Deal

6.9K 478 78
                                    

- New York Taxi, słucham? - odezwała się kobieta o irytującym piskliwym głosie. 

- Czy Camila dzisiaj pracuje? - zapytała brunetka. 

- Tak. 

- Wspaniale. - ucieszyła się. - Niech przyjedzie pod Hotel Plaza.

- To może chwilę potrwać. Właśnie skończyła kurs na Bronx. 

- Poczekam. - odparła twardo, po czym zakończyła połączenie. 

- Oszalałaś. - mruknęła przyjaciółka Lauren, która towarzyszyła jej podczas śniadania. - Spędziłaś z tą dziewczyną kilkanaście minut i chcesz zwolnić szofera, żeby ją zatrudnić? To mało dojrzałe podejście, Lern. 

- Daj spokój, Ally. Z nas dwóch, to ty jesteś ta rozsądna i święta, więc ja mam prawo do odrobiny nieprzemyślanych i impulsywnych decyzji. Zresztą szczerze wątpię, aby się zgodziła. Nie robię na niej wrażenia. - włożyła do ust kawałek chleba zapiekanego z bekonem. 

- Nie pomyślałaś o tym, że może ona ma tu rodzinę, chłopaka, czy przyjaciół? Nie rzuci wszystkiego, żeby jeździć po świecie z kimś, za kim nawet nie przepada. 

- Chłopaka? Wątpię. - zaśmiała się. - Bije od niej tęczą. 

- Aha. - Ally pokiwała głową. - Już wiem, dlaczego chcesz ją zatrudnić. - posłała jej znaczący uśmiech. 

- Allyson Brooke Hernandez. - upomniała ją. - Nie będziemy rozmawiać o tym na trzeźwo, a że jest ósma rano, nie mogę być nietrzeźwa, więc przełożymy tę rozmowę na wieczór. 

- Masz zamiar schlać się na mojej imprezie? - uniosła jedną brew. - Słusznie. Będzie cholernie nudno. - przyznała jej rację. 

- Przepraszam. - odezwał się niepewnie kelner. - Pańska taksówka już przyjechała.

- Dziękuję. - skinęła głową. - Dopisz do mojego rachunku. - dodała, mając na myśli posiłek swój i przyjaciółki. 

 Lauren pożegnała się z dziewczyną, po czym w towarzystwie szefa swojej ochrony wyszła z restauracji. Była bardzo pewna siebie i gotowa przystać ja warunki dziewczyny, żeby tylko zaczęła dla niej pracować. Gdy wyznaczała sobie jakiś cel, dążyła do niego za wszelką cenę. Nie przyjmowała odmowy. Była stanowcza i zdecydowana. 

- Dzień dobry. - uśmiechnęła się, wchodząc do taksówki. 

- O Boże. - jęknęła Camila. 

- Również cieszę się, że cię widzę. - odparła starsza. 

- Dokąd? - zignorowała jej wypowiedź. 

- Będziemy jeździć po mieście, dopóki nie zgodzisz się na moją propozycję. - stwierdziła pewnie, zapinając pas bezpieczeństwa. - Najpierw Starbucks, mam ochotę na kawę. 

- Oczywiście. - wysiliła się na uśmiech i ruszyła. 

- Nie przejmuj się Thomasem. - zerknęła na ochroniarza siedzącego z tyłu. - Będzie tylko pilnował, żebyś mnie nie porwała. - zażartowała. 

- Boże, w życiu. - zaśmiała się. 

- Pięć tysięcy tygodniowo i ubezpieczenie zdrowotne. - zaczęła wymieniać korzyści. - Godziny pracy w zależności od moich potrzeb. - na ostatnie zdanie Camila i mężczyzna z tyłu parsknęli pod nosem. 

- Przepraszam, trochę dwuznacznie to zabrzmiało. - odezwał się ochroniarz. 

- Milcz. - mruknęła chłodno. - Może się zdarzyć tak, że przez kilka dni będziesz miała wolne. - kontynuowała. 

Dziewczyna milczała, czekając, aż ta skończy. Wiedziała, że jeśli będzie przerywać jej wypowiedź, kurs potrwa bardzo długo, a na to nie miała ochoty. 

- Wiąże się to z wyjazdem. Zawsze będziesz tam, gdzie ja. Pokrywam również koszty twojego utrzymania. Mam na myśli zakwaterowanie w hotelach, czy posiłki. Masz jakieś pytania? 

- Sama pójdziesz po kawę, czy wyślesz Thomasa? - zakpiła, zatrzymując samochód u celu. 

- Pójdę z tobą. - uśmiechnęła się do brunetki i wyszła z samochodu, uprzednio odpinając pas. 

 Camila jęknęła pod nosem, ale koniec końców również wysiadła. Niechętnie weszła z Lauren do budynku. Wzrok pojedynczych osób od razu powędrował na wyższą brunetkę. Ludzie zaczęli szeptać między sobą, ale Jauregui nie zwracała na to większej uwagi. Była do tego przyzwyczajona. 

- Proszę. - odezwał się młody chłopak stojący przed ladą. - Poczekam. 

Cabello zaśmiała się z kpiną, dając do zrozumienia swojej towarzyszce, że nie zwykłych szarych ludzi nie traktują ulgowo. 

- Dziękuję, ale nie skorzystam. - skinęła głową. - Widzisz? - zwróciła się do brunetki. - Jestem zwyczajną dziewczyną, która stoi w kolejce po kawę. 

- Widzę. - mruknęła z rozbawieniem.

Doskonale wiedziała, że robi to tylko po to, żeby ją przekonać. 

- Wracając do naszej rozmowy, jeśli masz swoje warunki, z chęcią ich wysłucham. 

- Nie chcę dla ciebie pracować. - odparła dobitnie. 

- Dlaczego? Przecież to świetna oferta. Jeśli chcesz, możemy dogadać się, co do wynagrodzenia. 

- Nie chodzi o pieniądze. Nie chcę pracować z tobą. Nie chcę spędzać z tobą większości dnia, spać w jednym hotelu i znosić twojego przerośniętego ego. 

- Co podać? - przerwała im dziewczyna stojąca za kasą. 

- Dwa razy espresso i latte. - odparła Lauren. 

- Na miejscu? 

- Na wynos. 

Dziewczyny milczały, aż nie odebrały zamówienia. Lauren zapłaciła za napoje, po czym podała Camili kubek z latte. 

- Nie chciałam kawy. - burknęła młodsza. - I skąd wiesz, że lubię właśnie taką?

- Nie wiedziałam, ale prowadzisz, a ja nie mam pewności, czy już dzisiaj piłaś. Nadmiar kofeiny może spowodować dekoncentracje, a nie chcę zginąć, póki cię nie przekonam. 

- Dzięki. - mruknęła, po czym zajęła miejsce za kierownicą. 

 Camila zaczęła na poważnie zastanawiać się nad przyjęciem propozycji. Tygodniowo zarobiłaby więcej niż przez dwa miesiące na taksówce. Dostrzegła, że Lauren bardzo się stara i uznała, że może nie będzie najgorzej. Była w stanie zostawić przyjaciółkę i wyjechać. Przecież mogłyby rozmawiać przez telefon czy internet. 

- Gdzie teraz? 

- Central Park? Może podczas spaceru cię przekonam. - uśmiechnęła się i włączyła radio. 

- O nie! - zaprotestowała Camila. - Wyłącz to. - poleciła, słysząc piosenkę Lauren. 

- Nie podoba ci się moja muzyka? - czuła się lekko urażona. 

- Nie o to chodzi. Nie chcę zacząć śpiewać. - przyznała, lekko się pesząc. 

- A jednak. - poszerzyła uśmiech. 

- Zgoda, ale mam kilka warunków. - odparła w końcu. 

- Zgodzę się na wiele. - nie kryła zachwytu. - Ale najpierw zacznijmy od początku. Lauren Jauregui. - wystawiła dłoń w stronę dziewczyny. 

- Camila Cabello. - zaśmiała się. - Ale kierownicy nie puszczę na rzecz dotknięcia ciebie. 

- Ludzie robią bardziej niebezpieczne rzeczy, żeby mnie dotknąć. - parsknęła śmiechem.

Driver | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz