Rozdział V

517 35 3
                                    

Przez czerwoną zasłonę w przebieralni dostrzegłam, że do sklepu wchodzi z każdą sekunda coraz większa liczba osób. Ekspedientka oraz moja przyjaciółka czekały na mnie na zewnątrz. Jeszcze raz rzuciłam okiem na moją suknię. Była piękna na wystawie, ale na mnie już mniej. Miałam na nią za duże piersi. Bodajże kilka dni temu w popularnym czasopiśmie była umieszczona sesja zdjęciowa Emmy Watson, która miała na sobie podobną sukienkę do tej co mam na sobie. Jej niewielki biust doskonale układał się z odważnym dekoltem, mój zaś był nadto widoczny. Jednak w kwestii wyboru kreacji liczy się również opinia innych. Wolnym krokiem wyszłam z przebieralni. Rita zaciekle dyskutowała z pracownicą sklepu. Jej wybór padł na dość prostą jak na jej styl suknię. Była koloru beżowego, od pasa w dół niczym fala opadał tiul, a górę okrywała koronka. Moja zaś, tak jak zapragnął Loki, była zielona. Dół satynowy, a góra z dekoltem w kształcie "v", koronkowa.
- Jest boska! - krzyknęła Rita, przez co wszyscy zwrócili na nas uwagę.
- Pół tonu ciszej - syknełam.
- Pani koleżanka ma rację - rzekła ekspedientka - wygląda pani olśniewająco.
- Dziękuje, ale obawiam się, że ta kreacja jest nie na tą okazję - stwierdziłam.
- Jeśli można wiedzieć na jaką?
- Bal charytatywny - powiedziała Rita. - Posłuchaj ta jest idealna. Carla chwaliła się na social media swoją kiecką, a z nieoficjalnych źródeł zdobyłam wiedzę, że Josephine ma niemal identyczną! Będzie skandal jak ta lala.
- Czemu niektórzy traktują to jako okazja do popisu? Dla mnie to szczytny cel.
- Witam w show biznesie. Zresztą będziesz wygłaszała mowę powitalną, więc musisz pokazać kto tu rządzi. - powiedziała, a mną wstrząsnęło. Nie dość, że o tym balu dowiedziałam się przedwczoraj, to mam jeszcze coś wygłaszać. Nie miałam siły na kłótnie, więc fuknęłam nieznacznie.
- Skoro suknia pani nie odpowiada mogę poszukać innej - rzekła ekspedientka.
- Nie będziemy sprawiać kłopotu, więc bierzemy tą - odpowiedziała za mnie moja przyjaciółka. Pracownica jednak czekała na moją decyzję. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał ósmą wieczorem. Za niedługo zamykają galerię, więc nie mam innego wyboru, jak kupić ten strój.
- Kartą, czy gotówką?

Dopiero wychodząc ze sklepu odczułam jak długo spędziłam czas na zakupach. Chłopacy w sumie nie byli lepsi. Rita umówiła się z nimi w kawiarni. Dotarłyśmy tam pierwsze i zajęłyśmy czteroosobowy stolik.
- Jeśli nie przyjdą tu w ciągu pięciu minut, to ich uduszę - westchnęła. - Jestem głodna i muszę napić się kawy.
- Kawy, o tej godzinie? - To, że jest uzależniona od kofeiny to wiem. Myślałam, że ogranicza się do kilku kaw dziennie, przez jej dość męczącą pracę przy reżyserowaniu filmów, ale widzę, że bez tego zastrzyku energii nie przetrwa nawet nocy.
- Kofeina to już część mnie. Nie działa na mnie tak jak bym chciała, a jednak jej potrzebuję. - powiedziała to w dość aktorski sposób. Podkreślając głębię jej słów. - Jak tam Loki? Dalej spiskuje?
- Niewiadomo co mu w głowie siedzi - wzięłam menu i szybko przejrzałam ofertę. - Ale jest mniej agresywny.
- To chyba dobrze. Choć zastanawia mnie, czemu go bierzesz na ten bal.
- Po pierwsze nie może zostawać sam w wieży, a ja notorycznie łamie tą regułę. A po drugie przyda mu się od czasu do czasu odskocznia od nudnej rutyny. - Wyciągnęłam telefon z torebki i otworzyłam pocztę.
- Nie wiadomo, czy czasem sobie nie ucieka, gdy cię nie ma lub Avengers.
- Jarv, go monitoruje dzień i noc, a nie sądzę, że jego moc jest, aż tak silna, żeby przebić się przez bransolety - stwierdziłam i  jęknęłam czytając e-mail'a. Czekałam na niego od rana. - "Góra" stwierdziła, że powody zawieszenia show są utajnione i czas ten się wydłuży, jeśli nasze działania będą wychodziły poza granicę zawodową.
- Większej głupoty nie słyszałam - rzuciła - Jaką granicę?
- Chodzi im pewnie o moje ostatnie artykuły. Nie mogę ci powiedzieć za wiele, ale chodzi o przekręty pewnej osoby.
- To chyba dobry artykuł, jeśli chodzi o twój dział. - każdy w naszej kadrze miał kategorię¹. Jedni zajmowali się zwyczajnymi rzeczami typu kuchnia, czy porady domowe, a jeszcze inni omawiali poważniejsze sprawy.
- Przeprowadziłam o jeden wywiad za dużo - rzuciłam - jednak nie wiem, czemu tak zareagowali. Może zejdziemy z tego tematu?
- Okej - powiedziała i wybrała numer do Marcusa. - Czemu ich dalej nie ma? Halo, Marc, gdzie wy jesteście? Co? Dobra już idziemy.
- Co się stało? - spytałam się, gdy Rita odłożyła telefon.
- Są w innej kawiarence. - wstała i powoli zabrała swoje rzeczy.
- A czemu oni tu nie przyjdą?
- Powiedział, że mamy się natychmiast zjawić.
Wychodząc z kawiarni natknęliśmy się na stoisko z biżuterią, Rita niemal pod skoczyła.
- Niech mnie! - krzyknęła. - Miałam iść do jubilera po naszyjnik.
- Nie mamy zbytnio czasu na wybieranie klejnotów. - przypomniało mi się pół godzinne rozmyślanie nad kolorem spinek, które miała kupić na jutrzejszą imprezę.
- Spokojnie, mam tylko odebrać naszyjnik. Idź do chłopaków, a ja zaraz dojdę.
Ruszyłam w przeciwną stronę niż moja przyjaciółka i bacznie obserwowałam tabliczki. Mimo, że od dawna chodzę do tej galerii to i tak nie mogę dalej połapać się w labiryncie tych korytarzy. Nagle poczułam uderzenie  w okolicach ramienia, przez co upuściłam zakupy. Spojrzałam w stronę mojego powodu do złości. I ta złość spotęgowała się. Przede mną w swojej osobie stał Daniel Spencer.
- Przepraszam panią najmocniej. - powiedział szybko, ale gdy spojrzał na mnie uśmiechnął się -  Ada, co za spotkanie. Wybacz, ale jestem dziś myślami, gdzie indziej.
- Nic się nie stało - powiedziałam, a Daniel podał mi torby, które upuściłam.
- Kocie, nie było tego krawatu co chciałeś - powiedziała jakaś kobieta, podchodząc do nas. - O, Adelaide miło cię widzieć. - No tak, Suzie. Osoba, której słowa ociekały nie chęcią do mojej osoby.
- Ciebie też.
- Sama tu jesteś? - powiedział mój ex. Ich wzrok wskazywał na jedno. Czy jestem tu z osobą płci męskiej, która uzyskała tytuł wyższy niż "przyjaciel". Może po samym Danielu tego nie widać, ale Suzanne złapała jego rękę i uśmiechnęła się pewna tego, że jestem dalej sama. Miała rację, dalej nie mogę wejść w jakikolwiek związek, przez stratę dziecka, a zarazem zdradę. Ale  małe kłamstwo nigdy nie zaszkodzi.
- Nie, mój narzeczony poszedł odebrać garnitur, a Marcus z Ritą powinni czekać na nas w kawiarni.
- Narzeczony? - rzekła zdziwiona. 
- Tak, a co?
- Ada, już jestem - oznajmiła moja przyjaciółka, kiedy zauważyła osoby stojące przede mną, zamarłam. Jej twarz była czerwona ze złości. - Trzymaj mnie, bo im zaraz oczy wydłubię.
- My już będziemy szły, do zobaczenia. - rzuciłam na odchodne i pociągnęłam za sobą wściekłą Ritę. 

••••
¹ - Kojarzycie "Pytanie na śniadanie"? Bo ja nie za bardzo, ale wiem, że są różne tam rzeczy? W sensie coś ugotują, coś pokażą, albo poinformują.

Mówię od razu, że rozdział nie sprawdzony pod względem interpunkcji, ale... Nie, nie mam usprawiedliwienia.

Czarny Aniołek // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz