Rozdział V

263 18 1
                                    

Energia, którą czułam z amuletu, dziwnie na mnie działała. Byłam skupiona tylko na tym, wszystko inne zacierało się. Blask, którego tak naprawdę nie było, izolował mnie od świata. Tętno mi przyspieszyło i czułam nagły przypływ ciepła. W pewnym momencie nie mogłam zapanować nad swoim oddechem. Zaczęłam się dusić i czułam jak siły mi odchodzą. Nieświadomie złapałam za rękę pana Ruyla, starając się zapanować nad sobą. Jednak po chwili pojawiły mi się ciemne plamy przed oczami.
- Rick, wezwij doktora Harisona, tylko nie rób zamieszania - krzyknął do ochroniarza licytator.
Troy Ruyl klęknął przy Adele, sprawdzając, czy żyje. Westchnął z ulgą, gdy tak było i rozglądnął się nerwowo wokół siebie. Wyciągnął telefon i wybrał numer.
- Panie... - powiedział niemalże szeptem.
- Wszystko gotowe? - odpowiedział chrapliwym głosem rozmówca.
- Jeszcze nie, ale cel został osiągnięty.
- Macie dziesięć minut. Jeśli coś schrzanicie, to zrobię tu taką masakrę jakiej Nowy York nie widział. - Licytator przestraszył się słysząc groźby, które mogły się naprawdę ziścić.
- Nie martw się, wszystko przebiegnie zgodnie z planem, dopóki Avengers są kilka tysięcy kilometrów stąd. - Ruyl starał się mówić pewniej, ale jego głos zaczął się łamać. Rozmówca rozłączył się.

Na sali zaczął panować gwar. Wszyscy zaczęli się czuć komfortowo i nawiązywać rozmowy. Przy stolikach zaczęto układać najróżniejsze potrawy, zachęcając gości do spróbowania. Do sali wchodzili ostatni goście, którzy zaczęli przykuwać uwagę już zgromadzonych. Przy stoliku Adel również atmosfera zaczęła być swobodniejsza. Loki coraz chętniej wchodził w dyskusję z Marcusem, a Rita słuchała ich uważnie i czasem wtrącała swoje zdanie. Wszystko było w jak najlepszym porządku, aż oczy wszystkich zostały zwrócone ku wejściu. W drzwiach pojawiła się cała grupa Avengers. Pięknie ubrani bohaterowie nie sprawiali wrażenia, że dopiero co wrócili z niebezpiecznej misji, choć mogły to sugerować odkryte siniaki i rany. Loki mimowolnie przewrócił oczami na całe to zamieszanie, jakie wywołali. Zanim dotarli do stolika minęła dłuższa chwila. Wszyscy po drodze witali się przede wszystkim ze Starkiem, który spowalniał drużynę.
- I jak nasze wejście się wam podobało? - odparł na powitanie Anthony.
- Jak zawsze kiczowate - parsknął Loki.
- Ada wspominała, że wrócicie dopiero za kilka dni - powiedziała Rita.
- Tak miało być, ale kto pomyślał, że zjawi się jeszcze inna grupka bohaterów. - Kapitan usiadł przy stole i przywitał się z przyjaciółmi panny Lewis. - Przejęli pałeczkę.
- Czyli jest więcej takich idiotów jak wy?
- Są nie tak dobrzy jak my, ale sytuacja jest na tyle opanowana, że sobie poradzą. - Tony zdawał się puścić mimo uszu złośliwe uwagi Lokiego. Zanim jednak spoczął na swoim miejscu, podszedł do niego stary znajomy.
- Anthony Stark, miło cię widzieć! - przywitał się mężczyzna w średnim wieku.
- Wzajemnie, doktorze Harisonie.
- Jak się miewają najlepsi bohaterowie na świecie? - To pytanie skierował do drużyny Avengers.
- Wyśmienicie - odpowiedział za wszystkich Stark. - A co u ciebie słychać?
- To co zawsze; dużo pracy, mało czasu - zaśmiał się doktor.
- Przepraszam, że państwu przeszkadzam, ale pan Ruyl wzywa pana do siebie. - Przerwał im ochroniarz.
- Coś się stało? - zapytał Tony.
- Nie, panna Lewis i pan Ruyl dopatrzyli się braku kilku istotnych informacji w dokumentach - odpowiedział ochroniarz i spojrzał wyczekująco na Harisona.
- W takim razie i ja nie przeszkadzam, do zobaczenia - pożegnał się i ruszył wraz z Rickiem w stronę wyjścia.

Troy w tym czasie przeniósł Adele w cichsze miejsce, wyczekując na swoich towarzyszy.
- Ile można czekać? - warknął zły Ruyl.
- Pojawili się Avengers, musiałem działać bardziej taktownie. - Licytator rzucił pod nosem kilka przekleństw.
- Ja pierdole, jeśli nawalimy to po nas. 
- Proszę się opanować wystarczy, że będziemy uważni. - Doktor sam nie wierzył w to co mówił, jednak starał się myśleć, że ta misja samobójcza powiedzie się dobrze.
- On nas zabije, a jestem pewien, że wyczuł obecność Avengers - Ruyl był na skraju załamania.
- Nigdy nie widziałem takiego zachowania u pana - westchnął zdziwiony Harison, który uważał licytatora za człowieka pełnego kultury, ogłady i spokoju.
- Zajmij się swoją robotą. - Miał rację i on to wiedział. Ostatnie wydarzenia wstrząsnęły światem Troya co wpłynęło na jego zachowanie. Niepokoiło go to, że to oni mięli wykonać to zadanie. On, zleceniodawca, mógłby zrobić to pstryknięciem palców.
- Już się zabieram do pracy.
Harison ruszył w stronę wiszącego obrazu Picassa i wyciągnął zza ramy, wcześniej przygotowaną strzykawkę.
- Powinna być po tym nieprzytomna jeszcze kilka godzin. - Doktor wziął rękę Adele i probówka znaleźć odpowiednie miejsce. W końcu wycelował igłą, jednak zanim wykonał jakikolwiek dalszy ruch, poczuł nagłe szarpnięcie.

Mimo braku sił gwałtownie wstałam, gdy zauważyłam, że ktoś próbuje mnie podziurawić.
- Co do... - Przerwałam w momencie, gdy czyjaś dłoń zasłoniła mi usta. Spojrzałam ku górze i dostrzegłam licytatora, który błagalnie się patrzył. Byłam w kompletnym amoku i nie wiedziałam co się dzieje. Dalej czułam działanie amuletu, które przytępiało mi myślenie. Przed sobą zauważyłam również ochroniarza i doktora Harisona.
- Adele... - zaczął ktoś mówić, jednak kompletnie go olałam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam "otwierać" swój umysł. Wszystko powoli ucichało, jednak to nie było jeszcze to. Starałam się bardziej, aż poczułam utratę sił. W tym samym momencie usłyszałam głośny gwar i poczułam zapach jedzenia. Przed oczyma zacierał mi się widok sali pełnej ludzi.
- Loki potrzebuje pomocy - pomyślałam głęboko.
- Adele, co się dzieje? - usłyszałam myśl Lokiego.
- Nie wiem, obu... - Całe przyjęcie zatraciło się mi w oczach, przywracając prawdziwą rzeczywistość. Byłam zła, że zerwałam połączenie z Laufeysonem, jednak powodem tego była wkłuta strzykawka w zgięcie mojego łokcia. Poczułam się momentalnie śpiąca i zatraciłam się w ciemnościach, gdy zamknęłam oczy.

Był kompletnie zdezorientowany po wiadomości od Ady. Cały czas wyczuwał potężną moc znajdującą się w tym budynku. Pojawiła się chwilkę temu, więc połączył ją dość szybko z prośbą dziewczyny. Musiał myśleć logicznie, więc schylił się do Thora, który siedział obok niego.
- Coś jest nie tak z Adele - szepnął Loki do rosłego blondyna.
- Nie rozumiem - odpowiedział Thor.
- Nigdy nie rozumiesz, ale to nie ważne. Ada wysłała mi telepatyczną wiadomość. - Prędkość wypowiedzianych słów zadziwiła Thora, jednak uznał, że już wie o co chodzi. - Jest w niebezpieczeństwie.
- Jesteś pewny? - Blondyn zadał pytanie, jednak Loki zważając na czas wywrócił oczami. Podniósł się z miejsca, dając tym samym sygnał Gromowładnemu.
- A dokąd się wybierają bożlątka? - Zatrzymał ich głos Starka.
- Gdzieś, gdzie cię nie ma. - Dwóch Bogów nie czekało na odpowiedź i ruszyło w stronę wyjścia. Mijało wielu gości, zwracając na siebie uwagę. Loki cały czas przyspieszał kroku, a Thor zdawał się wyczuwać potężną, ale i dziwną energię.
- Bracie, czujesz to? - głos Thora, który podążał za Lokim odbił się echem w głowie potomka Lodowych Olbrzymów. Uświadomił sobie co się stało. Właśnie przed chwilą poprosił Thora o współpracę. Myśl ta zatrzymała go. Normalnie nigdy by tak nie zrobił. Nigdy. Teraz traciło to jednak zdarzenie. Thor natomiast był rad, że jego brat poprosił go o pomoc.
- Od dłuższej chwili tak - stwierdził, że nie będzie zaprzątał sobie głowy tyloma rzeczami na raz. Skarci się za to później.
- Skąd wiesz gdzie iść? - Kolejne pytanie od Gromowładnego doprowadziło Lokiego na skraj opanowania.
- Wiem i już. - Nie wiedział, jednak miał sporą nadzieję, że przeczucie go nie myliło. Mógł powiadomić Starka, ale chciał unikać afery, jaką mógł wywołać. Wczuł się w źródło mocy i właśnie tam zamierzał się udać. Gdy wszedli na wyższe piętro, ich droga wiodła dalej ku górze, jednak coś dziwnego działo się w ciemności korytarza. Loki nie miał pojęcia co nim kieruje, jednak gwałtownie ruszył w stronę holu.
- Loki co ty robisz? - rzucił pytaniem Thor. Laufeyson, jednak puścił jego słowa mimo uszu i ruchem ręki kazał być mu cicho. Im dłużej trwał w ciszy, tym lepiej słyszał dochodzące, znane głosy dwóch mężczyzn, którzy dyskutowali na temat powodzenia misji, nadanego przez Skrzydlatą Śmierć.

_____
Rozdział pisałam chyba przez miesiąc (albo i lepiej). Co o nim sądzicie? Jak dla mnie klapa, ale to dlatego, że jest to dopiero wprowadzenie do meritum rzeczy (a nie miałam zarysowanej fabuły tej części). W głowie brzmiał o wiele lepiej ten rozdział.
Do zobaczenia!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 08, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czarny Aniołek // Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz