Zobaczyłam Petera i Andiego trzymającego mikrofony
-co do ku....- nie dokończyłam, ponieważ zjawił się pan wiatrów Walter Hofer- co jest grane - zapytałam samą siebie. I wtedy zaczęło się piekło... zaczęli razem
- I heard there was a secret chord. That David played and it pleased the Lord- boże niech oni się zatkają - nie no żarcik - powiedział Andi i zeszli ze sceny. Peter podszedł do mnie i przytulił po czym powiedział
- I jak się podobało?
- Zostawmy to bez komentarza, a ty Andreas śpiewasz lepiej pijany niż pod prysznicem- zaśmiałam się
- Też cię kocham siostra- powiedział Andi
- Ej, a ja to co?- zaśmiałam się Gabi
- A was to najbardziej na świecie moja ty pszczółko- zaśmiał się Andreas
- Teraz to jej słodzisz lepiej niż mojej mamie kiedy chciałeś wyjść z chłopakami, a miałeś szlaban bo no eee nieważne- zaśmiałam się, a on popatrzył na mnie chytrym uśmieszkiem
- Nie nieważne tylko dostałem go bo nie dopilnowałem siostry, która uciekła na potajemną schadzke z nie jakim Stephanem Layhe - powiedział i po mojej minie wiedział, że przegiął
- Było minęło... nikt nic nie pamięta, a teraz przepraszam ale muszę wyjść bo mi duszno- i ich zostawiłam miałam ochotę się rozryczeć. Andreas musiał przypomnieć... doskonale wiedział.... ale cóż po pijaku robi się różne rzeczy.
Po pół godzinie siedzenia na polu usłyszałam krzyki Andreasa
- Ania - krzyczał - boże siostra przepraszam
- odwal się ode mnie- warkłam
- Ej byłem przy tobie kiedy ten debil mój dawny kumpel cie zdradził. Będę przy tobie dopóki któreś z nas nie zejdzie. A teraz chodź bo Peter nie wie co jest grane - zaśmiał się Andi
- Kocham cię Andi- powiedziałam i się przytuliłam
- Ja ciebie też sioatrzyczko- odwzajemnił uścisk i poszliśmy w stronę hotelu
CZYTASZ
Będę cię kochać już zawsze || Peter Prevc (W TRAKCIE POPRAWIANIA)
FanfictionOna urodziła się w Polsce w wieku 15 lat razem z mamą, wyjechała do Niemiec. W trakcie studiów fotograficznych okaże się, że potrzebuje praktyki, a że od zawsze marzyła o byciu fotografem w kadrze skoczków narciarskich, postanawia spełnić to marzeni...