10.|Woda i ogień

371 24 10
                                    

Samobójstwo, jakie to proste. Jak łatwo przez „przypadek” stracić życie?
Czym jest śmierć dla Eleny Kings?

Czymś na pewno co potrafi złagodzić ból i objawy samotności, która jej obecnie doskwiera.

Nie wie co się dzieje z człowiekiem po niej, ale pragnie umrzeć i już nigdy nie otworzyć oczu na świat. Nie chce nic słyszeć, nic nie widzieć oraz nic nie czuć, ale czy to właśnie nie czyni z życia istoty czegoś wyjątkowego?

Bez słuchu, wzroku i węchu może żyć, ale bez uczuć czy emocji jest jedynie żyjącym organizmem, który nic nie czerpie z życia. Uczucia one dają ludzią tak dużą pozycję nad zwierzętami. One również czują, ale mniej. Ludzie, którzy potrafią nie raz przechodzić przez piekło, wyciągają wnioski, zwierzęta już nie.

Zacisnęła oczy, czując jak nie ma już siły, nawet na oddychanie czy po prostu - życie. Otworzyła je po chwili i zaczęła cicho szlochać.

Miała nadzieję, że za moment, po jednym jej oddechu zaraz to się wszystko skończy. Wróci do tak dalekiego Elenie domu i zaśnie na wieki.

Podniosła wzrok do góry. Stąd było widać błyskawice, które trafiały coraz bliżej studni, do której wpadła podczas ucieczki. Ucieczki od której zależało nastolatki życie. Teraz jak na to patrzy, ma do siebie żal. Woli w tej chwili być martwa niż żywa. Wszystko co widziała, słyszała i czuła, powoli wyżerało je rozum. Miała wrażenie, że popada w obłęd.

Eleny żywot dla niej samej, stracił jakikolwiek sens istnienia.

Wstała na równe nogi, ale po chwili musiała złapać za mokry kamień wystający z ściany studni. Ledwo stała na nogach. Były poranione po morderczej drodze.

— Możecie mnie zabić — mruknęła wyczerpana, a burza jakby ucichła.— ale pod jednym warunkiem...

— Jakim?— zapytał.

— Musicie mi wtedy patrzeć w oczy. Chce widzieć jak mnie zabijacie, chcę widzieć wasze prawdziwe twarze...

— Dobrze.— teleportowali ją na górę, a sami pojawili się naprzeciw niej. Mieli zasłonięte twarze maskami. Długie szaty były teraz zamienione na pancerze z skóry i kawałków metali. Kaptury spoczywały na nieznajomych głowach. Miecze, łuki, bławy i bicze to były ich bronie. Widziała jak zabijają. Szybko niewinnych, powoli i boleśnie winnych. Nie było osoby neutralnej w słownikach łowców. Byli albo winni albo niewinni. Miał grzech lub nie.

Lider łowu schował miecz, a za nim ruszyła reszta. Mężczyzna chwycił za maskę tak jak inni.

Dziewczyna zlękła się i upadła na ziemię. Przełknęła ślinę, widząc ich prawdziwe oblicza. Posiadali porcelanowe karnacje bez żadnych skaz. Włosty krótkie, lśniące i zdrowe. Nosy i usta idealne, ale jedno najbardziej przykuło jej uwagę, dokładniej oczy. Były one bowiem zasłonięte białymi chustkami, które przesiąkły krwią.

— Pokażcie oczy...

— Nie.

— Mieliście mi patrzeć w oczy.

— Uwierz mi, nie chcesz otworzyć puszki pandory.— kobieta wysunęła się na przód. Wyglądała z nich najbardziej ludzko, jeżeli w ich przypadku było to możliwe.

— To i tak nic nie zmieni. Ja i tak zginę, nie obchodzą mnie inni.

— A siostra?— zapytała. Nie odpowiedziała.— Tak myślałam. Musisz jakoś to przeżyć.

Ironia losu.

— To róbcie to, ale Raise zostawcie w spokoju.— zbliżyła się, kulejąc.— Ona nic nie zrobiła. Jest tylko człowiekiem.

— Nie obiecuję tego — skrzywiła się, próbując zrobić uśmiech.— ale postaram się o to.

Przymknęła oczy i uspokoiła się. Rozluźniła w miarę możliwości mięśnie. Słyszała głosy. Wołały o pomoc, w tym jeden wyjątkowy.
Szeptała, klękając.

Lider łowu roszył w jej stronę i wyciągnął przy Elenie łańcuch żelazny. Jedynie żelazo potrafiło zabić cerbera i koszmarzycę na raz.

— Nie wybrała bez powodu. Widziedziała, że tak się stanie.— do jej oczu naleciały łzy. Otworzyła je.— Widziała, że Allison i ja mamy jedno zadanie. To samo zadanie...

Allison schowała się za drzewem tak jak reszta. Scott był najdalej od niej. Nie widział co tu się dzieje. Właściwie jak wszyscy. Mieli wodę z mózgu.

— To ci nie pomoże.— powiedział łowca.

Chronimy tych, którzy sami nie mogą siebie ochronić.— Allison zacisnęła na bławie dłoń. Przypomniało się jej, kiedy to mówiła. Oddałaby wszystko by cofnąć się do tamtego czasu. Zmieniłaby prawie wszystko, ale jedno pozostawiłaby bez zmiany - swoją śmierć. Zginęła dla przyjaciół i rodziny. Uratowała ich z rąk Nogitsune. Uratowała ich przed nadchodzącą śmiercią. Był to dla niej najważniejszy sukces jaki mogłaby osiągnąć w życiu. Osiągnęła go sama i była z tego dumna.

Uśmiechnęła się lekko. Kings mówiąc, spojrzała w ich stronę.
Lydia widziała w jej oczach wszystko to co dziewczyna chciała zawsze schować w głębi duszy i serca. Bezsilność, najgorszy stan jaki istniał w Elenie od pewnego czasu. Stan, który ją dobijał. Nie może nic zrobić ze swoim żywotem, bo ktoś inny ma nad nią władzę, jak lalkarz pociągający za sznurki jego marionetek. Zrobią wszystko co będzie chciał, bez żadnych sprzeciwów. Doktorzy i łów to lalkarze, a Elena jest niszczejącą marionetką.

— Co?

— Nie jesteśmy tu sami Fider.— wyszeptała cicho, a zza drzew wyszło zbawienie zesłane na Elenę - stado Scotta, a w nim Allison i Theo oraz jego „paczka”.
Każdy kto miał możliwość do przemienienia się był przemieniony. Bety warczały, a Theo i Scott zaryczeli potężni na ich czele. Byli po tym wszystkim na równi, potrafili w ramię w ramię walczyć u swego boku. Ufali sobie. Theo udowodnił mu, ż nigdy nie popełni takiego błędu jaki zrobił. 

Raisa wyszła przed Raekena i McCalla, a w rękach trzymała snajperkę dla siebie i katanę dla siostry. Uśmiechała się do niej z dumą.

Łowcy stali przez moment w osłupieniu, nie wiedzieli co się dzieje. Byli zdezorientowani. Lider otrząsnął się z szoku i złapał Kings za gardło i podniósł ją. Dusiła się.

— Puść ją — warknął Theo zbliżając się do niego. Lena z Allison wycofały się do tyłu. Szatynka złapała dłońmi jego ręce i próbowała rozluźniać mocny uchwyt mężczyzny.— albo zdechniesz jak twój posłaniec i jego świta.— machnął ręką, a Tracy, Corey, Hayden oraz Josh rzucili przed ich nogi ciała. Były zmasakrowane, ledwo było możliwe odróżnienie jaka to płeć.

— To wy zdechniecie jak kundle.— wysyczał, przez zaciśnięte zęby.

Było za późno, by zareagować. Nie spodziewał się takiego końca jego gry.

Allison naprężyła cięciwę i wycelowała w długowłosego głowę. Puściła.

Otworzył usta, puszczając cerbera.
Strzała przeszła na wylot.

Nim się obejrzał, ciała jego towarzyszy lądowały obok niego. Konali.

Elena walczyła w ramię w ramię z Allison. Dopełniały się w walce. Raisa chroniła je z daleka. Miała wrażenie, że są niczym dwie krople wody, ale jednak są inne.
Elena była jak ogień, a Allison niczym woda...

***
Jak zrujnować rozdział?
Taki powinnam napisać poradnik😂 ;_;

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 29, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I Never Could Trust You. |Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz