Zielone pudełko

1.4K 107 173
                                    

Trening trwał już od ponad godziny, a drużyna siatkarska Karasuno nie była wcale zmęczona. Można by nawet rzec, że dopiero rozpoczęli rozgrzewkę. Jednak jak to bywa na każdym treningu, ktoś musiał zacząć niepotrzebną kłótnię. Dzisiaj akurat padło na Kageyamę, który krzyczał na Hinatę, za nie odebrane wystawy. Rudowłosy chciał wybronić się jak może, ale przyznajmy, kiepsko mu to wychodziło. Każdy był przygotowany na to, żeby Sugawara jakoś zareagował, ale pech chciał, że akurat dzisiaj był nieobecny. Nikt nie znał powodu, dlaczego go nie ma, a skoro nie było go nawet w szkole, oznaczało to, że musiał się zwyczajnie rozchorować.

- Kageyama, Hinata, przestańcie! Zaczyna mnie to powoli denerwować! - Daichi podszedł do kłócących się pierwszoklasistów, a oni ucichli od razu.

- Ale Daichi-san, to nie moja wina, że ten rudy kretyn źle odebrał moją wystawę!

- Sam jesteś kretyn, Bakageyama! - zaftórował mu Hinata.

- Obaj jesteście kretynami - odezwał się Tsukishima.

- Zamknij się czterooki Mount Evereście!

- Odezwał się Król Boiska.

- Tsukki, nie powinieneś tak mówić...

- Zamknij się, Yamaguchi.

- Wybacz, Tsukki.

- Zamknijcie się wszyscy! Macie szczęście, że nie ma wśród nas Sugawary, inaczej już byście wracali do domów w podskokach - Sawamura podniósł z ziemi piłkę, a następnie odebrał jedną Kageyamie, w obawie przed zaatakowaniem Tsukishimy albo Hinaty.

- U niego tylko byśmy wracali w podskokach.

- Lepiej uważaj Tsukishima, bo sobie inaczej pogadamy - trzecioklasista odłożył piłki do kosza i znów spojrzał w stronę reszty.

- Tak przy okazji, dlaczego nie ma dziś Sugi? - do tej pory milczący Nishinoya wtrącił się do rozmowy, przy okazji zawiązując but.

- Najprawdopodobniej jest chory - odpowiedział Azumane.

- Ale przecież to Suga! Powiadomiłby nas, gdyby nie przyszedł!

- Noya ma rację, Asahi. Poza tym Suga nigdy nie chorował i zawsze przechwalał się tym, że nie miał żadnej choroby od 5-tego roku życia - Daichi podrapał się po karku, a reszta tylko spojrzała na trenera.

- Ja tym bardziej nic nie wiem - Ukai spojrzał na zegar wiszący na ścianie. - Gdzie podział się pan Takeda? Wyszedł pół godziny temu i wciąż go--

Drzwi otworzyły się, a przez nie wszedł pan Takeda. Wzrok był spuszczony, mina opisywała tyle co nic, w ręce znajdował się telefon i ogólnie mężczyzna był cały blady, jakby przed chwilą zobaczył ducha. Powoli podszedł do drużyny, pozostając w bezpiecznej odległości.

- P-panie Takeda, czy coś się stało? - Ukai podszedł do mężczyzny i poklepał go po ramieniu, jakby miał go tym pocieszyć.

- Dzwoniła pani Sugawara...

- Czy wiadomo już co z naszym zawodnikiem?

- Tak. Sugawara... on... popełnił samobójstwo...

× × ×

Miejsce, w którym znajdowała się właśnie drużyna siatkarska, było strasznie wypełnione ludźmi. Większość z przybyłych to rodzina Koushiego, ale widać było, że wcale nie przejmują się śmiercią jednego ze swoich krewnych. Jedyną osobą, która płakała to pani Sugawara. Oczywiście Karasuno także było wzruszone. Nishinoya próbował jakoś powstrzymać łzy, które same cisnęły mu się do oczu. Yamaguchi, Hinata i Yachi zostali na zewnątrz, chcąc złapać odrobinę powietrza i rozpłakać się jak małe dzieci. Nawet Tsukishima wyglądał na poruszonego niż zazwyczaj. Asahi za to wydawał się, jakby nie chciał tu być i nie tylko z powodu tego tłumu ludzi.

Cała drużyna zastanawiała się, dlaczego ich przyjaciel tak szybko zakończył swoje życie. Może miał problemy w domu? Albo problemy sercowe? Sugawara mógł przecież wszystkim powiedzieć, co mu leży na duszy. Szczególnie Daichiemu. Czyżby Koushi aż tak nie ufał Sawamurze?

- Przepraszam. Sawamura Daichi? - kobieta ze srebrnymi włosami podeszła do bruneta, w rękach mając małe, zielone pudełko.

- Tak, to ja. Proszę przyjąć moje kondolencje.

- Dziękuję, ale ja nie w tej sprawie. Czytając list pożegnalny mojego syna, została tam wspomniana jedna rzecz o tobie - Daichi zdziwił się na słowa kobiety, które mogły wydawać się na pierwszy rzut oka absurdalne. Dopiero gdy spojrzał na poważną twarz pani Sugawary, wiedział, że w takim momencie nie mogłaby robić żadnego żartu. - Poprosił mnie, abym dała ci tą oto paczkę. Sama do niej nie zaglądałem i nie wiem co tam może być, ale jestem pewna, że znajduje się tu odpowiedź na to, dlaczego... popełnił samobójstwo.

- Dobrze... Dziękuję...

Kobieta podała Sawamurze pudełko i wróciła do swojego męża. Nastolatkowi wydało się dziwne, że Suga mógł zostawić mu jakieś wskazówki dotyczące okoliczności jego śmierci w pudełku. Jednak jeśli dzięki temu miał się dowiedzieć, co popchnęło go w tym kierunku, musiał jak najszybciej otworzyć to tajemnicze, zielone pudełko.

Gdy udało mu się niepostrzeżenie wrócić do domu, od razu zamknął się w pokoju. Położył pudełko na stolik, usiadł na krzesło i zdjął wieczko, a w środku było 5 kopert z numerami 1-5. Dodatkowo na wieczku była przyklejona kartka. Zaczął ją czytać:

>W środku tego pudełka znajduje się 5 wiadomości. Każdego dnia czytaj po jednej, zaczynając od numeru pierwszego. Nie możesz nikomu powiedzieć, ani pokazać, co się w nich znajduje. Mam nadzieję, że pismo będzie czytelne :)<

Daichi uśmiechnął się lekko i wziął do ręki kopertę z numerem 1.

__________

Witajcie!

To opowiadanie ma już chyba 4 lata (dalej w sumie jest pisane) i długo czekało na swoje 5 minut, więc chyba w końcu nadszedł jego czas.

Tak, przepraszam, że uśmierciłam jedną z najlepszych postaci z Haikyuu, jednak taki był główny zamiar tego fanfiction. Proszę, mogę wam podarować zapas papieru do płakania:

🧻🧻🧻🧻🧻🧻🧻🧻

Mam nadzieję, że to opowiadanie się spodoba, mimo, że zaczęło się dość dramatycznie.

Do zobaczenia~

Finally I can say that I love you // DaiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz