Rozmowa

547 70 49
                                    

Między siedzącymi w małym kółeczku zawodnikami klubu siatkówki panowała grobowa cisza, którą przerywało czasem wzdychanie kapitana. Jakieś 15 minut temu wysłał Tanakę i Naritę po Kageyamę, ponieważ on jako jedyny postanowił zignorować polecenie Daichiego z rana na temat pojawienia się na dzisiejszym treningu. Sawamura nie wiedział, czy jego młodszy kolega nie opuścił już terenu szkoły i jest daleko, poza ich zasięgiem. Postanowił dmuchać na zimne, w końcu jeśli już go nie ma, zawsze mogą całą drużyną nawiedzić go w domu. Z 9 osób przynajmniej jedna powinna wiedzieć, gdzie czarnowłosy mieszka.

- Mamy go, Daichi-san! ‐ nagle w drzwiach pojawił się Tanaka z Naritą, którzy ciągnęli za sobą Kageyamę. Czarnowłosy próbował się wyrywać, ale tamci zbyt mocno go trzymali.

- Dzięki za pomoc - kapitan uśmiechnął się do siadającej w kółeczku trójki. Gdy Kageyama już całkowicie się uspokoił, Daichi przysiadł się do pozostałych. - Miło, że postanowiłeś do nas dołączyć, Kageyama.

- Wcale nie zamierzałem...

- A jednak jesteś. Kogoś brakuje?

- Wszyscy są, kapitanie.

Sawamura jeszcze raz przeleciał wzrokiem po siedzących w kółku kolegach i naliczając ich pełną liczbę, jaką jest 10, skinął do siebie głową, następnie siadając wygodniej wśród nich. Może minutę myślał, jak powinien zacząć.

- Czy jest coś, co chcielibyście mi powiedzieć?

Wraz z tymi słowami, każdy z zawodników zamilkł bardziej, niż chwilę temu. Może jedynie Tsukishima odchrząknął, jednak wciąż po tym milczał. Nie podobało się to kapitanowi. Całe to milczenie sprawiało, że oddalali się od siebie coraz bardziej, a każdy wie, jak odległości działają na ludzi. Jeśli nic z tym nie zrobią, za jakiś czas ich klub może zostać rozwiązany.

- Czy ja... mógłbym zacząć pierwszy? - odezwał się Ennoshita, nieśmiało podnosząc rękę do góry. Raczej każdy był tym zdziwiony, bo brunet do tej pory ani razu się nie odezwał.

- Jak najbardziej.

- No więc... Po części wiem, dlaczego się dziś spotkaliśmy, ale z drugiej strony nie powinien być przy nas trener...? Nie mówię, że to złe...

- Daichi-san chciał pewnie w ten sposób dać nam do zrozumienia, że jak na razie woli to przedyskutować z nami na spokojnie... Racja? - tym razem odezwał się Tsukishima, poprawiając swoje okulary. Siedzący obok niego Yamaguchi spojrzał tylko na blondyna, przyznając mu wzrokiem rację.

- Mniej więcej tak jest. Potem musimy przeprowadzić rozmowę z trenerem i nauczycielem Takedą, na razie wolę to zrobić w tym gronie.

- W gronie, w którym już nie ma Sugi?

Wszyscy spojrzeli na Nishinoyę, który to powiedział. Znów zapanowała cisza. Sawamura ponownie zastanawiał się, co powinien na to odpowiedzieć, ale może warto to ominąć i ruszyć ku ich głównemu tematowi? Nie, dzisiaj nie powinien od tego uciekać.

- Tak, dokładnie. Wiem, że przez jego odejście może niektórym z was być ciężko, rozumiem to. Proszę jedynie, byście sobie z tym poradzili.

- Naprawdę możemy dać radę?

- O ile w końcu zaczniecie mówić o swoich uczuciach - Daichi spojrzał na Kageyamę, który spotykając wzrok starszego, opuścił głowę. - Kageyama, w głównej mierze porozmawiamy najpierw o tobie. Stworzyłeś konflikt z Hinatą.

- Wcale nie... Przecież przeprosiłem...

- Powiedziano mi o tym. Reszta drużyny już wie. Chcesz o tym porozmawiać?

- Wolałbym nie...

- A może jednak? Powinno ci się zrobić po tym lepiej.

- Powiedziałem, że nie!

Po nagłym krzyknięciu Kageyamy, Hinata wstał, budząc tym u wszystkich zdziwienie. Sawamura był w gotowości, gdyby rudowłosy nagle uciekł, czy coś. Ale po może minutowej ciszy tego nie zrobił. Stał z zawieszonym na Kageyamie wzrokiem.

- Nie podnoś głosu na kapitana. Przecież chciał ci pomóc, tak reagujesz na wyciągniętą rękę? - jego głos lekko drżał, gdy to mówił. Hinata się trochę wkurzył, to było pewne. Czasem Sugawara żartował, że w pewnym stopniu jest to urocze, jednak teraz na takie nie wyglądało. Był poważny.

- Nie obcho--

- Wiem, że cię to nie obchodzi! Ale śmierć Sugi-san na pewno nie jest ci obojętna! Już zdążyłeś to udowodnić!

- Zamknij się! Niczego nie rozumiesz! - czarnowłosy również wstał, pokazując wszystkim swoją lekko czerwoną twarz. Chyba miał ochotę płakać.

- Mogę powiedzieć to samo! Jesteś głupkiem!

- Hej, to już nie jest miła rozmowa! Natychmiast przestańcie!

- Mnie też to boli - odezwał się Tsukishima  uciszając przekszykującą się dwójkę i kapitana. Jego odzewu także nikt się nie spodziewał. - Myśli, że kolega z drużyny zrobił coś takiego mnie dobijają... Nic z tym nie robię, tak samo jak wy, to nawet nie moja wina, że Suga-san się zabił. Tu nie chodzi o pojedyńcze osoby. Wszyscy powinniśmy poradzić sobie z tym razem. Jak drużyna.

W tym samym czasie, gdy okularnik skończył mówić, najniższy z drużyny, czyli Nishinoya, wstał i z płaczem wybiegł z sali gimnastycznej. Tanaka oraz Asahi wybiegli za nim i nim się obejrzało, został tylko kapitan, Hinata oraz Ennoshita. Reszta pewnie pomyślała, że skoro Noya sobie poszedł, to jest to dobra okazja do zrobienia tego samego. Koniec końców nie porozmawiali tak, jak chciał tego kapitan. Był z tego powodu bardzo zawiedziony. Sobą, że nie potrafił ich na nowo pojednać. Rozstali się, praktycznie się do siebie nie odzywając.

- Przepraszam, Suga... Nie umiem z nimi rozmawiać, gdy cię nie ma - kapitan spojrzał w górę, jakby zobaczył tam coś ciekawego. Kierował się powoli do domu, w końcu tam czekał na niego pewien list.

__________

Hejeczka.

Sorka, że tak długo nie było rozdziału, mózg mi pada od tych lekcji xd
No, ale udało się coś wyskrobać.

Miłego wieczoru, kochani~

Finally I can say that I love you // DaiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz