Rozdział 27

1K 99 9
                                    

Następnego dnia rano byłam totalnie niewyspana, ale nie przeszkadzało mi to w zrobieniu kawy dla wszystkich domowników mojego piętra. Chciałam mieć dzisiaj dobry humor, ale świadomość, że wszystko w twoim życiu było ustawione, jakbym była jakimś pieprzonym eksperymentem, nie napawa optymizmem. Miałam jeszcze tylko jedno zadanie... Musiałam jakoś pogodzić mojego ojca z Lokim, bo od kiedy się zjawił, Tony patrzy na niego z taką rządzą mordu, że odnoszę wrażenie, że gdybym tylko nie patrzyła z chęcią by to zrobił. Chwilę później w kuchni zjawił się zaspany Loki. Uśmiechnął się lekko i usiadł na swoim ulubionym miejscu.

-Nie musisz mnie unikać. - zauważyłam, a on podniósł na mnie swój pytający wzrok - Ma być normalnie, nie unikaj mnie.

-Nie unikam. Skąd Ci to przyszło do głowy? - zapytał

-Nawet się nie przywitałeś, więc mam podstawę by uznać, że mnie unikasz.

Zieonooki przez chwilę zastanawiał się nad moimi słowami, ale po chwili wstał, przytulił mnie i dał buziaka w policzek, uśmiechając się przy tym szeroko. Usłyszałam lekkie krząknięcie za plecami, ale je totalnie zignorowałam, bo wiedziałam, że to nikt inny, jak wiecznie niezadowolony, Stark. Lokes wrócił na swoje miejsce bez słowa, a ja posłałam ojcu mroźne spojrzenie. Podałam mu kawę i usiadłam na swoim miejscu koło Lokiego. Atmosfera rano była taka że można było by ją kroić nożem. Każdy milczał, jak grób i jedynie wymienialiśmy niezręczne spojrzenia. Ciszę przerywał dźwięk zegara w końcu pomieszczenia. Loki i Tony patrzyli na siebie od dłuższego czasu i widziałam, że każdy robi to z coraz większą złością w oczach.

-Kiedy przestaniecie zachowywać się, jak obrażone dzieci w piaskownicy? - zapytałam zdenerwowana

Oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem na twarzy i mierzyli mnie wzrokiem.

-Dobra, mam to w dupie. - powiedziałam wstając - Róbcie, co chcecie, ale nie chcę mieć w planach pogrzebu w najbliższych dniach. - rzuciłam po drodze do pokoju.

*Perspektywa Lokiego*

Zostałem sam na sam ze Starkiem. Wolałbym żeby Hannah jednak została, bo albo ja, albo on możemy naprawdę zrobić coś głupiego. Tony siedział przez dłuższą chwilę wpatrując się we mnie, a ja unikałem spojrzenia mu w oczy. Stark poszedł bez słowa do warsztatu, dlatego ja poszedłem do pokoju Hanny. Siedziała na łóżku i czytała książkę. Nie miała chyba za bardzo nastroju, a ja nie chciałem go bardziej psuć. Usiadłem obok niej na łóżku i spojrzałem w jej czekoladowe oczy.

-Tęskniłem... - stwierdziłem z uśmiechem

-Ja też tęskniłam - powiedziała i wtuliła się we mnie

-Przepraszam za wszystko. Nie chciałem żeby tak to wyszło. - tłumaczyłem się

-Naprawdę nie powinieneś już przepraszać. Co się stało to się nie odstanie. - powiedziała delikatnie - Zapomnimy o tym, proszę.

-Jak wolisz. - odparłem całując ją w czoło

-Tylko ani mi się waż obwiniać! - przygroziła mi palcem - Już jednego tutaj takiego miałam i jest to mega denerwujące.

-Masz na myśli Starka? On zawsze jest denerwujący - zaśmiałem się

-Może racja, ale wtedy przechodził samego siebie. - uśmiechnęła się szeroko - Myślałam, że jak Was zostawię samych to będzie jakaś draka.

-Twój ojciec poszedł do warsztatu. Chyba nie chciał wszczynać wojny. Z resztą ja też nie. Prawda jest taka, że ta nasza nie fajna relacja jest tylko przez sytuację z przed lat... - wyjaśniłem

-Chodzi mu nadal o Nowy Jork... Tak, wiem, ale jest coś co powinieneś wiedzieć. - powiedziała - To nie jest tak, że on jest zły na ciebie.

-Jak to nie? Przecież traktuje mnie jak najgorszego wroga.

-Po prostu po tych wydarzeniach bardzo to się na nim odbiło i naprawdę ty tam odgrywasz rolę trzecioplanową. Jak on cię widzi to przypomina mu się coś, co chciałby zapomnieć. - wyjaśniła

-Czyli co? - dopytałem

-Sam go zapytaj... Mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że przez tą całą wojnę z chitaurii Tony ma stany lękowe i często sobie nie radzi. A twój widok jest impulsem, który zmienia jego zachowanie w agresywne, bo chcę ukryć to, że najzwyczajniej w świecie się ciebie boi.

-On... On się mnie boi? - zdziwiłem się nie na żarty

Nie spodziewał bym się, że Stark się czegoś boi. Nie dość, że czegoś to jeszcze mnie. Teraz tłumaczy to wszystko. Mogę teraz zrozumieć czemu aż tak mnie unika, czemu martwił się tak o Hannę i nie chciał żeby miała ze mną kontakt. Ale nie może być tak cały czas. Muszę to jakoś zmienić na lepsze, bo mam pewne plany i nie chciałbym żeby nie wypaliły przez Starka. Muszę go jakoś do siebie przekonać... Tylko pytanie jak? Nie mogę zmusić go żeby mnie polubił ani żeby przestał się bać. Coś czuję, że będzie to zadanie rozłożone w czasie. Nie wiem, jak wiele mi to zajmie, ale postaram się.

Chwilę ciszy między mną a Hanną przerwała Wanda, która wpadła do pokoju.

-O, przepraszam... Nie wiedziałam, że jesteś zajęta - powiedziała, kiedy nas zobaczyła - Ale jesteś potrzebna nam na dole.

-Nic nie szkodzi. A co stało? - zapytała Hannah nie bardzo chcąc się ruszyć z miejsca

-Nat i ja mamy do ciebie pilną sprawę - wyjaśniła

-No dobra... - westchnęła blondynka - Loki nie obrazisz się jeśli pójdę? - zapytała

-Absolutnie. Tylko wróć tu potem - uśmiechnąłem się lekko

Po chwili poczułem jej delikatne usta na moich. Jej bliskość była dla ważna, a nawet najważniejsza. Ile bym dał żeby tak było zawsze! Hannah poszła ze swoją przyjaciółką, a ja zostałem sam w jej pokoju. Ale nie na długo. Po chwili też byłem w drodze, drodze do warsztatu Starka, gdzie czeka mnie trudna rozmowa...

𝑨𝒍𝒘𝒂𝒚𝒔 𝒃𝒆 𝒚𝒐𝒖𝒓𝒔𝒆𝒍𝒇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz