Rozdział 4 - Natalia

61 4 6
                                    


Dziewczyna siedziała po turecku na łóżku, ubrana w biały top i czarne spodnie. Kasztanowe włosy opadały jej luźno na ramiona. Na biurku leżały rozwalone rzeczy jej kuzyna i kosmetyki, którymi przed chwilą maskowała ślady pobicia na jego twarzy. Oskar zaledwie chwile temu wyszedł z mieszkania na sztukę baletową swojej młodszej siostry. Natalia wpatrywała się pustym wzrokiem w ścianę przed sobą. Próbując pozbierać wszystkie myśli w głowie. Jej kuzyn był ofiarą przemocy domowej, wujek go bił. Od dawna coś podejrzewała wiedziała, że Oskar ma problemy z kolegami w szkole i domyślała się, że w domu też nie jest dobrze. Nie sądziła jednak, że aż tak. W dodatku kiedy chłopak przebierał się w garnitur zobaczyła przez chwilę bandaż na jego przedramieniu. Udawała przed nim, że nic nie zauważyła ale okropnie się o niego martwiła. Sama od pół roku leczyła się na depresję chodź nikt z rodzinny o tym nie wiedział. Zastanawiała się jak może rozpocząć rozmowę ze swoim kuzynem jak wyznać mu, że jej ojciec też nigdy nie obchodził się z nią delikatnie mimo, że najgorsze co kiedykolwiek się stało to szarpanina. Jak mu wytłumaczyć, że wie co to znaczy nienawidzić swojego życia, siebie, czuć ciągły ból, nie mięć siły do życia. Jak pokazać mu, że go rozumie i jednocześnie go nie spłoszyć. Usłyszała rozmowę dochodzącą z klatki schodowej. Rodzina wraca z zakupów. Westchnęła zirytowana i poszła otworzyć drzwi.

-Żadnego kundla w moim domu!- powiedział stanowczo tata.

-Ale... - jęknął Michał

Brat Natalii od dawna marzył o psie, natomiast jej ojciec był nieugięty w przekonaniu, że nie trzyma się zwierząt w bloku i nie dał się złamać. Choć dziewczyna nigdy się nie wtrącała w te kłótnie to skrycie kibicowała bratu. Wierzyła w to, że gdyby miała zwierzaka czułaby się odrobinę mniej samotna. Mała kuleczka, która cieszyłaby się na jej widok, pocieszała w gorszy dzień liżąc po policzku. Jednak w przeciwieństwie do swojego brata już dawno zrozumiała, że tata w takich sprawach jest nie ugięty i nie ma najmniejszych szans na to, że zmieni zdanie. Hałas, który członkowie rodziny roztaczali wokół siebie, wywołał w Natalii irytacje. Postanowiła wyjść na spacer i zaznać trochę spokoju.

Na dworze panował przenikliwy mróz ale dziewczyna pochłonięta myślami w cale tego nie odczuwała. Szła przed siebie nie do końca wiedząc tak naprawdę, gdzie i po co. Kiedy tak krążyła po ulicach miasta zorientowała się, że jest nie daleko ośrodka terapeutycznego, w którym od paru miesięcy się leczyła. Dziś była sobota, dzień terapii grupowej. Zaczynała się za 20 min. Psycholog dziewczyny od dawna namawiała ją do przyjścia ale dziewczyna zawsze uważała, że to głupie. W czym pomoże jej wysłuchiwanie problemów innych ludzi? Dlaczego ona sama miała otwierać się przed innymi? Lecz dzisiejsze spotkanie z Oskarem kompletnie zmieniło jej punkt widzenia. Sama chciała mu pomóc, opowiadając o sobie i przekonać go do zwierzeń. Czyż nie tak działały właśnie terapie grupowe? Nie miała pojęcia jak zacząć rozmowę z kuzynem, może tam znajdzie odpowiedź? Ruszyła wąską uliczką w kierunku urokliwego budynku w klasycystycznym stylu. Obok krwistoczerwonych drzwi wisiała tabliczka z napisem OŚRODEK TERAPEUTYCZNY ,,ŚWIATŁO DLA ŻYCIA". Dziewczyna przypomniała sobie jak bardzo denerwowała ją ta nazwa kiedy przychodziła tu na pierwsze wizyty, teraz widziała w niej pewien urok.

Do rozpoczęcia zostało jeszcze dziesięć minut, wszędzie było pełno młodych ludzi. Niektórzy rozmawiali ze sobą, inni siedzieli w kącie skuleni, jeszcze inni łypali spode łba na wszystkich dookoła. Natalia poczłapała w kierunku maszyny z ciepłymi napojami na końcu korytarza i wrzucając parę monet kupiła gorącą czekoladę. Dopiero kiedy weszła do budynku zrozumiała jak bardzo była zmarznięta. Słodki napój rozgrzewał ją od środka, a gorący kubek ogrzewał skostniałe dłonie. Stała w kącie korytarza obserwując osoby, które na ostatnią chwilę zajmowały swoje miejsca w kole krzeseł ustawionym na środku pomieszczenia. Dziewczyna pośpiesznie dopiła czekoladę i również zajęła miejsce. Krzesła były szerokie, wymoszczone poduszkami, tak że można było się w nich wygodnie rozsiąść i zapaść niczym w fotelu. Całe pomieszczenie było urządzone w ten sam sposób wszystko nastawione na wygodę i komfort. Chorzy, którzy tu przychodzili mieli poczuć się przytulnie i swobodnie, jak w domu.

Do pokoju weszła pani psycholog. Jeżeli była jakkolwiek zaskoczona widokiem Natalii, to nie dała tego po sobie poznać. Przywitała się ze wszystkimi, po czym zajęła ostatnie wolne miejsce w kole. Spotkanie zaczęło się od tego, że wszyscy mieli się przedstawić, następnie opowiedzieć o tym jak ostatnio się czują. Natalia siedziała, obserwując innych mówiących i podziwiając ich za odwagę. Słuchając wypowiedzi doznawała coraz większego szoku, że mimo różnych historii wszyscy myślą tak samo jak pozostali, wszyscy myślą jak ONA. Nie mogła uwierzyć jaka siła rodzi się w tych ludziach mimo, że wszyscy byli chorzy to jedni wspierali drugich. Terapeutka zadawała pytania nakierowując rozmowę, wskazując, w którą stronę warto iść, a uczestnicy wzajemnie rozwijali temat.

- Natalio? – Zwróciła się do mnie pani psycholog.

Oczy wszystkich skierowane były w jej stronę.

- Tak? – Zapytała

- Czy chciałabyś się z nami czymś podzielić?

Dziewczynę zamurowało. Nie spodziewała się tego, choć było oczywiste, że skoro tu jest to przyjdzie również jej kolej na zwierzenia. Powinna być gotowa... ale nie była, nie chciała się odzywać przy tylu ludziach.

- Może jeszcze nie dzisiaj?

- Jak uważasz ale pamiętaj, że największa korzyść z tych spotkań jest wtedy kiedy czynnie bierzesz w nich udział.

- Dobrze.

Dyskusja ruszyła dalej. Spotkanie potrwało jeszcze półgodziny. Kiedy wszyscy szykowali się do wyjścia Natalia poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła swoją terapeutkę.

- Pani Natalio czy mogę z panią jeszcze chwile porozmawiać?

- Oczywiście.

Usiadłyśmy na krzesłach w rogu pomieszczenia, kiedy wszyscy już wyszli psycholog zwróciła się do dziewczyny:

- Jak się pani czuję po spotkaniu?

- Bardzo mi się podobało.

- Cieszy mnie to. Uważam, że będzie to dobra forma leczenia dla pani ale nie w tej grupie.

-Dlaczego?

- Ta grupa jest już zamknięta. Pozwoliłam pani tu zostać, żeby w końcu przełamała pani strach przed tą formą terapii. Jednakże na stałe proponuje pani dołączenie do nowej grupy, którą chce otworzyć. Nim ona ruszy minie jeszcze trochę czasu ale pani oraz jeszcze jeden pacjent już zostaliście do niej zakwalifikowani. Co pani na to?

- Chętnie.

- W takim razie będę panią jeszcze informować, a na razie widzimy się we wtorek na naszym spotkaniu indywidualnym. Do zobaczenia. – uśmiechnęła się.

- Dowidzenia. – Również się uśmiechnęłam

Kiedy wracałam do domu w mojej głowię kłębiło się od mnóstwa myśli. Jeszcze długo nie mogłam zasnąć myśląc nad tym czego tam doświadczyłam. Zrozumiałam już jak chcę pomóc Oskarowi. Miałam zamiar zrobić wszystko, żeby on również trafił do naszej grupy.

TerapiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz