Rozdział 7 - Harry

125 9 0
                                    

- Chyba nie powinieneś tam iść - powiedziała Moni, kiedy szliśmy ulicą.

Było bardzo wcześnie i niewiele osób wyszło z domów, więc nie byłem w niebezpieczeństwie. W każdym razie, Jared (jeden z ochroniarzy) był z nami na wypadek gdybyśmy wpadli na jakichś fanów. Chociaż nie wydawało mi się to prawdopodobne, mogliśmy spotkać kogoś, kto będzie chciał zrobić sobie ze mną zdjęcie. Nic wielkiego. Może jacyś fani będą chcieli zrobić sobie zdjęcie z Moni, ale ona tylko spojrzałaby na nich, jakby się pytała "Co jest nie tak z twoją twarzą?'. Albo zrobiłaby coś, żeby mnie ośmieszyć. Wychodzenie gdzieś z nią zawsze było dla mnie zagrożeniem.

Poszliśmy na kawę, bo chciała porozmawiać ze mną na osobności, więc zaproponowałem wspólną kawę przed jej zajęciami na uniwersytecie.

- Dlaczego nie? - zapytałem, otwierając przed nią drzwi. Weszła do środka, zanim mi odpowiedziała.

- Bo zgłosi cię na policję, a nikt nie chciałby czytać w gazetach o tym, jak Harry Styles został stalkerem - powiedziała, a ja głośno zachłysnąłem się powietrzem.

- Nie jestem stalkerem!

- Tak, jesteś - upierała się, kręcąc głową. - Byłeś w warsztacie dwa dni z rzędu i chcesz iść jeszcze dzisiaj, żeby ją tylko zobaczyć. To się nazywa bycie stalkerem, Styles. Jeżeli chcesz, dam ci słownik, żebyś mógł sprawdzić sobie definicję tego słowa. Jestem pewna, że znajduje się obok niej twoje zdjęcie - droczyła się ze mną, a ja założyłem ręce na piersi i zatrzymałem się. Zrobiłem nawet smutną minkę. Ona zatrzymała się i spojrzała na mnie ze zmęczeniem. - Nadal nie rozumiem, dlaczego umawiają się z tobą starsze kobiety. Jesteś takim dzieckiem - oznajmiła szatynka, a ja spojrzałem na nią z szokiem.

- Wcale nie! - Okay, to zabrzmiało dziecinnie. Ale to nie moja wina, to Moni budziła moje wewnętrzne dziecko. - A ja mam swój sposób na kobiety, tylko jeszcze go nie widziałaś - powiedziałem jej z mrugnięciem, a ona przewróciła oczami.

- Bo twój sposób by na mnie nie zadziałał i tylko doprowadziłby do twojej kastracji. Ale poważnie mówię, nie możesz znów iść do warsztatu, bo jeszcze czymś w ciebie rzuci. Jestem tego pewna - dodała, a ja ruszyłem w stronę baristy, by złożyć nasze zamówienie.

- Czyli mówisz, żebym poczekał zanim znowu tam pójdę? - zapytałem, a Moni ignorowała mnie, próbując się zdecydować na co ma ochotę.

- Tak. Daj jej przestrzeń. Z tego co powiedziałeś nam wczoraj, ona nie jest przyzwyczajona do tego, by ktoś tak bardzo na nią naciskał, dlatego odpuść jej na chwilę. Chcesz, żeby cię znienawidziła? - zapytała, kiedy w końcu złożyła zamówienie. Ja poprosiłem o to samo.

- Oczywiście, że nie - odpowiedziałem szybko. To była ostatnia rzecz, jakiej chciałem. - To dziwne, nie lubię czuć się zagubiony, kiedy chodzi o dziewczynę. Jak myślisz, dlaczego ona jest taka zamknięta w sobie? - zapytałem, kiedy odeszliśmy kawałek by zaczekać na nasze kawy. Moni poprosiła też o bułeczkę cynamonową i zachichotałem, gdy barista wręczył jej słodkość.

Moni droczyła się z Zaynem, że jego włosy wyglądają jak bułeczka cynamonowa odkąd je rozjaśnił. I miała rację. Po za chwilą, w której były różowe po tym jak Moni wykręciła mu numer. Oh, to było zabawne. Zdjęcie, które wtedy zrobiła nadal było na mojej tapecie.

- To na pewno ma coś wspólnego z czymś, co jej się przytrafiło i nawet nie myśl o tym, że ona powie ci, o co chodzi. To musiało zostawić na niej ogromną bliznę, skoro tak bardzo się zmieniła, tak jak powiedziała ta pani z warsztatu, prawda? - Skinąłem głową, bo całkowicie się z nią zgadzałem.

Pamiętałem wszystko, co Sheila powiedziała mi wczoraj i żałowałem, że nie wiedziałem, jaka Hannah była wcześniej. Zastanawiałem się, czy czułbym do niej to samo. Może nie zwróciłaby mojej uwagi tak bardzo jak teraz. Może to, co tak bardzo mnie do niej przyciąga to ten smutek w jej oczach i sposób, w jaki wszystkich od siebie odpycha.

Music Sheet [Harry Styles] || Pierwsze Polskie TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz