- Długo tu stoisz? - zapytałam zmieszana.
- Wystarczająco, aby stwierdzić, że masz świetny głos. - uśmiechnął się, a ja podziękowałam.
- Gotowa na Boże Narodzenie? - zapytał Finn.
- Pytasz się tylko, bo nie wiesz co powiedzieć i jak zacząć rozmowę. - stwierdziałam. - Tak, już od początku grudnia.
- Rozgryzłaś mnie. - zaśmiał się Wolfhard. - Mogę mieć do ciebie prośbę? - zaczął, a ja skinęłam głową.
- Czy mogłabyś mnie traktować...jak normalnego nastolatka? - spojrzał na swoje buty.
- Nigdy nie traktowałam cię inaczej i nie zamierzam. No chyba, że ze parenaście lat wygrasz Oscara, to wtedy będziesz moim idolem. - zaśmiałam się, a Finn zawtórował.
Siedzieliśmy jeszcze przez dłuższy czas w sali i rozmawialiśmy, jak starzy, dobrzy przyjaciele. Zapomniałam, że o tym marzyłam, że Finn to mój crush.
Mój telefon zawibrowałam, przeprosiłam chłopaka i odebrałam.
- Gdzie ty do cholery jasnej jesteś? Miałaś być w domu półgodziny temu. Jeśli za piętnaście minut cie nie będzie, to... - nie skończyła mama.
- Jejku, już biegę. - powiedziałam. Rozłączyłam się i zaczęłam ubierać kurtkę.
- Co się stało? - spytał za niepokojony Finn.
- Mam dzisiaj co roczną przed świąteczną kolację z Grazerami. - i zaczęłam biec w stronę drzwi.
Biegłam w stronę domu szybciej, niż wcześniej.
Była minutę przed czasem, a Państwo Grazer oraz Jack siedzieli już przy stole.
- Cześć Holly! - wstała od stołu Pani May i przywitała się.
- Dzień dobry. Ja pójdę się przebrać. - oznajmiłam.
Jak szybciej pobiegłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam wertować wieszaki.
Wybrałam zwykłą czarną sukienkę.
Ściągnęłam bluzę oraz spodnie i podeszłam do lustra.
- Jezu jaka ty jesteś gruba, Holly. - szepnęłam do siebie.
Ubrałam sukienkę oraz rajstopy i udałam się do salony.
Zaczynamy najlepszy dzień w roku.