Wróciliśmy właśnie z kawiarni, do której zabierali nas rodzice, jak byliśmy mali. Mali, może jak byliśmy młodsi z Marceliną. Z Carolem, jeździliśmy tam wtedy jak, miał urodziny lub było jakieś święto. Zaniedbaliśmy trochę tą tradycję, ale mimo wszystko staramy się ją ciągnąć. Mały zamówił jak zwykle gofry z lodami i czekoladową plewą, ja kawę, nie miałem jakiegoś specjalnego apetytu, na lody, albo cokolwiek. Marcelina była dalej zła. Nie dziwię się jej, ale jest moją młodszą siostrą, martwię się o nią. To dziwne? Każda próba rozmowy z nią, kończyła się w wzrokiem "zabij się", albo odsunięciem się. Carol nie wiedział o co chodzi, ale próbował rozśmieszyć Marcelinę, myślał, że chodzi o chłopaka. Bawiło mnie to, oczywiście optymistycznie. Było to miłe. Marcelina w końcu się uśmiechnęła, a chłopak wiwatował, jakby podbił wierzę wielkiego zamku.
- Wróciliśmy! - Krzyknąłem i rzuciłem kluczyki do miski. Postawiłem, torbę małego i moją obok wieszaka.
Marcelina odrazu poszła do pokoju, nawet nie przywitała się. Mały pobiegł w stronę taty.
- Czeeeść mały. - Odezwał się mężczyzna po czterdziestce i podniósł go.
Uśmiechnąłem się i przywitałem się z mamą.
- Co jest Marcelinie?
Machnąłem ręką i przeskoczyłem przez kanapę kładąc się na niej. Mogłem wyczuć jak mama patrzy na mnie oburzona. Zabrałem pilot i zacząłem przeglądać kanały. Zatrzymałem się na jakimś sportowym, akurat leciały zawody pływackie. Marcelina lubi na to patrzeć, zawsze mówiła, że są tacy pociągający, że agh. Zawsze się z tego śmiałem, ale dzisiaj byłem lekko przygnębiony. Zauważyłem jak Wishy się obudził.
- Hejka staruszku. - Pogłaskałem owczarka. - Chodź tutaj. - Pokazałem miejsce obok mnie.
Staruszek wskoczył i położył mordę na moje nogi.
- ARON! - Krzyknęła matka.- Zrzuć go!
- Kochanie, przestań, Wishy ma juz swoje lata, zależy mu się. - Zaśmiał się mój ojciec.
Owczarek towarzyszy mi od moich urodzin. Dostałem go jak skończyłem 6 lat. Był to najlepszy prezent w życiu jak go dostałem. Na początku "wykorzystywałem" go do podrywania dziewczyn, tata się ze mnie śmiał, ale później uświadomił, że pies to zwierzę, o które powinno się dbać, a nie je wykorzystać. Jest bardzo kochany. Zawsze gdy było mi smutno, skakał wokół mnie bardzo mnie to rozbawiało i pocieszało.
- Jak myślisz staruszku, co zrobić? - Spojrzałem na niego, a on podniósł uszy.
Zacząłem go głaskać za uchem i oglądać jakiś reportaż sportowy. Jak zwykle, kto z kim gra, kto wygrał ostatni mecz i jakieś tam "hot temaciki". Trochę zabawne, ale jakoś rozluźnia mózg.
- Co jest Marcelinie? - Spytał tata i usiadł na fotelu obok. - Jakoś taka wróciła niezadowolona. Carol mówi, że to przez chłopaka.
Spojrzałem na ojca i nic nie mówiłem, tylko głaskałem Wishy, by się uspokoić.
- Nie chodzi o chłopaka? - Powiedział ojciec.
Zamknąłem oczy na znak "tak".
- Chodzi o Ciebie?
Przytaknąłem głową i odrzuciłem ją do tyłu, wolną ręką przyciskając kąciki oczu.
- Nie wiem co mam robić. - Spojrzałem na ojca. - Tak się oburzyła, że magia. Nie wiem co ja ugryzło. Ja tylko..
- STOP! - Powiedział mężczyzna i przerwał mi tłok informacji. - Najpierw chcę wiedzieć co się stało.
Spojrzałem na ojca i zacząłem opowiadać:
YOU ARE READING
Strangelove
Teen Fiction" - PRZYCISZ TO W KOŃCU ! - krzyczała jego matka. Chłopak odłożył gitarę i wyłączył piecyk. Wyszedł z pokoju i udał się do salonu, po butelkę wody. Przeskoczył przez kanapę i wyciągnął rękę po wodę. Matka zabrała mu butelkę sprzed nosa. - Nie, alb...