Rażąca Prawda

161 4 0
                                    

    Rano dziewczyna nie miała ochoty wstawać. Ostatnio wszystko wydawało jej się obce. Chciała tylko obecności Martyny. Nawet zbliżające się wielkimi krokami Święta Bożego Narodzenia nie były w stanie jej rozweselić. Dopadła ją chandra. Jej rodziców od początku grudnia nie było w domu. Chcieli dostać podwyżkę, aby wspomóc rodzinny budżet przed świętami. Anka wiedziała jednak, że to tylko wymówka, ażeby ominąć gwiazdkowy amok. Z tego powodu czuła do nich nienawiść. Nie potrafiła wybaczyć im, że nie ma ich, kiedy obecność rodziców naprawdę jest potrzebna. Przeżyła przecież tragedię.
Następnego dnia Anka zaraz po obudzeniu się chwyciła za telefon. Była sobota, więc mogła pozwolić się na lenistwo. Napisała do Martyny, czy ta chce się z nią zobaczyć. Po otrzymaniu odpowiedzi twierdzącej i ustaleniu godziny spotkania, dziewczyna zeszła na śniadanie i szybki prysznic. Jedząc płatki usłyszała, że dzwoni jej telefon. Wbiegła na górę mając nadzieję, że to mama albo tata. Pomyliła się. Tym razem to Martyna. Odebrała.
-Ania, co ty na to, aby spotkać się wcześniej? Spędzilibyśmy razem więcej czasu i może pójdziemy na zakupy?
-Świetny pomysł!
-To co, za dwadzieścia minut w galerii?
-Okej.
-Będę czekać. Buziaki.
Rozłączyła się i zdała sobie sprawę, jak niewiele czasu jej zostało. Szybko się ubrała, wzięła pieniądze, telefon i torebkę i pobiegła na przystanek autobusowy.

*****

   Na miejscu faktycznie czekała na nią Martyna. Przywitały się i ruszyły na rundkę po sklepach. Bawiły się świetnie. Anka będąc w towarzystwie przyjaciółki kompletnie zapominała o swoich problemach. Uwielbiała spędzać czas z tą pozytywną i motywującą osobą. Imponował jej sposób bycia Martyny. Nigdy nikogo tak nie lubiła. Przy niej z wrednej, oziębłej jędzy stała się miłą i wrażliwą nastolatką. W zaledwie parę miesięcy zmieniła się na lepsze. Zmianę tę zauważyli wszyscy.
   Po skończonych zakupach postanowiły udać się do kawiarni na jakieś latte.
-Wiesz, super jest mieć taką osobę jak ty- powiedziała Anka.
-Mnie najbardziej dziwi to, że nie załamałaś się po stracie Janka.
-Tylko dzięki tobie jakoś się trzymam. Wszystko działo się tak szybko. Nawet nie zdążyłam się pożegnać... Nie szanowałam go. Teraz żałuję.
-Często rozumiemy jak ważne coś jest, dopiero po jego stracie.
-Miałaś tak? Że odszedł od ciebie ukochany chłopak? Na przykład z tobą zerwał?
-Wiesz...- jej ton zabrzmiał niepewnie.
-Co mam wiedzieć?
Martyna ciężko westchnęła.
-Nigdy nie miałam chłopaka. Jestem... No jakby to określić... Lesbijką.
Anka nie mogła sobie tego ułożyć w głowie. Nienawidziła homoseksualizmu. Gardziła nim.
-Muszę już iść- powiedziała zdecydowanym i zalatującym lekką grozą tonem.
-Ale Anka, wysłuchaj mnie do końca!
-Nie. Nie będę cię słuchać. Nie dzwoń, nie pisz... Zapomnij o tym, że mnie znasz.
-Tylko dlatego, że jestem innej orientacji?!- wrzasnęła oburzona i załamana Martyna.
-Nie wiem. Muszę wszystko przemyśleć. Pa.- wyszła i zaczęła płakać. Czuła się okłamana. Nie chciała znać Martyny. Nie dochodziło do niej, jak w ogóle można być homoseksualistą. Dla niej było to obrzydliwe.
Do wieczora płakała. Czuła, że straciła grunt pod nogami. Zablokowała Martynę wszędzie, gdzie się dało. Chciała zniknąć.

Legalna Lesbijka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz