Shock.

64 5 9
                                    

-Adam... - wymruczał żałośnie Theo, podczas gdy starszy siedział na nim, unieruchamiając go. Stałam jak wryta, patrząc naprzemiennie na cały syf na podłodze i na chłopaków.
-Przestań... się kurwa miotać idioto... o... Lea... - odetchnął Adam, patrząc na mnie i rozlewając większą ilość wody utlenionej na wręcz zmasakrowaną twarz Hutchcrafta, który przy okazji zaczął piszczeć i wydmuchiwać niefortunnie wylaną wodę z nozdrzy. Co tu się odjebało - nie miałam pojęcia.
-Możecie mi powiedzieć... co wy... - zapytałam. Adam spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, jakby chciał spytać ,,na serio, Lea?". Uniosłam brwi, siadając po turecku za głową Theo. Nachyliłam się tak, by patrzeć centralnie na jego twarz. No i co teraz, skurwysynu? Karma wraca, co? Dobrze mu tak. Uśmiechnęłam się do niego szyderczo, po czym zwróciłam wzrok w stronę Adama.
-Tyle nerwów mi upierdoliliście... ten się zaczął nawalać z ochroniarzami, Ty gdzieś zwiałaś, a robić przy tym fajtłapie nie ma komu - warknął Anderson, kręcąc głową i dociskając bandaż do pękniętej skóry. Hutchcraft zaczął go zwyczajnie okładać rękoma. O nie nie... złapałam go za nadgarstki całą swoją siłą i ułożyłam je za jego głową
-Lepiej mnie puść, sunia. Bo pożałujesz dzisiaj... - parsknął Theo. Naprawdę miałam ochotę napluć mu w twarz. Jednak Adam miał lepszą karę - była to woda utleniona, zamieniająca bezczelne pierdolenie szczyla w bełkot i zaraz potem pisk. Cieszyło mnie, że potrafił trzymać moją stronę, choć tak praktycznie... nie w jego interesie był ten bałagan ze mną. Jedno wiedziałam na pewno - w przeciwieństwie do szajbusa mogłam na nim polegać. Był normalny, czasem trochę jednak oderwany od świata i trochę tajemniczy, ale ceniłam go mimo wszystko. Gdyby nie on - kto wie, jakie pomysły wpadłyby do łba Hutchcraftowi. Wolałam się chyba jednak nad tym nie zastanawiać...
~~~~~~~
Po całym ,,zabiegu" nie odchodziłam od Adama na krok. Krążyłam za nim doczepiona, zupełnie niczym cień, szerokim łukiem wymijając Theo. Addie nie protestował, więc robiłam to, co uważałam za słuszne. Gdy stanął w kuchni, objęłam go ramionami jak małpka i wtuliłam policzek w miejsce pomiędzy jego łopatkami. Jak cholernie mi tego brakowało - swobody ruchu i spokoju. Od czasu zwolnienia z pracy byłam w jednej wielkiej bieganinie, nie mogłam się pozbierać. W tym momencie to miałam - choć na te parę sekund. Adam jednak postanowił to załatwić w inny sposób. Odwrócił się w moją stronę, po prostu mnie ściskając i gładząc po włosach... co?

-Boisz się Theo? Bo tak z Ciebie to wszystko odczytuję... - spytał, uprzednio kontrolując, czy obiektu jego wzmianki nie ma w pobliżu. Zmarszczyłam brwi, szczerze nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie miałam zielonego pojęcia o tym, jaki mam stosunek do Theo. Nie przepadałam za nim, ale ostatecznie byłam w stanie go tolerować. Pokręciłam głową i wzruszyłam ramionami.

-Nie wiem, Adam... to ciężkie. Ja po prostu skupiam się na pieniądzach i na tym, by nie zginąć w butach, a kto wie czy nawet i nie bez... - Adam przytknął mi dłoń do ust. Skierował wzrok przed siebie, wodząc za czymś oczyma. Domyślałam się, że chodzi o to, że Theo zaczął się krzątać. W tej samej pozycji ruszyliśmy do jego pokoju. Zdziwiłam się dość mocno. Czy aż tak chciał gadać na osobności? Przymrużyłam oczy, siadając z nim na łóżku.
Jego pokój wyglądał jak coś wyrwanego z kontekstu.

Był tu względny porządek w porównaniu do reszty domu, no i z pewnością było przytulniej. Od razu otuliłam się kołdrą, czując jakiś śladowy komfort. Adam przysiadł tuż przy mnie i nie narzucając się objął mnie ramieniem. Pozwoliłam sobie na przymknięcie oczu i oparciu karku o jego biceps. Przez dłuższą chwilę milczeliśmy, jedynie nasze oddechy rozmawiały ze sobą. W końcu przerwałam ciszę

-Tak. Trochę się go boję, jednak chyba przeważa nad tym żal i wstyd - wymruczałam niepewnie, po moich słowach czując dłoń chłopaka na swoim brzuchu. Spojrzałam na to, co robił, by w razie przymusowego czynu z jego strony mieć jak zwiać. Nie odsuwałam się jednak, nie chcąc ukazywać niepewności również wobec i niego. Chyba nawet nie potrafiłam, jeśli mam być szczera. Już rozjaśniałam sobie sprawę tego, że czuję jakąś sympatię do niego. Jego dłoń powędrowała w górę, zatrzymując się nad moją lewą piersią.

-Nie ważne jest to, co słyszysz uszami, co dzwoni w twojej głowie. To jest ważne, Lea - mruknął, gładząc miejsce, w którym trzymał rękę. Wypuściłam głośno powietrze, zwyczajnie obejmując Adama i gładząc jego kark. Miał tyle racji, ale co ja mogłam z tym zrobi? Po prostu nie potrafiłam wyzbyć się z siebie myśli, że zginę marnie i bez grosza przy duszy.

Oparłam usta o jego szyję, a nogi oplotłam na biodrach mężczyzny. Zwinęliśmy się w jedną, zbitą i ciepłą całość. Nic nie było wymuszone, wszystko było czyste, nawet składane przeze mnie pocałunki na jego szyi. Posypały się one jeden za drugim, kolejny za kolejnym. Nie było to nic zobowiązującego. Chciałam oddać mu całe ciepło, które on do tej pory dał mi.
Przestaliśmy dopiero w momencie, gdy otwarte z impetem drzwi trzasnęły o ścianę, a do pokoju wszedł Theo. Jak zwykle.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 28, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lost In A DistanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz