Pain.

121 5 3
                                    

-Le...a... - wysyczał mi do ucha, opierając o moje ramię klejącą od potu i niechlujnie wypitego alkoholu brodę. Czułam, że zaraz skończy i będzie po wszystkim. Ja natomiast nie miałam dzisiaj na to siły - przynajmniej nie po tym, co widziałam - ale i tak oczywiste było to, że i tak to zrobię. Mój mózg przecież działa akurat w tej kwestii sam.

Fakt faktem, w umowie nie było nic na temat tego, że Theo ma się ograniczać co do innych dziewcząt. Ale niech chociaż nie robi tego przy mnie, bo w takim, kurwa, wypadku, jego dotyk sprowadza do mojego gardła tylko i wyłącznie wymiociny, a nie dźwięki zadowolenia, czy choćby podniecenia.

Theo objął mnie nagle, przyciskając moje ciało do swojego, a przesiąknięte mną palce wpakował mi do ust. Sugerujesz, bym się zamknęła, bo ,,źle dziś jęczę", Hutchie? Dobra. Masz to, co cię tak bardzo jara. Zaczęłam pokrzykiwać i dyszeć, udając, jak bardzo jest mi dobrze. Chciałam już to po prostu skończyć. Co za dureń. Nabrał się na to - na moje aktorstwo, a raczej jego marną pozostałość, którą wyniosłam z czasów chodzenia na zajęcia teatralne. Dyszał znacznie szybciej, z zadowoleniem wyciągając język, by polizać mój policzek. Wypuściłam z siebie powietrze. Najzwyczajniej w świecie już nie wytrzymywałam. Drażnione w intensywny sposób nerwy automatycznie doprowadzały moje ciało do końca. Zacisnęłam dłonie na ścianie kabiny, co Theo wyłapał. Przyspieszył nagle, wywołując w moim podbrzuszu uczucie zbierania się jednoczesnego ciepła, które było oczywiste ze względu na takie a nie inne bodźce, jak i ucisku, spowodowanego pewną niechęcią do Hutchcrafta. Teraz każdy ruch bolał coraz bardziej, gdy zacieśniałam się na jego męskości. Ale jemu to nie przeszkadzało. Dalej poruszał się z taką samą siłą. Zaczynało boleć
-Theo... - mruknęłam przez jego palce, marszcząc brwi. Nie odpowiedział. Oddał długi wydech do mojego ucha, a ja w tym samym momencie zajęknęłam ze słyszalnym bólem, stając nagle w miejscu i również dając upust fizycznemu ,,zadowoleniu". Theo zaśmiał się, szyderczo wręcz, patrząc, jak policzkiem przylegam do ściany. Klepnął mnie bez jakiegokolwiek wyczucia w kobiecość, po czym pogładził mnie po plecach, rozprowadzając jednocześnie po nich wilgotną mieszankę naszych płynów. Sięgnęłam szybko po papier toaletowy. Brzydziłam się go teraz jeszcze bardziej niż na samym początku. Do moich oczu ponownie napłynęły tak bardzo niechciane łzy. Lea, nie becz przy nim, idiotko... cholera, już za późno. Teraz dopiero poczułam, jak bardzo nisko upadłam. Upadłam przez swoją głupotę.
-I czemu płaczesz? Nie udawaj, że nie było dobrze - mruknął Hutchcraft. Usiadłam bezsilnie na zamkniętej ubikacji, uprzednio wciągając majtki i poprawiając sukienkę. Patrzyłam na niego załzawionymi oczyma, próbując siłą woli powstrzymać przypływ kolejnych gorących potoków na moje policzki. Uśmiechnął się złośliwie

- Żałosne. - Dodał, po czym machnął ręką, wciągając bokserki i spodnie do góry. W końcu wyszedł z kabiny. Spuściłam głowę, próbując wszystko sobie posegregować w myślach. Ale nawet i na to już nie znajdowałam siły.
-O, cześć - usłyszałam nagle rozchodzący się łazienkowym pogłosem ton. Boże, Adam...
-No hej, Addie - Odparł Theo. Brzmiał tak wesoło, szczęśliwie, podczas gdy ja skulona powstrzymywałam gniew, płacz i wszystko co negatywne, choć tak naprawdę miałam ochotę się wydrzeć.
-Gdzie Lea? - Spytał cicho. Theo nie odpowiedział, albo zrobił to wzruszeniem ramion, nie wiedziałam.
-Szukaj jej sobie - mruknął, zatrzaskując drzwi. Odetchnęłam, z myślą, że Adam wyszedł za nim. Zaczęłam pociągać nosem i ocierać policzki, by nagle zauważyć, jak większa łuna światła wpływa do kabiny, by zostać zaburzona przez cień. Spojrzałam w górę. Stał nade mną Adam, z lekko przerażoną miną.
-Co on...
-Nic - fuknęłam, zanim zdążył dokończyć - On po prostu nie ma wyczucia. W dodatku brzydziłam się go dzisiaj. To nie jego wina. Ja sobie coś jak zwykle ubzdurałam - próbując jakoś wyjść z nieprzyjemnej sytuacji prychnęłam, patrząc na reakcję Adama. Jego wyraz twarzy mimo moich usilnych starań był niezmienny. Urwał nieco papieru i wyciągnął z kieszeni kamizelki grzebień. Wystawił do mnie dłoń.
-Chodź. Pomogę Ci się ogarnąć.
~~~~~~~
Siedziałam na blacie zlewu, a pomiędzy moimi nogami stał Adam. Starannie ocierał moją twarz z tuszu, który rozpłynął mi się po policzkach, jak i z rozmazanej szminki, która od zawsze była nieodłącznym skutkiem pocałunków z Theo.

-Co Ci kurwa odbiło, żeby wywieszać to ogłoszenie? Nie wiesz, że mogłaś trafić na jakiegoś totalnego perwersa? Starego dziada, albo psychopatę z jakimiś... chorymu skłonnościami?
-Na tego drugiego chyba trafiłam - zaśmiałam się, mimo prawdziwości moich słów. Adam zacmokał jedynie
-Nie przesadzajmy. Musisz go po prostu... poskromić, jeśli nie chcesz, by ci sprawiał ból. On nie wie, co ty czujesz, co cię boli, a co ci sprawia przyjemność. To dzieciak. - westchnął Addie, wbijając swoje niebieskie oczy w moje, jakby mówił mi naprawdę coś na wagę złota. Położyłam dłonie na jego ramionach, marszcząc brwi
-Jestem tylko jego lalą do rżnięcia, co ja mam tu do gadania? - zakpiłam. Chłopak otworzył delikatnie usta. Chyba nie dowierzał zbytnio moim słowom
-Czy Ty naprawdę tak o sobie myślisz? - spytał gniewnie, na co ja zaczerwieniłam się do maksimum, nie wiedząc w sumie co odpowiedzieć. Z jednej strony miałam powody by tak się czuć, a z drugiej on również miał jakąś mniejszą czy większą rację.

Przecież nie robiłam tego z braku szacunku do siebie, a z braku... pieniędzy? To i tak beznadziejne usprawiedliwienie, Lea, nawet nie próbuj więcej tego wymyślać. Zatem patrzyłam ze spokojem w oczy Andersona, szukając w nich dogodnego argumentu, przemawiającego jednak za tym, że powinnam mieć o sobie inne mniemanie.
-,,Lalą do rżnięcia" nie byłabyś nawet i wtedy, gdybyś zaraz po tym wyszła stąd pierwsza i w pełni zadowolona, w dodatku z milionami w kieszeni - Adam palcami ujął mój podbródek, mrużąc oczy - Zachowałaś się jak zdrowa kobieta, dziewczyna, której coś po prostu nie odpowiadało. A z Hutchcraftem... wiele rzeczy może nie odpowiadać. - zachichotał, co nieco mnie rozweseliło, bo... miał rację. Rozbeczałam się dosłownie jak te wszystkie laski w melodramatach po upojnych nocach, które były ,,nie takie jak sobie wyobrażały" - pamiętaj proszę o tym, by mówić Theo to, co czujesz. Nie zasługujesz na złe traktowanie. - dokończył.

Mówił to wszystko niesamowicie spokojnym głosem. Zachwyciło mnie to. Ilekroć bardziej wolałabym, żeby to jego móc usłyszeć po drugiej stronie telefonu w tamten dzień. Skierowałam kciuk na szyję mężczyzny, gładząc go po grdyce, chcąc niejako podziękować mu za to, że okazuje mi w tej chwili tak cudowną, męską czułość, której o dziwo nie ujawniał na co dzień. Nie chciałam już mówić ani słowa. Spięłam mięśnie, podnosząc nieznacznie ciało z blatu z pomocą ramienia oplecionego na jego karku. Ucałowałam jego policzek, wiedząc, że gdy tylko przestanę, wtulę się w niego, by nazajutrz udawać, iż nic takiego nie miało miejsca.
Czułam się z tym dobrze.

Czułam się z nim dobrze.

Lost In A DistanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz