Drogi Pamiętniku,
Dzisiaj był mój pierwszy dzień w liceum. Ot, po prostu, nowa szkoła, nowy ja, nowe wszystko. No, przynajmniej czysto teoretycznie.
Nie wiem, co miałbym napisać w związku z tym. W sumie to nie wiem nawet, co w ogóle mam tutaj pisać - pamiętniki pisałem kiedyś, jako dzieciak, opisując swoją miłość do własnej opiekunki, bo wszyscy pozostali tak robili, a ja nie chciałem się przecież wyróżniać. Szybko z tego wyrosłem, bo przecież w szkole podstawowej głupio było darzyć kogokolwiek jakimkolwiek uczuciem, choćby i rodzoną matkę! Ach, czekaj. Przecież moja matka mnie porzuciła, no tak. Ale, tak czy inaczej, kiedyś poprzysiągłem sobie, że wraz ze szkołą średnią wrócę do tego, żeby kiedyś móc spojrzeć na to i przypomnieć sobie te "stare dobre czasy". Na dodatek mój psycholog powiedział, że to byłby dobry pomysł. Tak jakbym nie wiedział, że będzie mi podkradany tylko po to, aby całkowicie obca osoba miała dostęp do moich przemyśleń. I właśnie w tym momencie pora na pozdrowienia, panie Hudson! Lepiej niech przyszykuje sobie pan kawę i popcorn, bo zapowiada się interesująca lektura.
Tylko pytanie, jak miałbym mieć jakąkolwiek opinię o szkole, do której dopiero co przyszedłem i o której nie wiem nic poza adresem, nazwą i dyrektorem. No prawie, bo z tym ostatnim ciągle mam problemy. Ale nadal - niewiele mam do powiedzenia po tych marnych ośmiu godzinach pożal się boże nauki. No bo co? Świetni nauczyciele? Unowocześnione klasy? Dobre sprawdzone metody nauczania? W rzeczy samej to wszystko gówno prawda, bo wszędzie to wygląda tak samo, jakby się bardzo nie starać. Szkoła jak szkoła, nie byłoby nawet co zmieniać - przecież w każdej muszą uczyć tego samego, a materiał nie jest na tyle różnorodny, aby móc wyróżniać różne rodzaje sposobów wbijania tego do pustych łbów nastolatków. Mnie również, naturalnie.
Oczywiście, wszystko jak zawsze wydaje się przerysowane i wyidealizowane, tak jak to ma miejsce tuż po rozpoczęciu nauki, bo przecież ważne, żeby wypaść jak najlepiej przed nowymi uczniami! Czasami to wszystko jest nawet bardziej sztuczne niż na tych wszystkich znanych filmach dla nastolatków, gdzie pokazują jakie to cudowne jest życie w liceum. A tu niespodzianka - liceum to nie jest High School Musical, niekoniecznie musisz mieć grono przyjaciół, być kapitanem drużyny koszykarskiej i w każdej możliwej chwili śpiewać beznadziejne piosenki o miłości. Równie dobrze możesz być osamotnionym idiotą z zamiłowaniem do sztuki z van Goghiem na czele, który większą połowę życia spędza na tumblrze, przeglądając depresyjne posty - a oto i ja.
Chociaż szczerze powiedziawszy, myślałem, ba, obawiałem się, że będzie gorzej. Dużo gorzej. Nikt mnie dzisiaj (jeszcze) nie zaczepił i wydaje mi się, że wszyscy są zbyt zajęci sobą, żeby dostrzec mnie jako szarą myszkę zapatrzoną w swój telefon. To dobrze. Może uda mi się przeżyć ten rok i pozostałe, jeśli tylko taki stan rzeczy utrzyma się dłużej. Bo co innego zajmuje ludzi w tych czasach jak nie ich własna postać?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Może parę słów wyjaśnienia?
Nie będzie to typowy fanfik, co pewnie dało się już zauważyć. Będę to pisać w formie pamiętnika, więc "rozdziały" będą krótsze, ale dzięki temu też prawdopodobnie częściej się pojawiać. Nadal niczego nie obiecuję, ale pewnie przez zbliżające się wolne uda mi się znaleźć nieco więcej czasu.
Jednocześnie chcę nadmienić, że razem z jeonookie pracujemy nad powrotem waszego ulubionego hero of war! Serdecznie polecam tę kochaną osóbkę i zachęcam do kopnięcia jej w tyłek w celu zmotywowania jej!
CZYTASZ
i've got two faces // joshler
Fanfictionjak może wyglądać prywatne życie zamkniętego w sobie nastolatka?