Drogi Pamiętniku,
Kurwa mać, jak ja siebie nienawidzę. Nie umiem nawet ubrać tego w słowa. Tak jak zawsze staram się być względem innych obiektywny i nie przekreślać bez wyraźnego powodu... tak w moim przypadku się, kurwa, nie da. Minęły trzy tygodnie. Trzy pieprzone tygodnie, w trakcie których przeżyłem już swoje małe wielkie piekło. Chociaż może nie takie małe, bo wszystko znowu mi się sypie.
Ja się sypię.
Nie panuję nad sobą. Nie kontroluję tego, co się wokół mnie dzieje. Nie umiem skupić się na niczym. Płaczę bez większego powodu. Mam ochotę krzyczeć, drzeć się. Mówię i robię rzeczy, których potem żałuję. Rzeczy, których będę żałował przez następne długie lata.
Oczywiście, jeśli tylko ich dożyję, co w tym momencie jest bardzo wątpliwe. Bo nie zgadniesz, ile dni byłem czysty. Całe cholerne dziesięć dni. Nawet nie dwa tygodnie, a i tak wydaje mi się to być niesamowicie długim okresem czasu - moim osobistym rekordem, jakby nie patrzeć. Nie umiem spamiętać, ile razy postanawiałem sobie, że z tym kończę, że to był ostatni raz. I wiesz co? I chuj z tego wychodziło, jak zawsze. Nigdy nic mi nie może wyjść. Nic, dosłownie nic.
Sam nie wiem, kiedy to wszystko zaczęło się jebać. Czy w momencie rozpoczęcia szkoły, pierwszej złej oceny, pierwszej nieprzespanej nocy, pierwszego ataku paniki w szkole, pierwszych siniaków czy Bóg jeden wie co innego. Jeśli tylko taki istnieje, bo w to już dawno przestałem wierzyć. Skoro jest taki dobry, to czemu mi nie pomoże? Nie widzi, jak mi jest ciężko? Że sobie z tym nie radzę? A może naprawdę wszyscy życzą mi najgorszego, łącznie z tym całym Bogiem?
Plotki na temat tego, że jestem gejem, rozrosły się do tego stopnia, że wyrzucano mnie z męskiej szatni, bo nie chciano zadawać się z męskimi dziwkami. A teraz, uwaga, hit. Sprawa była tak poważna, że zainterweniowała nasza świetna, całkowicie tolerancyjna dyrekcja... wzywając ojca. Mojego ojca, na którego liście znienawidzonych rzeczy (zaraz po mnie) jest homoseksualizm. I tak oto zaczęło się piekło, kiedy tylko usłyszał, że jego nieznośny sen jest pedałem. Bo po co słuchać wytłumaczeń, przecież "moikoledzy z klasy" wiedzą lepiej!
Sam nie wiem, dlaczego jeszcze tego wszystkiego nie skończyłem. Ile problemów by się rozwiązało. W szkole "moi koledzy" straciliby obiekt do radosnego poniżania, ojciec straciłby zmartwienie i niepotrzebną gębę do wykarmienia, a pan Hudson straciłby prawdopodobnie najgorszego swojego pacjenta. Chociaż z tym ostatnim, nie byłbym taki pewny, czy już go nie stracił. Nie widziałem się z nim od miesiąca, choć zdaniem ojca już dawno powinienem być w psychiatryku. Albo lepiej! Na krześle elektrycznym, o tak, to zdecydowanie w jego stylu.
Mam dosyć. Po prostu. Nie mam już siły do tego wszystkiego, najchętniej już w tym momencie odebrałbym sobie życie. Niewielka strata przecież, jeden nic nieznaczący gówniarz mniej, co to robi na skalę choćby samej szkoły. Tydzień będą porozwieszane plakaty o tym, że depresja to prawdziwa choroba, a samobójstwo to nie jest żadne rozwiązanie, a potem wszystko wróci do normalności. Nim się ktokolwiek obejrzy, wszyscy całkowicie zapomną, kim takim był Tyler Joseph. Ale czy to nie lepiej? Każdego to czeka, prędzej czy później, zapomnienie jest nieuniknione, tak samo jak śmierć.
Więc czemu tego wszystkiego nie przyspieszyć? Ukrócić męczarni? Sobie i innym w swoim otoczeniu?
CZYTASZ
i've got two faces // joshler
Fanfictionjak może wyglądać prywatne życie zamkniętego w sobie nastolatka?