Dookoła nas zaczęła dziać się tragedia. Nie byliśmy w stanie usłyszeć własnych głosów, nastąpiły problemu z komunikacją. Każdy krzyczał, przebijał się przez tłum, szukał drogi ucieczki. Zachowywali się niczym karaluchy zastraszone światłem. Morderca był bezlitosny. Pozbywał się każdego po kolei. Cała sala pokryła się intensywną, bordową cieczą. Gdzieniegdzie można było potknąć się o odciętą rękę lub poślizgnąć o czyjś narząd wewnętrzny. Istna masakra. Czułem jakby koszmar z dzieciństwa powtarzał się ze wzmocnioną siłą. Zaniemówiłem. Stanąłem w miejscu i przyglądałem się. Bezradny rozłożyłem ręce, miałem ochotę płakać. Poczułem jak Sebastian mocno chwycił za mą dłoń i prowadził do wyjścia. Byłem jak marionetka, wystarczyło pociągnąć, za któryś z tysiąca sznurków, a zatańczyłbym jakby mi zagrali. Czy tak właśnie czuł się Sebastian na początku naszego kontraktu?
- Przepraszam! Proszę się odsunąć! - krzyczał, a ja przyglądałem się, jak ten drań odrywa głowę niewiele młodszej ode mnie kobiecie. A przynajmniej wizualnie przypominającą osobę w moim wieku. Gdyby patrzeć na to wszystko pod względem lat, również dawno przestałem być dziewiętnastoletnim szczeniakiem, chodzącym na studia, kiedy ma ochotę. W rzeczywistości powinienem być postacią historyczną, zamieszczoną w podręcznikach uczniów. Aczkolwiek mam nadzieję, że tak nie jest. Gdyby ktoś odkrył prawdę, byłbym skończony. Nie mam pojęcia kiedy, ale momentalnie znaleźliśmy się na zewnątrz. Chciałem coś powiedzieć, ale nie byłem w stanie, język mi się plątał. Sebastian czekał na choć jedno moje słowo, lecz strach mnie sparaliżował, odebrał mowę. Rozpłakałem się. Głośno wyłem nad tą marnością. Chciałem, aby to wszystko okazało się głupim snem. Pragnąłem chociaż powiedzieć jakiekolwiek słowo, ale by było ono zrozumiałe.
- Spokojnie, jestem tu. Nic ci nie grozi. -przytulał mnie, głaskał po głowie. Przestałem krzyczeć, ale łzy samowolnie spływały po moich policzkach. Słone łzy, którymi zacząłem się krztusić. - Musimy stąd uciekać, póki się da.. - wysunął w moim kierunku swą dłoń, posłusznie się jej chwyciłem. Biegliśmy. Przez najciemniejsze uliczki przenikaliśmy z ogromną łatwością. Wierzyłem, że nas stąd wyciągnie. Nic nie jest w stanie zatrzymać Sebastiana. Nagle usłyszeliśmy za sobą strzały. Ktoś kierował na nas swój rewolwer.
- Kurwa.. - jedna z kul prawie trafiła lokaja w rękę. To już koniec. Osoba goniąca nas z pewnością nie była człowiekiem. Ludzie nie są na tyle silni i sprytni, aby powalić tak dużą grupę demonów. To musi być ktoś, kto zawarł pakt.. z aniołem. Czyżby kolejny koszmar powracał. Psychopatyczny anioł ponownie, planuje postawić Londyn w płomieniach? Przed nami ślepa uliczka. Co my teraz zrobimy?! Morderca jest coraz bliżej nas, krzyki o pomoc nie mają sensu. Zamknąłem oczy i odliczałem sekundy dzielące mnie od śmierci. Tajemniczy sprawca zamieszania już miał mnie na celowniku. Usłyszałem strzał. Otworzyłem oczy. Żyję? Nic mi nie jest? Zobaczyłem leżącego na ziemi Sebastiana, krew sączyła się z jego brzucha.
- S-Sebastian? - spytałem trzęsącym się głosem. Nogi się pode mną uginały. Ukląkłem przy nim i zaczęłam płakać na nowo. - Mój ukochany.. nie żyje? - zrobiłem duże szklane oczy. Starałem się go podnieść. Był dość ciężki. Stawał się coraz to zimniejszy. Próbowałem go otrząsnąć mówiłem do niego, krzyczałem. - Kretynie, dlaczego to zrobiłeś?! Dlaczego? - ryczałem jak bachor. Nie obchodziło mnie już nic. Mój ukochany został potraktowany bronią na demony. Nie powróci. A ja.. znowu zostałem sam. Jedyne co mam to płacz. To moja wina, mogłem zaprotestować zostalibyśmy w domu. Cali i zdrowi. A teraz.. już nic nie będzie takie jak dawniej. Nawet tego idealnego lokaja śmierć zabrała. Poczułem jak pistolet został przystawiony do mojej skroni. Ten bezduszny drań już miał pociągnąć za spust i pożegnać mnie z ty światem. Byłem na to gotowy. Usłyszałem strzał. Moje ubrania pokryły się ciemnobordową cieczą. Tylko, że.. krew nie należała do mnie. Spojrzałem w stronę oprawcy. Zszokowany odskoczyłem. Jego głowa wisiała na nitce. Trzymał ją demon.
- Jak.. to możliwe? - starałem się złapać oddech. Podszedł do mnie i wyciągnął pomocną dłoń.
- Co się stało? Nie bądź przerażony. Dobrze wiesz, że nigdy bym cię nie opuścił, paniczu. - nie miałem pojęcia co zrobić. Rzuciłem się na niego, przewalając go tym na ziemię. Zaczęłam ściskać. Nie chciałem puścić.
- Nigdy masz tak ze mnie nie drwić, idioto! Jak mogłeś mnie tak nastraszyć? - jego koszulka była mokra od moich łez radości.
- Wybacz mi, ale boskie naboje są silniejsze od tych waszych. - ucałował moje czoło.
- Chwila, mówiłeś mi że ta broń jest dla was śmiertelna. Kłamałeś? - spojrzałem na niego podejrzliwie. Skrzywił się i odwrócił ode mnie. O co mu chodzi?
- Myślę, że to już pora, abyś poznał prawdę.. całą prawdę. - przełknąłem nerwowo ślinę.
- Ciel, ja.. nie jestem... - wtedy usłyszeliśmy jak kilka osób biegnie w naszym kierunku.
- Nic wam nie jest? - spytała Maze. - Nie zraniłeś się? - przyglądała się mnie całemu.
- Nie, nic mi nie jest, ale Sebast..
- Jest cały, Maze! - Veronica i Damien opatrzyli Sebastiana. To niemożliwe. Miał głęboką ranę w brzuchu. Jak on mógł tak szybko się zregenerować?
- Przecież został potraktowany boską bronią! To niemożliwe, aby zdołał tak szybko.. - każdy zebrany tu zamilkł. Czemu są tacy dziwni?
- Nie powiedziałeś mu o tym, prawda? - Maze zarzuciła do Sebastiana. Demon przytaknął.
- O czym nie wiem? Powiedzcie mi! - Sebastian podszedł do mnie. I obiema rękoma złapał za ramiona.
- Ciel.. nie od zawsze byłem demonem. W moich żyłach, płynie także krew anioła. - zamurowało mnie.
- Dlaczego nic nie mówiłeś? - spojrzałem na niego. Starałem się uspokoić. Był w tym momencie bardzo smutny. Nie zamierzałem na niego krzyczeć. - Hej.. nie odwracaj ode mnie tej pięknej twarzy. - chciałem pogładzić go po policzku, lecz był dla mnie zbyt wysoki i nie dosięgałem.
- Wstydzę się tego. Upadłem, ośmieszyłem się. Wcale nie jestem idealny. Kłamałem. - przytuliłem go mocno. Nie byłem pewien czy zachowuję się teraz odpowiednio. Ale miałem wrażenie, że potrzebował bliskości, musiał w końcu dać upust swoim emocjom.
- Zostawicie nas samych, proszę. - powiedziałem do naszych przyjaciół. Uszanowali me słowa i oddalili się.
- Hej.. nie jestem na ciebie zły. Wiedz, że będę cię kochał niezależnie od tego jaki byłeś kiedyś. Nie dbajmy o przeszłość. Liczmy się z teraźniejszością. - stanąłem na palcach, ponieważ chciałem uleczyć jego złe samopoczucie, pocałunkiem. Niestety nie dosięgałem. On znowu dodał sobie te parę centymetrów. Cholernik. Inaczej sobie wyobrażałem tą chwilę. Po raz kolejny walczę z moim głupim wzrostem.
- Czemu ty zawsze musisz być taki wielki? - zacząłem tupać zdenerwowany o podłogę. Wtedy usłyszałem jak się śmieje za moimi plecami. - Bardzo zabawne. - obraziłem się. Wtedy on schylił się i pocałował mnie. Jego usta miały w sobie tyle czułości, całe zło które nas teraz otaczało nie miało znaczenia. W takich chwilach czułem, że odpływam. Przenoszę się do idealnej rzeczywistości z nim. Podczas chwili namiętności gładziłem jego miękkie, ciemne włosy. On przycisnął mnie do ściany. Jedna z jego rąk znalazła się na moim biodrze. Drugą przytrzymywał mój nadgarstek do muru. Nie byłem w stanie opisać jak dobrze się przy nim czułem.
- Kocham cię. - szepnął mi do ucha. Cały dzisiejszy wieczór był jedną wielką tragedią, śmierć ponieśli niczego niewinni mieszkańcy Londynu. Powinien to być jeden z najgorszych dni w mym niekończącym się żywocie. Lecz chwila namiętności sprawiła, że przestałem czuć ból. Strach odłożyłem na bok. Nie chciałem już od tego uciekać. Postanowiłem zacząć walczyć za nas, naszą miłość. Jestem hrabią, nie przystoi mi użalać się nad sobą i uciekać od obowiązków. Londyn jest moim rodzinnym miastem i zamierzam się nim zająć. Zapanuje tu ład i porządek. Zniesiemy ten chory terror.
——————————————————————
Całą piątka stanęliśmy nad ciałem tego bezdusznika. Nie zamierzaliśmy zbezcześcić jego zwłok. Postanowiliśmy z szacunkiem pozwolić mu odejść, bezpowrotnie. Trójka demonów podłożyła ogień pod ciało jegomościa. Gdy zaczęło ono płonąć, rzuciliśmy razem z Sebastianem na nie białe róże. Które miały za zadanie pożegnać go na dobre. Patrzyliśmy jak ciało zamienia się w popiół, a białe róże więdną i przyjmują równie sypką postać. Złapałem Sebastiana za rękę. Spojrzeliśmy się na siebie.
- Kocham cię. - rzekłem.Hejka, co myślicie? Całe opowiadanie dopiero teraz zaczyna rozkwitać i mnie zadowalać, długo się zbierałam, aby napisać rozdział, mający zmienić wszystko co do tej pory tu stworzyłam. Dodatkowo chciałabym zachęcić was do czytania mojej nowej książki, którą piszę oczywiście z myślą o was. Mam nadzieję, że pokochacie ją tak samo jak tą, a nawet bardziej! Życzę wam miłego dnia❤️

CZYTASZ
Do końca tego obłąkanego świata
ФанфикGdy Ciel stał się demonem, Sebastian w tajemniczy sposób znika na dokładnie 128 lat. Po zniknięciu lokaja, młody demon postanawia go odnaleźć, lecz po pewnym czasie poddaje się i postanawia ułożyć swoje życie na nowo, bez kamerdynera. Czy hrabia Pha...