Prawdy Sebastiana

2.5K 218 31
                                    

Po kilku godzinach włóczenia się po centrum, "najlepsi przyjaciele" postanowili udać się do Hyde Park'u.
- Nie wierzę, że się na to zgodziłem... Czy możemy już wracać? - pytał zniecierpliwiony Ciel, wrogo patrząc w kierunku Sebastiana.
- Hm, przecież dopiero przyszliśmy? - spoglądał na trochę niższego od siebie chłopaka. - Rozchmurz się Ciel, zobacz jak tu pięknie! - podniósł głos w celu uwidocznienia swojej pozytywnej energii.
- Dziwny jesteś.. zupełnie nie przypominasz typowego demona. - podsumował.
- To miałbyć komplement, paniczu? Czy może obraza? - wpatrywał się lekko zaniepokojony w oczy Ciel'a.
- Żadna z tych rzeczy Sebastianie. Po prostu stwierdzam fakty. - wyjaśnił. Wtedy lokaj usiadł na trawie.
- No już Ciel, siadaj. Odpoczniemy trochę. - zachęcał ciemnowłosego do zajęcia miejsca obok siebie.
- Nie jestem zmęczony. - upierał się.
- Ach, no nie bądź taki. Nic ci się nie stanie w szczególności u mego boku. - starał się wpłynąć na chłopaka. Chciał ponownie przekonać go do uczynienia tego, co od niego oczekuje. - Proszę, chociaż spędźmy tutaj kilka minut. - zrobił duże, szklane oczy.
- Niech ci będzie. - syknął, zajmując tym samym miejsce obok sługi.  - Ale za niedługo wracamy? Prawda? - wpatrywał się w profil twarzy kamerdynera.
- Tak, oczywiście. - odparł skupiając swoją uwagę na przechadzających się ludzi. Po kilku minutach Ciel ponownie zaczął narzekać na rzeczywistość. Nie był w stanie usiedzieć w miejscu, wszędzie czuł się niewygodnie, dlatego też nieustannie wiercił się, sycząc na lewo i prawo.
- Coś nie tak? - spojrzał na chłopaka, którego twarz wyglądała na dość zniesmaczoną.
- Nie znoszę słońca. Niby promienieje na nasz świat, ale nie zmienia to faktu że pozostanie on niezmiennie szary. - założył na głowę kaptur. - Zaraz zostaną ze mnie prochy. - z każda chwilą syczenie, przeradzało się w plucie jadem na wszytko i wszystkich.
- Hm, jeśli naprawdę jest ci tu nie wygodnie to może przeniesiemy się pod tamto drzewo? - wskazał palcem na ogromny dąb.
- Zatem chodźmy. - wstał z miejsca, kierując się w stronę cienia. Nagle idący za nim Sebastian, ściągnął mu kaptur z głowy.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyczał niczym poparzony.
- Paniczu spokojnie, chyba nie jesteś wampirem? - uśmiechał się do chłopaka.
- Jestem demonem. - odparł oschle.
- Z tego co wiem demonom słońce nie szkodzi. Przynajmniej ja się na nie nie skarżę. - w jego głosie można była wyczuć złośliwość z nutą nieuzasadnionego zadowolenia.
- Zacznijmy, od tego że jesteś demonem, a masz obsesje na punkcie kotów. To.. - przerwał mu Sebastian.
- Co?! Kotek gdzie?! - rozglądał się roztrzęsiony wręcz.
- Koci głupek... - złapał się za głowę. Zajmując miejsce pod owym dębem, głęboko westchnął. Następnie starał się odszukać wzrokiem Sebastiana, gdyż niespodziewanie zniknął z jego pola widzenia. Po paru chwilach dostrzegł bruneta z kotem w ramionach. Niestety, ale nie wszystkie te oto zwierzęta przepadają za nim.
- Sebastianie przestań molestować to biedne zwierzę i usiądź obok mnie! - krzyczał do lokaja, lecz ten ignorował jego słowa skupiając się na puchatym zwierzątku.
- Jeśli w tej chwili nie puścisz tego kota, to na świecie zginie wtedy tysiąc kociaków! - starał się nabrać mężczyznę.
- Że co?! - puścił przerażony zwierzątko.
- Skończony idiota. - złapał się za głowę, po czym wybuchnął śmiechem. Brunet jednak nie rozumiał powodu do radości chłopaka.
-------------------------------------------------------
Zapadła noc, dobre kilka godzin temu ludzie opuścili Hyde Park. Natomiast demony jeszcze nie.
- Wydawało mi się, że posiedzimy tu kilka minut, a nie godzin. - irytował się Ciel. - Dlaczego, chciałeś tu przyjść? - żądał wyjaśnień.
- Po prostu, chciałem spędzić z tobą czas. - ukląkł naprzeciw chłopaka.
- Lubisz spędzać ze mną czas? Od kiedy? - pytał demona.
- Od zawsze. - powiedział wprost bez zastanowienia.
- Naprawdę? Wiesz, pamiętam do dziś twój wyraz twarzy, gdy dowiedziałeś się że już nigdy nie będzie ci dane mnie pożreć, a ty będziesz musiał mi służyć do końca świata. Nie byłeś wtedy zadowolony ze spędzania czasu ze mną. - wytłumaczył. - Wydawało mi się, że znienawidziłeś mnie wtedy. Widziałem, jak męczyłeś się każdego dnia po tym zdarzeniu. Momentami czułem nawet, że żałowałeś tego iż zawarłeś ze mną kontrakt. - spuścił wzrok ze sługi, gdyż czuł z jednej strony zażenowanie, ponieważ otworzył się przednim zbyt. Z drugiej zaś czuł ogromny smutek, gdy powracał do tych wspomnień.
- Paniczu.. to znaczy Ciel. Nigdy nie uznałem cię za winnego w tej sytuacji, żaden z nas nie był w stanie przewidzieć, że tak potoczą się nasze losy. - tłumaczył kładąc chłopakowi rękę na ramieniu.
- Ale, nie zmienia to faktu, że żałowałeś naszego kontraktu i... - miał dokończyć, gdy przerwał mu lokaj.
- Nigdy go nie żałowałem. Nigdy nie potrafiłbym cię znienawidzić. Nigdy nie potrafiłbym zabrać twojej duszy, bo za bardzo zależy mi na tobie. - złapał za podbródek chłopaka, unosząc tym jego głowę do góry. Następnie przybliżył do niego swoją twarz i spoglądał w jego smutne oczy.
- Nie chciałeś mojej duszy? Dlaczego więc zawarłeś ze mną kontrakt? - ciągnął rozmowę.
- Zawarłem go, gdyż początkowo nie znałem cię, a miałem do czynienia z wieloma zdesperowanymi ludźmi. Pomyślałem, że po raz kolejny scenariusz potoczy się tak samo. Czyli, człowiek wskazuje mi błahy problem, z którym sam byłby w stanie sobie poradzić, lecz jest zbyt leniwy. Dodatkowo głupi, zaprzedając duszę za tak naprawdę nic. Lecz ty.. oczekiwałeś ode mnie, abym wykończył każdego, kto miał jakikolwiek związek z zabójstwem twoich rodziców oraz bym stał się twoim kamerdynerem i pomógł ci wygrać tą grę... - zrobił krótką przerwę, po czym dalej kontynuował. - Gdy usłyszałem od ciebie że chcesz, abym został twoim lokajem, uśmiechnąłem się na samą myśl. Gdyż zazwyczaj ludzie trzymali mnie jak zwierzę w ciemnych zakamarkach posiadłości, a wypuszczali gdy oczekiwali ode mnie czegoś.  Ty natomiast potrzebowałeś kogoś do pomocy, kogoś kto by ci towarzyszył. Na początku nie potrafiłem nazwać tej sytuacji po imieniu. Ale potem, dzięki tobie wiedziałem, że twój czyn jako małego panicza, był uroczy. - skończył uśmiechając się przyjaźnie do chłopaka.
- Sebastianie, co masz przez to wszystko na myśli? - zdziwiony wypowiedzią pytał.
- Mam na myśli, że zmieniłeś mnie paniczu. Nadałeś mojemu piekielnie długiemu, jak i nudnemu życiu smak, którego wcześniej bym nie zrozumiał, gdyby nie ty. Zmieniłeś mnie, demona w kogoś bardziej wartościowego od pożeracza, szkodnika jakim byłem. Dlatego dziękuję ci za to. - uśmiech nie schodził z jego twarzy. Ciel zaniemówił. Zaczął analizować całą sytuację, zaraz potem zaczął ponownie pytać.
- Rozumiem, ale dlaczego skoro nigdy nie chciałeś mnie pożreć. Żałowałeś tego kim się stałem? - skupiał uwagę na wyrazie twarzy lokaja.
- Żałowałem tego, gdyż było mi panicza szkoda. Gdy to się stało miał panicz 12 lat. Chciałem, by panicz poznał lepiej świat, w którym się panicz znajdował. Pragnąłem zobaczyć jak panicz dorasta. Właśnie dlatego byłem taki smutny. Gdyż oni odebrali ci szansę na dorośnięcie w sposób ludzki. - tłumaczył.
- Dobrze, ale.. wiesz że prędzej czy później i tak bym umarł albo to ze starości, albo na skutek nieznanej choroby. - położył rękę na ramieniu kamerdynera.
- Cóż, nie chcę panicza wystraszyć tym co za chwilę powiem, ale... - zastopował swą wypowiedź.
- Sebastianie? - zdziwił się Ciel.
- Planowałem, pewnego dnia zmienić cię w demona. Dokładniej w chwili, gdy nasz kontrakt będzie bliższy końcowi. - dokończył niepewnie. Wtedy Ciel, zdziwił się niesłychanie.
- C-co? Ale dlaczego nie wspomniałeś mi o tym? - wytrzeszczył oczy.
- Nie chciałem wzbudzić w tobie odrazy do mojej osoby, dlatego... - chłopak przytulił kamerdynera. - Paniczu? - zdziwił się Sebastian.
- Głupku, nawet nie masz pojęcia jak tęskniłem za tobą. - zacieśniał swój uścisk, nie zamierzał puszczać Sebastiana.
- Już nigdy cię nie opuszczę, obiecuję. - odrzekł Sebastian, odwzajemniając uścisk.
- Lokaju? - spytał Ciel.
- Paniczu? - również spytał Sebastian.
- Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie... Czy podobało ci się chodzenie ze mną za rękę? - wciąż w uścisku, położył głowę na ramieniu lokaja.
- Paniczu...

Hejka wszystkim! Niedługo wakacje, co oznacza że rozdziały będą pojawiały się zdecydowanie częściej niż przedtem + zbliżamy się do coraz ciekawszych akcji Sebastiana i Ciel'a :3 Dodatkowo mam dla was dobrą (tak myślę) wiadomość. A więc... postanawiam zrobić swoją drugą książkę, bardzo humorystyczną z udziałem naszych ukochanych bohaterów tej oto książki i może (nie obiecuję) ja także pojawię się w tym nowym opowiadaniu, abyście mnie lepiej poznali oraz moje życie (sytuacje głównie związane z Kuroszem XD) To tyle, trzymajcie się!

Do końca tego obłąkanego świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz