Rozdział 4

17 3 0
                                    

- Dziękujemy za wizytę i zapraszamy ponownie - uśmiecham się do ostatniej kobiety , która wyszła ze swoim pupilem Szakalem jak go nazywała. Oparłam się o blat recepcji , po 8 godzinach pracy mam dość po prostu.
- Możesz już uciekać do domu Seleno. - mówi moja szefowa Jo. Ma około 30 lat , blond włosy z rubinowymi pasemkami. Czasami przeraża mnie jej posępna twarz na , której rzadko widzę uśmiech lecz jest wporządku.
- Pojadę jak tylko posprzątam - uśmiecham się do Jo co ona odwzajemnia ku memu zdziwieniu.
- No dobrze......ale się pospiesz . - ponagliła mnie i poszła do swojego gabinetu.
Posprzątanie kliniki zajęło mi pół godziny , czyli mam nowy rekord w sprzątaniu. Pożegnałam Jo , poszłam do samochodu, wyjęłam kluczyki z torebki,  włączyłam silnik i zapaliłam światła ,lecz gdy spojrzałam przed siebie zamarłam . Potwór z mojego snu właśnie stal przede mną. Złote ślepia skupiły się na mnie. Spanikowałam ,serce podeszło mi do gardła  i wyjechałam szybko na wstecznym z parkingu . Gdy tylko wyjechałam rozejrzałam się lecz niczego tam nie było oprócz samochodu Jo. Czy już zwariowałam ? Nie wierzę własnym oczom.
Pomyślałam.

Wybaczcie że tak krótko lecz nie chcę abyście wiedzieli wszystko od razu 😁😁 mam nadzieję że się podoba chociaż oczekiwałabym jakiś komentarzy i gwiazdek 😉😁

Wieczny ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz