Rozdział 7

2 0 0
                                    

Spoglądam na zegarek, jest 5:30 czyli zdecydowanie za wcześnie jak na weekend. Podchodzę do szafy, przeglądam swoje ubrania nie mając pojęcia w co się ubrać, po 30 minutowych rozważaniach decyduje się na czarny top oraz w tym samym kolorze joggery, idę do łazienki wziąć prysznic, umyć zęby zrobić lekki makijaż i schodzę na dół do kuchni. Przy stole siedzi mama wraz z tatą, przeglądając poranną prasę, zajadając się rogalikami, które mama zrobiła jak co tydzień, popijając je kawą. W momencie, w którym zorientowali się, że stole w progu spojrzeli na mnie z uśmiechem, ale w tym uśmiechu nie było cienia radości.                                                              - Cześć skarbie- odezwał się pierwszy tata- Wyspana ?- spoglądając na zegarek, nie mówiąc już słowa o tym, wraca do porannej gazety. Pewnie doszedł do wniosku, że męczy mnie bezsenność - Tak...- delikatnie kiwam głową, po czym ziewam, co sprawiło że mama roześmiała się                    - To świetnie.... Jak szkoła ? Jak sobie radzisz z nauką?- Tata nie wiedział za wiele na temat mojej szkoły, gdyż dużo czasu spędzał w delegacji, fakt przywoził pamiątki i wspaniałe historie, ale to nie zmienia faktu, że go brakowało w domu... W momencie, gdy Rex zniknął postanowił wziąć bezterminowy urlop, w sumie jako szef dobrze prosperującej korporacji z wieloma filiami na całym globie może sobie na to pozwolić...                                                                                                                 - Dobrze mi idzie nauka, biorę udział w olimpiadach jak przystało na wzorową uczennicę- mówiąc to spoglądam na tatę, który wydaje się dumny i zadowolony z odpowiedzi- Coś wiadomo na temat Rexa?- Zadając to pytanie, spojrzałam na rodziców, zaś oni nie byli w stanie wydusić słowa z siebie, chociaż to pytanie rzadko padało z moich ust za każdym razem wałkowaliśmy to samo.                                                                                                                                                      -Niestety, nie ma żadnych wieści- mama wyprzedziła tatę, nim ten zdążył się odezwać. Widać było, że próbują ukryć coś przede mną, tak bardzo, że zmuszają się do kłamstwa. W naszym domu nigdy nie było tajemnic, nigdy się nie okłamywaliśmy w żadnej kwestii, a w szczególności w tak ważnych sprawach.... Postanowiłam, że jeszcze raz zapytam, nie ustąpię, gdy chodzi o mojego brata....                                                                                                                                                                      -Co ukrywacie? Co się dzieje? - widzę, że się boją mi o czymś powiedzieć, albo zwyczajnie nie chcą... Jestem pewna, że coś ich gryzie.... Spoglądam na mamę, która nerwowo zaciska ręce, zastanawiają się nad powiedzeniem mi o czymś co dotyczy mojego brata....                                            -Znaleźli skrawki ubrań, na których znajdowała się krew, poproszono nas abyśmy zweryfikowali je, należały do twojego brata, do naszego syna.... Policja jest pewna, że krew na ubraniach jest ludzka, lecz nie mają jeszcze informacji do kogo ona należy.....                                                                       -O Boże.....- W jednej sekundzie przemknęło mi przez myśl milion scenariuszy, odnośnie tego co mogło się wydarzyć, co mogło się stać z Rexem..... Niemalże w sekundzie znalazłam się w ramionach taty i mamy, płacząc jednocześnie modliłam się aby nic mu nie było- Tęsknię za nim.... Chce żeby wrócił, cały i zdrowy....- ciężko oddycham, czuje jak moje serce wali jak oszalałe.... Brakuje mi go, brakuje mi brata, chce go odzyskać, bez niego jestem w totalnej rozsypce tak jak rodzice...




Postaram się dodawać coś częściej, niż raz na ruski rok :D Czekam na jakiekolwiek znaki, że ktoś to czyta.... dawajcie znać czy warto tworzyć, nie krępujcie się z oceną tego i możecie śmiało dawać wskazówki co powinnam poprawić 

Wieczny ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz