3. Martwiłem się

259 8 0
                                    

Byłem sam w łóżku. Albert musiał już wstać. Pewnie robi śniadanie albo poszedł do sklepu po zakupy. Obróciłem się na drugi bok i pomyślałem, że w końcu sam mnie obudzi. Korzystałem z każdej wolnej chwili by spać. 

Obudziłem się po raz drugi. Dochodziła dziesiąta. Albert nadal mnie nie obudził i nic nie wskazywało na to, że jest w domu. Wstałem i zacząłem go szukać. Niestety, na marne. Nigdzie go nie było. Zacząłem się martwić, bo za pierwszym razem gdy się obudziłem była siódma. Coś się musiało stać, że nie było go aż tyle czasu. W końcu to trzy godziny.

Zadzwoniłem do niego, ale nie odebrał. Nie wiedziałem co robić. Postanowiłem, że się przebiorę i przejdę się w stronę wioski. Może gdzieś go spotkam.

Wyszedłem z domu i udałem się w stronę najbliższego sklepu. Wszyscy się tutaj znali. Zapytałem pani w sklepie czy go dzisiaj widziała, lecz nie pojawił się tam. Wyszedłem ze sklepu i nie miałem pomysłu gdzie go szukać.

Nagle usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Odebrałem w mgnieniu oka gdy zobaczyłem od kogo jest połączenie.

- Gdzie Ty jesteś - zapytał mnie Albert, lecz to ja powinienem go o to pytać. 

- Szukam Cię po całej wsi, co się z Tobą dzieje? - zapytałem. - Bardzo się martwię, nie odbierasz ode mnie telefonu, znikasz gdzieś rano i nie ma Cię tyle czasu - kontynuowałem.

- Jestem już w domu. Przed piątą dostałem telefon w sprawie cioci. Lekarz mówił, że gorzej się poczuła i chce, żebym przyjechał. Wezwałem taksówkę i pojechałem. Nie myślałem o niczym i zapomniałem napisać Ci kartkę z jakąś informacją. 

- Wracam do Ciebie, wariacie - powiedziałem i rozłączyłem się. W domu byłem już po pięciu minutach. 


Gay HolidaysWhere stories live. Discover now