8. Nocowanie

96 4 5
                                    

Po opuszczeniu term, poszliśmy na przystanek. Słońce pomału zachodziło. Czas bardzo szybko nam minął. Staraliśmy się, żeby oczekiwanie na autobus było jak najkrótsze.

Mieliśmy jeszcze około dwadzieścia minut do odjazdu. Albert wykorzystał ten czas by zadzwonić do miejsca, w którym się mieliśmy zatrzymać i poinformować, że w przeciągu godziny dotrzemy na miejsce. Zastanawialiśmy się jak będą wyglądać pokoje i czy będzie tam bardzo dużo ludzi. 

Z tego co widzieliśmy w Internecie, Borowice to bardzo mała wioska, w której mieszka około stu osób. Nie spodziewamy się w związku z tym dużych tłumów. 

Autobus przyjechał punktualnie, Albert kupił bilety i ruszyliśmy w drogę. Droga do Borowic była niesamowicie malownicza. Jechaliśmy przez dobre pięć minut przez las. Mimo późnej pory, czuć było taki magiczny klimat tego miejsca.

Z jedynego w tej wsi przystanku mieliśmy około dziesięć minut drogi do naszego pensjonatu. Rzeczywiście, bardzo mało osób tutaj mieszka. Nie spotkaliśmy nikogo na swojej drodze, a tylko w dwóch domach widać było jakiekolwiek światło. 

- Będzie ciekawie - powiedział Albert. Nie zamierzałem zaprzeczać. 

Przy recepcji siedział młody chłopak. Widać było, że nie jest przesadnie zajęty ani zmęczony nawałem gości. 

- Dobry wieczór - powiedzieliśmy z Albertem w jednej chwili. 

Recepcjonista spojrzał na nas i od razu podniósł się z miejsca. 

- Dobry wieczór. Witamy w Leśnym Domku. Panowie z rezerwacją? - zapytał, niepewnie spoglądając na komputer.

- Tak tak, pewnie. Dzwoniliśmy do Państwa niecałą godzinę temu i zgłaszaliśmy, że niedługo będziemy. 

- No tak, do dwudziestej pierwszej pracuję mój kolega. To on musiał przyjmować od was telefon z informacją. Przepraszam najmocniej. Już biorę kluczę i prowadzę panów do pokoju - powiedział, biorąc klucze z wieszaka i ruszając przed siebie zapraszając nas za sobą. 

- Możemy mówić sobie na "ty"? - zapytałem recepcjonistę, który wyglądał na dwa, góra trzy lata starszego od nas. - Trochę niezręcznie mi mówić do kogoś niewiele starszego ode mnie na "pan".

Popatrzyłem na Alberta, a on pokiwał głową przytakując mi. 

- Oczywiście. Zwykle sam tego nie proponuję, bo goście są różni - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. - Mateusz, miło mi was poznać. 

- Ja jestem Albert, a to Krzysiek. Nam również miło Cię poznać. Dużo gości tutaj macie? Nikogo w drodze do was z przystanku nie widzieliśmy, tutaj tak samo.

Mateusz nieco się speszył. Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią ale jedyne co powiedział to że ostatnio nie mają wiele rezerwacji i starają się poprawić standardy panujące w pensjonacie.

Mateusz dał nam klucz do pokoju, pouczył żebyśmy nie wracali później niż o dwudziestej trzeciej, gdyż po tej godzinie pensjonat jest zamykany, a także oficjalnie przyznał że jesteśmy jedynymi gośćmi, więc możemy czuć się swobodnie. 

Zostaliśmy z Albertem sami.



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 10, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Gay HolidaysWhere stories live. Discover now