You are..

88 12 11
                                    

Gdy byłem u psychologa...

Nie zwracałem uwagi na zadawane mi pytania.

Większość mojej uwagi przykuła postać stojącą za oknem.

    Toby
 

                                     Zabiore Ci rodzinę

Zniszcze Cie doszczędnie Toby



              Zbuduje Cie na nowo




Twoja psychika jest niczym



                   Dla kogoś takiego





                                  Jak ja





Teraz nie słyszałem co mówiła psycholog.
Upadłem na ziemię.





-Toby! Toby.. Toby...

Głosy stawały się coraz bardziej cichsze.




Przekreslone koło


     Przekreślone



                                        Koło




Koło
         Ale...przekreślone..





Ojciec krzyczał na matke.

-Toby idź do pokoju.

Stanąłem za drzwiami tak żeby nie było mnie widać.




Ojciec stał tyłem do mnie.



Powoli podszedłem do niego.

Zacisnąłem mu ręce na jego szyi.

Szarpał się. Próbował zdjąć moje ręce.

-Ha ha..hahaha.. HAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHA!

Powaliłem go na ziemię. Stary ledwo oddychał.

Wstałem i kopnąłem go w twarz.

Szybko sięgnąłem po nóż.

Ojciec zdążył wstać i zaklinkwać mi rękę z nożem.

Wolną ręka sięgnąłem po widelec.

Wbiłem mu go w brzuch.

Ten czując ból zgiął się w pół.

Wykorzystując chwilę wbiłem mu nóż w głowę.


-Jesteś. Martwy.




-Toby!

Spojrzałem na matkę i wybiegłem z domu. Skierowalem się w stronę szopy w której była benzyna.

Oblałem dom a niszcząc przy tym instalacje domu spowodowałem pożar.


-Jesteście..Martwi mhahahahahaha!


-mówiłem.-głos w głowie.-że zabije Twoją rodzinę i zniszcze Twoją psychikę.

-Co..

Mój brzuch przebiła czarna macka. Zacząłem pluć krwią.

-Mhaha..nie czuje bólu..suko.

what the fu*k..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz