Kolejny wieczór, w którym kazano nam zabijać.
Zaczailismy się na naszą ofiarę.
Lub ofiary..
Slender stanął za grupką gimbusow.
Masky i Hoodie zaszli ich z prawej i lewej.
Ja stanąłem przed nimi z uśmiechem na twarzy i zakrwawionymi przyzadami tortur.
Nagle jeden z nastolatków użył petardy hukowej.
Potwór się zdenerwował i przebił nastolatka macką.
Ale..coś przebiło wysokiego.
Inni mężczyźni poddusili moich wspólnikow.
Szybko się odwróciłem.
Mieli już mnie złapać.
-Cholera to pułapka! Pieprzona pułapka.
Zacząłem uciekać.
Masky i Hoodie zostali pozbawieni głów.
Duży był właśnie w trakcie.
Nie chciałem dzielić ich losu więc uciekłem ile sił w nogach.
Gonili mnie.
Przed sobą zobaczyłem las.
Przyśpieszyłem.
Nie ma pieprzonej mowy, że dam się zabić!
Nie teraz!