=1= Pierwszy raz...

831 55 44
                                    


Zapraszamna snapa: h_rise

-37,8 zostajesz w domu Kochany.-Rzekł Katsuki do Victora stanowczym głosem.
-Ale ja się świetnie *a psik!* czuje...
-Vicia, zostań w domu. Niebawem święta nie chcę by moje malutkie skarbie rozchorowało się na dobre.-Wyjaśnił chłopak gładząc platynowe włosy.
-Tak uważasz?-Zapytał nie co zaniepokojony.
-Jak najbardziej. Niebawem wrócę i kupie po drodze coś dobrego.-Powiedział ciepłym głosem podajac niebieskookiemu pilot,telefon, kubeczek gorącej czekolady oraz kanapki.
-Dziękuję że się tak mną opiekujesz.-Odparł mężczyzna
-Oj Vicia, za to co ty robisz i tak ci się nigdy nie odwdzięczę.

Chłopak całował gorące czoło rosjanina, przed wyjściem podał mu leki. Klimat rosji nie jest łaskawy gdyż dostarczał co trochę nowe opady śniegu. Poruszając się taksówką Japończyk dotarł do do lodowiska w mniej niż 30 min. Zadowlony tym faktem zmienił szybko buty na łyżwy i wszedł na lód. Rozejrzał się dookoła. Pusto, ani grama żywej duszy. Co się dziwić w końcu nikt już nie jeździ praktycznie na łyżwach. Chłopak wziął się do ćwiczeń. Robiąc serię skoków na jakie zwykle Victor nie pozwalał dojrzał w kącie zgarbioną postać. Zainteresowany podjechał najciszej jak mógł i wychylił się zza barierki.

-Yuri?-Zapytał brązowooki rozpoznając blond włosy. Chłopak siedział oparty o barterki, w podkulonych nogach schował głowę.-Yuri co tutaj robisz?-Zapytał ponownie.

Lekko zatroskany objechał do okoła, założył osłonki po czym podbiegł do chłopaka.

-Hey co się dzieje?-Zapytał klęcząc. Nigdy nie widział Plisetskiego by płakał.
-Zostaw mnie prosie,kurwa Mać!-Odszczekał jeszcze mocniej podkurczając nogi. Rosjanin siedział tylko w koszulce, brunet ściągnął z siebie swoja bluzę po czym okrył go szczelnie milcząc.-Idź stąd!
-Pójdę jeżeli powiesz mi co się dzieje...-Odparł potulnie chłopak.
-Weź spieprzaj stąd wieprzu cholerny! Doczepiłeś się jak rzep do psiego ogona!
-Yuri!-Krzyknął nie co poważniej łapiąc blondyna za nadgarstki i odciągając je od nóg. Wściekły i przerazony popatrzył na Katsukiego.
-CO TY ROBISZ?!
-Co sie stało? Dlaczego ty płaczesz? Ktoś ci coś zrobił?-Dociekał brązwooki widząc strugi łez spływające po policzkach.
-Zostaw mnie!-Szarpał się, lecz niestety na polu siłowym to Japończyk wygrywał.
-Chodzi o dziadka?-Zapytał a zielonooki spuścił głowę. Chłopak puścił nadgarstki i złapał delikatnie za dłonie.-Możesz mi zaufać...
-Coś ty taki dobry się zrobił? Co?
-Jeżdżę z Tobą na lodowisku 5 lat, pierwszy raz widzę jak płaczesz. Mam dać więcej powodów?
-Dziadzia...-Chciał wydusić z siebie lecz łzy mu przeszkadzały.
-Już spokojnie. Uspokój się Yuri...
-Dziadzia...Dziadza jest chory.
-Zabierzemy go do lekarza...Spokojnie.
-Idioto! Byłem z nim u 50 i każdy mowi to samo!!-Wrzasnął wściekły opdychając bruneta. Ten dopiero wtedy zdał sobie sprawę z powagi sytuacji.
-Yuri, opowiedz mi o tym bo tak to, to nie za wiele da się zrozumieć.
-Dziadzia ma chore serce, potrzebna jest operacja lecz nikt nie chce się jej podjąć! Nikt! Nikt!
-Posłuchaj, znajdę lekarza który się podejmie takiej operacji. Tymczasem nie płacz i załóż bluzę.
-To jest nie możliwe! Guz jest pod samym sercem, mocno je uciska.-Wyjaśnił chłopak zalewając się nową porcją łez.
-Yurio...-Wyszeptał Japończyk, nie wierząc w własną odwagę wtulił blondyna w swoją pierś.
-HUH?!!-Jęknął zszokowany, ręce jego wisiały wzdłuż ciała a twarz była wtulona w pierś.
-Nie płacz słyszysz... Tylko ciebie nie widziałem jak płaczesz i oby tak zostało.-Rosjanin pomimo zszkowania jakiego doznał i niechęci do Japończyk czuł się bezpiecznie i zaczął powoli się uspokajajać.
-Muszę jechać do dziadka... Muszę...Muszę...-Powtarzał w koło płacząc i trzęsąc się.
-Nie możesz jechać w takim stanie.
-Mogę! Kto mi zabroni?!
-Yurio, jeżeli dziadek zobaczy cie w takim stanie to sam rozumiesz...
-Ehh chyba masz racje prosie. Właściwie to mnie puść!-Katsuki jak gdy by nigdy nic puścił blondyna który wydawał się dużo bardziej spokojniejszy.
-Jeżeli pojadę z Tobą do szpitala będziesz miał coś przeciwko?
-Tak, będę miał! Wypieprzaj do swojego Victora!
-Yurio! O co ci chodzi? Za co tak bardzo mnie nienawidzisz?!
-Mam ci powiedzieć?! A jebać takiemu cymabłowi jak ty nie warto!
-Jadę z Tobą. Znając ciebie i twoje możliwości zaraz coś ci się stanie.
-Prosie! Nie denerwuj mnie nawet! Idź do domu! Albo jeść ale mnie zostaw w spokoju!

Brunet jedynie wzdychnął ciężko, obydwoje się podnieśli po czym Katsuki ruszył za rosjaninem. Narzucił na jego plecy bluzę. Jemu samemu było bardzo zimno lecz nie przejmował się tym. Cała drogę do szpitala Yurio wyzywał go i kazał się odpieprzyć. W końcu stali obydwoje przed dużymi odsuwanymi drzwiami.

-Powiedz coś głupiego tępy prosiaku to cie zabije i na twojej grubej dupie zrobię potrawkę wieprzową!
-Możesz mi ufać...

Blondyn wszedł do środka i odrazu się uśmiechnął, nie było widać po nim żadnych smutków i torsk. Radosny podszedł do łóżka chorego.

-Yuraśka, nie masz treningu?-Zapytał starszy pan leżąc na łóżku.
-Nie dziadzia. Wcześniej skończyłem i postanowiłem do ciebie przyjść.
-Nowy kolega?
-Yuri, Yuri Katsuki. Cieszę się że mogłem pana poznać.-Powiedział grzecznie chłopak ściskajac delikatnie dłoń starca.
-Ohh tak bardzo cieszę się że znalazłeś sobie przyjaciela...
-Ale...-Zaczął blondyn.
-Nikt nie może iść całe życie sam.
-Masz rację dziadku. Jak się czujesz?
-Tak sobie, coraz ciężej jest mi cokolwiek zrobić. Nie zawal treningów przeze mnie. Proszę...
-Mam tylko ciebie dziadku. Moja kariera nie jest tak ważna jak ty. Gdy by nie ty nie bylo by mnie tu gdzie jestem.
-Posłuchaj się mnie chociaż raz.
-Muszę państwa wyprosić. Czas badań się zbliża.-Powiedział głos za panem Plisetskim należącym do lekarza dyżurującego.
-To już?-Zapytał zielonooki
-Tak.-Odparł ostro mężczyzna w białym kitlu. Nastolatek spuścił głowę.

Pożegnawszy się z jednym członkiem rodziny opuścił sale. Jakie policzki znów zostały oblane przez łzy. Kropla za kroplą rozbijały się o białe płytki gdy chłopak szedł w stronę wyjścia.

-Yurio! Poczekaj!-Krzyknął Japończyk.
-huh? Myślałem że już się odczepisz. Możesz się śmiało śmiać. Wiesz już o wszystkim. Więc nie graj już dobrego bo wszyscy wiemy że i tak będziesz się śmiał ze mnie.
-Śmiał? Yurio chcę ci tylko pomoc. Odprowadze Cię do domu jest już ciemno. Kierowcy różnie jeżdżą. Nie myśl sobie, nie chcę Cię skrzywdzić. Tak to nie szukał bym chirurga który odważył by się uleczyć twojego dziadka. Zaufaj mi...Nie chce źle.
-Nie ufam ci.
-Nie wymagam tego.
-Nie wierzę byś się zmienił od tak prosiaku!

*** Jak się podoba pomysł na opowiadanie z takim shipem? Wiem troszkę dziwny alee ^^ ktoś powiedział mi że mnie rozpoznaje tylko z dziwnych rzeczy xD gdyż jako jedna z nielicznych napisałam Katsuki x Reader na polskim wattpadzie. Gdy by ktoś chciał się ze mną skontaktować śmiało może pisać**

"True Love"-Katsuki x PlisetskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz