Rozdział II - Przygoda Tornova

157 16 26
                                    

Stworzenie ocknęło się. Rozejrzało się po pomieszczeniu, w którym się znajdowało. To nie było ani akwarium, ani pokój Krebsa. Leżało na łóżku szpitalnym w całkiem białym pomieszczeniu.

-To coś się obudziło! - usłyszało głos.

Mutant wstał natychmiastowo z łóżka. Zaczął wzrokiem panicznie szukać wyjścia, lecz jak wiadomo większość ryb to krótkowidze, tak więc i FegelFish nie widziała z daleka.

-Cześć - usłyszał z daleka głos mutant - Krebs jestem - dodał.

FegelFish podeszła w stronę dźwięku. Kiedy była około metr od jego źródła zobaczyła Hansa. Pomachała i uśmiechnęła się do niego.

Krebs był dość zaskoczony faktem, że jego ryba, czy też teraz jego stworzenie rybopodobne umie machać przyjacielsko ręką i się uśmiechać.
Nagle do sali wparował Schenck.

-No proszę bardzo. Mój obiekt badań się obudził! - stwierdził uradowany lekarz.

-Więc tak, Hans. U twojej ryby nastąpiła mutacja genetyczna pod wpływem wódki Wilhelma. Z próbki krwi otrzymałem DNA i wyszło, że twoje zwierzę ma teraz cechy człowieka i ryby. Posiada skrzela oraz płuca, oczy nie zmieniły się za to twoja ryba raczej już nie zmieści się do akwarium. Co ciekawe, krew FegelFish oraz komórki jej naskóra są takie same jak u człowieka, lecz część ciała jest pokryta łuskami. Ponad to jest ona z posiadaniu niedorozwiniętych płetw nieco nad łokciami i nie mam pojęcia do jakiego gatunku zaliczyć teraz tą byłą rybę - wyjaśnił Schenck.

-Czy ona już taka zostanie? - zadał pytanie Krebs.

-Obawiam się że tak.

-Burgy! Ty chuju! Zmutowałeś mi rybę! - wrzasnął z całych sił Hans.

FegelFish spojrzała na niego z zażenowaniem.

-Dobra, to ja spadam zająć się transportem cyklonu b do bloku jedenastego - stwierdził Schenck, po czym opuścił pomieszczenie.

Najwyraźniej nie chciał mieć już do czynienia z mutantem.

Krebs i FegelFish nadal patrzyli się na siebie. Hans nie do końca wiedział, co zrobić. Zacząć rozmowę, czy też może polać stworzenie wodą i wrzucić do akwarium.
Rozważał też napojenie mutanta wódką, z nadzieją, że ten znowu stanie się małą rybką.

FegelFish też nie miała pojęcia jak się zachować. Przecież jeszcze niedawno była rybą.

Krebs nadal wpatrywał się w stworzenie. Miało ciemne oczy, krótkie, szare włosy i ubrane było w nazistowski mundur. Szyja była pokryta łuskami, lecz twarz była jak u człowieka.

-Może jesteś głodna? - przerwał ciszę Hans.
W sumie nie do końca wiedział, czemu zadał pytanie. Obawiał się, że FegelFish nie potrafi mówić.

-Fish fish - odparła.

-Ty mówisz?! - krzyknął Hans.

-Fish fish fish- odparła spokojnie FegelFish.

Krebs zrobił minę przygłupa. Czuł się lekko oszołomiony tym wszystkim.

-Dobra, chodź - odezwał się po chwili i poszedł w stronę kuchni.

FegelFish szła za nim. Kiedy doszli do pomieszczenia Hans zajął się przygotowaniem kanapek dla jego ryby.

Nurtowała do jedna myśl: czy to będzie odpowiednie, jeśli zrobi FegelFish kanapki z tuńczykiem. Na szczęście szybko zrezygnował z tego pomysłu.

Nagle do kuchni wszedł Fritz Tornow. Spojrzał z zaciekawieniem na mutanta.

-Chyba pierwszy raz w życiu za dużo wypiłem - stwierdził, po czym rychło opuścił pomieszczenie.

***

Zdziwiony sytuacją Tornow poszedł do hali, gdzie sobie chlał z Weidlingiem. Siadł na kanapie i westchnął.

-Kurwa ziom, nie zgadniecie co widziałem - zaczął rozmowę.

-Wibrator Evy? - odrzekł bez namysłu Weidling.

-Nie kurwa. Rybo-Człowieka.

-Czemu mówisz tak na Krebsa?

-Ale to nie był Krebs.

-Co ty pierdolisz?!

-No to pierdolę.

-No nie pierdol - stwierdził Weidling i nalał sobie więcej wódki do kieliszka.

Tornow przewrócił oczami i zrobił to samo co jego przyjaciel.

-Słyszałeś to? - zapytał Weidling.

Tornow zaczął nasłuchiwać. Był to głos Krebsa i Schencka.

-Jest szansa, że FegelFish jednak powróci to pierwotnej formy, ale musiałbym znać skład tej wódki.

-Zapytam Burgiego gdzie ją kupił.

-To może nic nie dać, jeśli były w niej dopalacze, nigdy się nie poznamy jej składu.

-Ale musi być jakiś sposób.

-To jedyny jak dla mnie.

-Mówią o mutancie - oznajmił Fritz.

Wziął jedną z butelek wódki ze stołu i piajny wyszedł z pomieszczenia.
Na korytarzu nie było już ani Krebsa ani Schencka.
Stwierdził, że zapewne z niego wyszli, więc idąc ich śladem podążył do wyjścia.

Na samym początku oślepiło go światło słońca. Zmrużył oczy i przysłonił je dłonią. Powoli ruszył do przodu.

Nagle poczuł, że pod jedną z nóg trafi grunt. Przeraził się i krzyknął co sił.
Wpadając w przepaść uderzył szczęką w chodnik, a następnie znalazł się w mokrym i oślizgłym miejscu.
Wpadł do kanału przez otwartą studzienkę.

Powoli wstał i przetarł twarz rękawem munduru. Oczywiście wcale jej w ten sposób nie osuszył, bo mundur już był cały w szczynach.

Wtedy poczuł przeszywający mu głowę ból. Dotknął dłonią swojej szczęki i zaczęło go boleć jeszcze bardziej.

Nie przejął się tym i ruszył przed siebie z zamiarem znalezienia wyjścia ze ścieku.

Wtedy zdał sobie sprawę z tragedii. Nie trzymał już w dłoni butelkę wódki, ale wyłącznie jej szyjkę.

-Kurwa - skwitował wściekły, po czym zirytowany ruszył przed siebie.

Po kilku chwilach drogi usłyszał głosy, ale nie po niemiecku.

Był to język, który każdy Niemiec powinien umieć rozpoznać, by za wczasu pozbyć się posługującej się nim osoby.

Podszedł jeszcze bliżej, by upewnić się, czy jest to napewno to, o czym myśli.

Zobaczył grupkę ludzi, ale nie Niemców. Mieli ciemne i kręcone włosy.

To był dla niego, jako przykładnego nazisty sygnał do ataku.
Wyciągnął zza pasa pistolet i zaczął nim strzelać do tych Żydów.

Jak się można było spodziewać, Tornow w nikogo nie trafił, bo mu się mieniło przed oczami, a Żydzi uciekli do innej części kanału.

Zirytowany niepowodzeniem Fritz strzelił na ślepo jeszcze raz. Niestety tym razem trafił, ale w jedną z rur, z której niemal natychmiast wytrysnęło żywe gówno, które oblało go od stóp do głów.

Ein FegelFish //Downfall ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz