Rozdział czwarty

1 0 0
                                    

Christopher obudził się z bólem głowy. Podniósł się niechętnie z łóżka i popatrzył mimochodem na okno. Padał deszcz. Malutkie kropelki wody ściekały po oknie i uciekały w szpary nieszczelnego okna. Za nimi gonił chłodny wiatr, uderzał wielkimi podmuchami w szyby, które trzęsły się pod ogromem jego mocy. Szarość pokryła cały świat. Szare domy, szare parki, szare ulice – to wszystko pogrążało człowieka w beznadziejnym smutku.


Chłopak westchnął i wciągnął na siebie znoszoną parę spodni z kilkoma łatkami. Zakrył swój pokaźny tors czarną bluzą z hipisowskim znakiem pokoju i włożył na rękę kilka rzemyków, które tak uwielbiał nosić. Nie obchodziło go to, że koledzy nazywali go pedałem czy lalusiem z tego powodu. Lubił je i nic tego nie mogło zmienić. Złapał do ręki grubą, nieprzemakalną bluzę i zszedł po schodach do kuchni.


Już na progu kuchni przywitały go ciche pomruki ojca, który rozmyślał nad czymś bardzo intensywnie. Zobaczył jak Mark siedzi przy stole i miarowo uderza palcami o jego blat. Nie wiele myśląc, usiadł naprzeciwko niego z miską owocowych płatków i kartonem mleka w ręce. Przyglądał się ojcu z wyraźnym niepokojem, wlewając ostrożnie mleko do miski. Kiedy postawił karton obok siebie i zapytał:


- Czy coś się stało?


Mark Hudson wyglądał na bardzo przemęczonego, jakby co najmniej nie spał ze dwie noce. Na jego twarzy widniał trzydniowy zarost. Jego oczy, podkrążone lekko fioletowym łukiem, popatrzyły na syna z pustym wyrazem.


- Nic takiego. Przez całą noc czytałem gazety, w których były informacje na temat zabójstw popełnionych przez Amazonkę. Starałem się sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego ta dziewczyna zabija i kto jej zleca te zabójstwa?


- I co takiego wymyśliłeś? - zapytał chłopak z niewielkim zainteresowaniem. W duszy karcił siebie za to, że poprzedniego wieczora dał ojcu poszlakę, której on nie potrafił teraz wykorzystać.


- Nic. – odparł detektyw ze zrezygnowaniem. – Nasz cel jest idealny. Nie ma żadnych wad. Nikt o niej nic nie wie. Nikt nie wie, jaka jest. Nieznane są nikomu nawet miejsca, w których przebywa. Nikt nie potrafi podać przybliżonego miejsca jej pobytu. Jedyne co wiemy, jest to, że zabija bogatych ludzi. Domysłami są tylko słowa „na zlecenie". Jesteśmy tacy bezsilni.


- Nieprawda. – zaprzeczył szesnastolatek, wkładając do ust kolejną łyżkę płatków.


- Nie rozumiem. – popatrzył na niego ze zdziwieniem ojciec. – Dlaczego nie prawda? Nasza bezsilność jest nieprawdą? A może domysły są błędne?


- Zadajesz mi pytania, na które znasz odpowiedź. - stwierdził jego syn. Skierował w jego stronę łyżkę, z której kapnęła kropla mleka. – Myślałem raczej o tym, że kłamstwem jest to, że nasz cel jest idealny i bez wad. Każdy ma wady, jeden mniejsze - drugi większe, o tym musimy pamiętać. Amazonka nie jest niepokonana. Jest zwykłym człowiekiem tyle, że bardzo sprytnym. A spryt jak wiadomo jest zgubny. Ona myśli tym samym torem co my. Przekonuje nas do tego, że nie damy jej rady, czym robi z nas głupców. Musimy myśleć o niej jak o zwykłym przestępcy. Ona nie jest nieśmiertelna, tylko sprytna, a to żadna zaleta. Musimy tylko znaleźć sposób na to, aby i ona uwierzyła w kłamstwa, którymi nas omamiła. Wtedy będziemy mieli ją w garści.


Detektyw Hudson poczuł radość. Jego syn był najmądrzejszym szesnastolatkiem jakiego znał. Cieszył się, że swój rozum i zdolność rozumowania odziedziczył po matce, a nie po nim. Powstrzymał się przed podejściem do niego i przytuleniem go najmocniej jak potrafił. Nie chciał okazać słabości. Przed synem starał się być zawsze odważny, spokojny i bez wad. Starał się być bohaterem, na którego można liczyć. Chciał, aby tak było. Nie zdarzało się to jednak tak często jak myślał. Popełniał błędy, które poprawiał za niego syn. Nie był pewny czy sprawiało to Chrisowi przyjemność.


- Masz rację synu – pochwalił go. – Ten plan na pewno będzie trafny. Musimy tylko poczekać, aż Amazonka zaatakuje. Tym razem nie przegramy.


Chris uśmiechnął się radośnie, a w jego oczach zagościła iskierka sprytu. Wstał z krzesła i odłożył w pośpiechu miskę do zlewu. Złapał, leżący przy ścianie ciemnozielony plecak w wojskowe wzory. Włożył swoje czarne adidasy i krzyknął w stronę ojca:


- Ja lecę do szkoły, a ty obmyśl plan działania. Pa!


- Chris poczekaj – krzyknął za nim Mark. Odpowiedział mu trzask zamykanych drzwi.


***********************************************************************************************


Oparł się o bladożółtą ścianę szkoły i popatrzył na białowłosą dziewczynę, która otwierała swoją szarą szafkę. Samantha wyciągnęła z półki dwie grube książki, których okładki były koloru bordowego. Przejrzała kilka kartek jednej, zmarszczyła nos i schowała ją do szafki. Zamiast niej wyciągnęła inną, chudszą z kolorowym rysunkiem motyla na okładce. Uśmiechnęła się słabo do siebie przez sekundę, czego oczy Chrisa nie przeoczyły. Chwilę później zamknęła szafkę, podniosła z podłogi swoją torbę i ruszyła przez korytarz w jego stronę. Christopher oparł się jeszcze mocniej o ścianę, naciągnął kaptur bluzy i udawał pochłoniętego czytaniem książki z chemii.


Nagle przed jego oczami zamajaczyły białe włosy i dziewczyna stanęła naprzeciwko niego. Zaczęła natarczywie wpatrywać się w niego, a kiedy popatrzył na nią, zapytała:


- Czy mógłbyś przestać patrzeć tak na mnie? To jest trochę wkurzające. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to zrób to teraz.


- Ale ja nie patrzę się na ciebie. Zdawało ci się. Tylko czytam – odparł w obronie chłopaki i wskazał na swoją książkę, którą trzymał. Dziewczyna wyrwała mu ją szybkim ruchem z rąk i obróciła.


- Do góry nogami? – zapytała z nutka sarkazmu. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.


- No taa... - odpowiedział chłopak, niezręcznie mierzwiąc sobie włosy.


- To o co ci chodzi?– zapytała już nieco spokojniej, przyglądając mu się z zaciekawieniem. W tymmomencie Chrisa przeszyła myśl, że Samantha jest naprawdę ładna. Skarcił się zatą myśl. Przecież ona była seryjną zabójczynią. Nie mogła mu się podobać. Niemogła, ale jeśli...?

- No?? - widząc na jej twarzy zniecierpliwienie, spowodowane brakiem odpowiedzi, odrzekł:


- Bo widzisz.. eee... znalazłaś sobie już parę na zajęcia z chemii? – zapytał błyskotliwie. Ucieszył się z tego, że był takie bystry. Nie wiele by zdziałał bez tej umiejętności.


- Nie. A dlaczego pytasz? – zapytała zaskoczona.


- Może chciałabyś być razem ze mną? No wiesz, jesteś nowa i na pewno trudno ci jest się oswoić z nową szkoła, więc..


- Zgoda. – jej twarz nabrała łagodnego wyrazu. Uśmiechnął się do niej i razem ruszyli na następną lekcję.

AmazonkaWhere stories live. Discover now