History Of Peackock And White Lady

3.4K 247 149
                                    

- Co się dzieje! - Pawica wyważyła drzwi do pokoju, a wszyscy obecni podskoczyli.

- No to muszę sobie załatwić nowe drzwi - mruknął Fu.

- Co się dzieje? - powtórzyła kobieta w niebieskim lateksie - WC atakuje? Mój syn jest chory? Bo właśnie byłam u kosmetyczki i jak to nie jest coś poważnego to przyrzekam dam ci SZLABAN CZARNY KOCIE!!! - pokazała wszystkim do połowy pomalowany na niebiesko paznokieć.

Marinette zaśmiała się cicho, a chłopak jęknął cierpiętniczo.

- Mamo...! Robisz mi i tacie wstyd...

- Twój tata sam robi sobie wstyd swoimi gaciami - fuknęła kobieta i opadła na jedyny wolny w pomieszczeniu fotel.

- Armina - odparł Fu, dalej przyglądając się wyrwanym drzwiom.

Blondynka momentalnie zesztywniała.

- TY FUJARO! OGLĄDASZ TE DRZWI JAK PROGNOZĘ POGODY, A ARMINA SOBIE GDZIEŚ TAM ŁAZI! CO BĘDZIE Z MIRACULAMI! CO Z TOBĄ! O boże. Co będzie Z moim synem i Ladybug? - ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem, tak cicho, że słyszeli tylko ci którzy stali najbliżej.

Fu odwrócił się.

- To co twoim zdaniem mamy zrobić, Au...

-... Deno. - dokończyła za niego Valeria. Zmiażdżyła swojego dziadka wzrokiem, co nie uszło uwadze Ladybug i Chat Noirowi - Co twoim zdaniem mamy zrobić Audeno?

- Nie wiem. Nie wiem...

- Ktoś mi tu wytłumaczy o co chodzi!? - uniósł się Chat - Mamo?

- Ok, a więc... - zaczął Mistrz Fu.

- Gdy byłyśmy młode - zaczęła Pani Paw tępo wpatrując się w ścianę - było nas cztery. Dostałam miraculum w wieku zaledwie 16 lat. Tak jak wy - spojrzała przelotnie na dwójkę bohaterów, następnie jej wzrok spoczął na rysunku Białej Pani - Na początku byłam tylko ja i Claire Borgueis. Paw i Pszczoła. Dobrana parka. W prawdziwym życiu się nie nawidziłyśmy, ale pod maską i to była moja najlepsza przyjaciółka. Kolejna była Armina. Zawsze była piękna, a jej miraculum było prawie tak potężne jak te Biedronki i Czarnego Kota. Następnie dołączyła do nas Volpina. Siostra twojej matki Valerio. Sabine Cheng była strasznie porywcza, ale bohaterką była świetną.

- Moja mama, bohaterką? - zdziwiła się Marinette.

- Jesteśmy kuzynkami? - zawołała Valeria.

- Nasze mamy miały siostry!? - zapytały razem zdziwione dziewczęta, patrząc na siebie.

- Więc... Skoro moja mama miała Miraculum... To dlaczego, ja go nie dostałam po niej? - zaczęła się zastanawiać Marinette - Oczywiście nie żałuję że jestem Biedronką, ale...

- Mogę zapytać się o to samo... - mruknął pod nosem Adrien, który od dłuższego czasu nie brał udziału w rozmowie.

- Ja zniknęłam, a Miraculum przechwycił twój ojciec. A co do mamy Marinette... - zaczęła Aurore - pewnego dnia zdarzył się wypadek. Miraculum Arminy się uszkodziło, a ona nie chciała go zanieść do mistrza Fu. Była na to zbyt dumna. W związku z uszkodzeniem Miraculum, jej kwami sfiksowało, a ona parę godzin później.
Od tamtej chwili robiła wszystko, by zdobyć wszystkie Miracula i kwami. Najbardziej zawzięła się na Tikki i Plagga, ale to można było przewidzieć. Nie wiem jak, udało nam się ją we trójkę pokonać, ale uciekła. Potem Sabine dowiedziała się, że jest w ciąży. Oddała Miraculum i zerwała kontakt z nami wszystkimi, bo bała się, że jej dziecko spotka to samo co Arminę.

- Dałem Ci Miraculum zanim dowiedziałem się, że jesteś córka Sabine. Potem nie było już odwrotu. Widocznie Miraculum było Ci przeznaczone - uśmiechnął się Fu.

- Po wszystkim ja i Claire musiałyśmy uciekać. WC-et był bliski odkrycia naszych tożsamości. Nie chciały my, ale jak odkryłby nas to również nasze dzieci - po jej policzku kobiety spłynęła jedna łza.

Chat podszedł do niej i objął ramieniem.

- W takim razie co robimy? - spytał koci bohater.

- Na razie będziemy obserwować. Wracajcie do siebie. - odparł zrezygnowany Fu.

Chat złapał Marinette za rękę i wybiegł z nią z domu. Za nimi patrzyła wzruszona Aurore.

- Chat! - zawołała granatowowłosa, biegnąc za chłopakiem - gdzie ty biegniesz.

- Miałem dla ciebie niespodziankę po balu - chłopak wyszczerzył się przez ramię - ale że bal to niewypał i musimy pogadać to pomyślałem, że przyszedł na to czas teraz - gdy dobiegli pod wieże Eiffla, Chat zatrzymał się.

Złapał dziewczynę w talii, a następnie wysunął swój Kicikij. Wywindował ich na jeden z płaskich dachów. Ku jej zdziwieniu leżał tam koc i koszyk piknikowy.

- Wow, Chat. Dziękuję - fiołkowooka stanęła na palcach i pocałowała bohatera w policzek. Ten uśmiechnął się tylko łobuzersko i złapał dziewczynę pod kolanami unosząc ją jak pannę młodą.

- Aaa - zaskoczona dziewczyna zapiszczała - Głupi Chat! Postaw mnie - zawołała, jednak się śmiejąc.

- A widzisz M'Lady jednak się zaśmiałaś - Chat Noir usiadł na kocu w sądzie skrzyżnym, a zarumienioną Marinette posadził sobie na nogach, tak, że dziewczyna siedziała w na nim jak w fotelu.

- Głupek - mruknęła pod nosem, gdy Chat sięgał po koszyk. Bohater słysząc tą obelgę, wyszczerzył tylko swoje białe zęby.

Z kosza wyjął truskawki w czekoladzie, croissanty i szampan oraz dwa kieliszki.

- Chat - Marinette skrzywiła się - zawiodłam się na tobie. Nie będę piła alkoholu.

Chłopak w czarnym lateksie zaczął się, po raz kolejny tego dnia, śmiać się tak mocno, że prawie zrzucił granatowowłosą z kolan.

- Spokojnie Mariś - odparł, gdy już się uspokoił, nalewając szampana do kieliszków - to bezalkoholowy.

Uspokojona, acz nie całkiem ufna dziewczyna powąchała zawartość swojego kieliszka. Następnie przybiła  zdrowie że swoim partnerem i napiła się ostrożnie.

- Dobre.

- Mówiłem - Chat napił się że swojego kieliszka.

Po dłuższej chwili milczenia, picia szampana i jedzenia truskawek Mari przerwała ciszę.

- Chat?

- Tak? - odparł chłopak. Lecz zanim Marinette odpowiedziała, zdjął ją ze swoich kolan i położył na kocu. Następnie ułożył się obok, objął ją lewym ramieniem i przyciągnął do siebie. Tikki zrozumiała sytuację i schowała się do torebki, dając parze trochę prywatności.

- Dlaczego zwróciłeś na mnie w ogóle uwagę? - kontynuowała dziewczyna - przecież kochałeś Biedronkę.

- Ty jesteś Biedronką.

- Nie, po prostu... Ehh... Nikt nigdy nie zwracał na mnie uwagi. Żaden chłopak. A tu nagle wpada mi przez okno superbohater. Że kochałem Ladybug, to rozumiem. Ona jest silna, dobra i wogóle idealna. Ale ja jako Marinette jestem okropną katastrofą. Dlaczego zwróciłem uwagę na kogoś takiego jak ja?

Chat podniósł się na łokciu i przybliżył twarz do jej twarzy. Byli tak blisko, że  czuła na sobie jego miętowo - czekoladowy oddech.

- Nie ważne jaką maskę ubierzesz, a może żadnej zawsze będzie tą samą wspaniałą i wyjątkową Marinette. I myślę, że zakochałem się w tobie już przy naszym pierwszym spotkaniu, w realnym życiu. A potem poznałem dokładniej twoje alter-ego i to przyćmiło na chwilę uczucie do ciebie. Ale potem na tym tarasie... Znów pokochałem cię całym sercem Marinette. Nigdy w to nie wątp, dobrze?

Granatowowłosa pokiwała delikatnie głową. Na jej policzki wpłynął delikatny rumieniec.

Chat pochylił się i delikatnie musnął jej usta swoimi. Następnie pogłaskał ją delikatnie po policzku i ułożył się obok niej.

Wpatrując się w gwiazdy zasnęli, nawet nie zauważając kiedy.

Nie Opuszczam || miraculous✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz