Rozdział 3

110 6 3
                                    

Przez calutki miesiąc męczyłam się z tym rozdziałem. Tyle dodatkowych zajęć + szkoła + Święta Bożego Narodzenia spowolniły proces MOJEGO spójnego myślenia...dlatego no cóż- Rozdział jest krótki! Nie obawiajcie się! Za miesiąc będzie następny. Zapraszam na na ''Naruto Dojinshi'' mego autorstwa. I BYŁOBY MIŁO GDYBY KTOŚ KOMENTOWAŁ ....

Serdecznie zapraszam. Ceres101.

Dotykając szkła palcem szukałam sposobu . Jakiego sposobu? A więc odpowiem, moje zdolności są

Dość niespotykane. Umiejętność sygnałów dźwiękowych to dość dziwna umiejętność, prawda? Kamienie szlachetne jak i półszlachetne są niezwykle czyste, a ich budowa jest układem idealnym do zatrzymywania informacji lub rozprzestrzeniania niemalże wszystkiego na kilka metrów. Za pomocą np. lapis lazuli jestem w stanie aktywować wartość energetyczną minerału robiąc wielkie BUM. Z początku szło opornie ale nim więcej trenuje, tym lepiej mi idzie. Rozeznanie w tym czym się specjalizuje było trudne. Pytanie dlaczego?# INNER: Bo cała jesteś dziwna? Prosta odpowiedź.# Cicho Kuro, nie prosiłam o komentarz. #INNER: Ja tylko mówiłam prawdę, tłumacz się jak chcesz ale kogo naprawdę chcesz wkręcić mnie czy siebie?#....Chyba obojga... Wracając do tematu wytwarzam dość dziwną energię która pozwala na o wiele więcej niż sam użytkownik chakry może zrobić. Zawsze wiedziałam, że jestem niesamowita. Czyż to nie urocze? Energię magiczną nazwałam Mana. Już ją gdzieś słyszałam. Tak sądzę. Nie jestem pewna... no cóż. Możliwością jest to, że jestem jedyną która potrafi zrobić takie czary mary za pomocą Many i równocześnie Czakry. Aby polepszyć sprawność kontroli tej oto zdolności robiłam wiele niezrozumiałych rzeczy/ćwiczeń... jednak zadziałały! Teraz wydaję się być takie proste. To jednak dopiero część mego treningu- genjutsu,taijutsu,ninjutsu są równie ważne. Wieczorami padam wręcz na ziemię oraz jakoś doczołguje się do łóżka. Zawsze lubiłam czytać książki a emeryt Taichi ma całą biblioteczkę najróżniejszych książek. Zaczynającej się od medycyny kończąc na romansidłach. Poważnie. Staruszek z powołania... Dedukując prosto, wieczorami czytam. #INNER: Co za zaskoczenie# Twoja ironia jest żałosna, pogódź się z tym Kuro. I zamknij się! Głowa mnie boli.

Ostatnio zaczęłam ćwiczyć senjutsu(techniki, w których do wytworzenia czakry oprócz energii duchowej i energii fizycznej wykorzystuje się także energię otoczenia, co gwarantuje ogromny wzrost mocy).... Łagodnie mówiąc, idzie mi źle. Wręcz okropnie. Eh. Same problemy. -Sakura czas na obiad!

-Już idę!- odkrzyknęłam. Oby nie papka ziemniaczana......

-Trzy godziny później-

Zazwyczaj po obiedzie zaczynałam trening lecz dziś było inaczej. Dziadziuś postanowił bym poćwiczyła medycynę. #INNER: Po chuja masz ćwiczyć medycynę! Jesteś najlepsza w tej dziedzinie. Uczyła cię wielka Sanninka! Daj mu w ryło.# Też się nad tym zastanawiałam. Jednakże gdybym go uderzyła zginąłby. Kto by mnie uczył? Dochodząc do wniosku postanowiłam ćwiczyć na rybach... Tak jak na początkach nauki z Piątą. Ćwicząc i ćwicząc nawet nie zauważyłam biegnącego czasu. Był wieczór. Spojrzałam na niebo wycierając wierzchem dłoni pot. Piękne jasne plamki na ciemno-pomarańczowym niebie niemalże krzyczały ''spójrz na mnie''! Cienie drzew leniwie sunęły zmieniając kształt gdy chmury zasłaniały wychodzący księżyc. Bogowie się postarali, jest dziś wyjątkowo pięknie.

Wiatr wschodni unosił moje słabo uczesane włosy w górę a następnie w bok. Najchętniej stałabym tu całą noc wśród naturalnej muzyki nucąc ptasią pieśń, którą tylko ja słyszałam. Mama zawsze śpiewała ją nocą, zapamiętaną jako rodzinną kołysankę... Tylko jak brzmiały słowa... Trzask skrzydeł sowy odwrócił moją uwagę od myśli o mej drogiej rodzicielce. To chyba samiec, niestety ptaki dla mnie były średnio interesujące. Gdy już miałam odwrócić wzrok usłyszałam następny trzask a po nim kolejny. Dopiero po chwili zrozumiałam to Ta kołysanka. Do sowy o mądrych oczach podleciały inne nocne istoty ze skrzydłami grając pierwsze akordy przepięknej melodii:

Dziewczyno!
Zapłoń w blasku świtu.

Chcę żyć,
Odrzuciwszy tytuł "księżniczki",
Naiwnej, słabej
I potrzebującej ochrony innych.


Byłam w stanie
Zakochać się w nim tylko odrobinę więcej.
Zwiewny kolor nieba o świcie,
Inspirujący i silny.

Patrzę na błękit nieba ze szlachtą.
Stanę się kimś, kto może być z siebie dumny.
Będę chronić, kochać i przeć naprzód.
Nigdy nie pozwolę odebrać sobie cennych dla siebie rzeczy.

Pozostałości zdrady
Są niezmazywalną tęsknotą.
Twoje słowa
Docierają do mnie z Otchłani.

Ludzie to istoty, które stają się coraz silniejsze
Poprzez ostrze smutku.
Stoję naprzeciw cieni usiłujących mnie stłamsić.
Jestem przygotowana, cokolwiek się stanie.

Jestem niczym szlachetny kwiat,
Przepełniony determinacją i pasją.
Pokażę wam, że mogę utorować sobie drogę
Nawet przez okrucieństwa losu.

Dziewczyno!
Zapłoń w blasku świtu.

Patrzę na błękit nieba ze szlachtą.
Stanę się kimś, kto może być z siebie dumny.
Będę chronić, kochać i przeć naprzód.
Nigdy nie pozwolę odebrać sobie cennych dla siebie rzeczy.
Jestem niczym szlachetny kwiat,
Przepełniony determinacją i pasją.
Pokażę wam, że mogę utorować sobie drogę
Nawet przez okrucieństwa losu

Teraz gdy śpiewam tę pieśń od tak dawna czuje się tak przepełniona determinacją, tęsknotom i

wolnością jak nigdy. Zawsze sądziłam, że jest piękna... jednakże pierwszy raz zrozumiałam prawdziwe znaczenie tych słów. Będę przeć na przód niczym bohaterka rodzinna. Ja też odrzucam tytuł 'księżniczki', przez tyle czasu myślałam jedynie o zemście, nie patrząc na osoby ważne patrzące na mnie z nieba... Wychodzę teraz z szponów przeszłości, ukryta pod pierzyną (lenistwa) demona. Od dziś noszę przydomek Upadłego anioła.

Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz