Rozdział 5

107 7 1
                                    

mam nadzieję,że się spodoba! Jeśli ktoś na to regularnie czeka wie,że dodaje rozdziały dopiero pare dni po 20. więc mimo wszystko jestem chwilę przed dodaniem! Proszę o komentarze!


Rozdz.5

Zamykając usta kończyłam technikę. Moją własną. Czując jak powiew wiatru łaskocze mą twarz równocześnie bawiąc się mymi włosami, rozmywającymi się wręcz z różowo-czerwonym nieboskłonem. Śmiech. Mój?... Zachód słońca zwiastował nie tylko późną porę ale również koniec mojego dzisiejszego treningu. Wygrzewając się wśród ostatnich promieni słońca czułam niewyobrażalną radość. Gdy nauczysz się trudnego jutsu czujesz dumę, a co dopiero stworzenie własnoręcznie nowej. Twojej. Ciepło bijące z serca rozprzestrzeniło się po całym ciele. Niczym herbata w zimne dni. Ulga wymieszana z szczęściem. Stres którym karmiłam się przez kilka tygodni zniknął. ''Puf''. Po prostu wyparował. Rozciągając ręce wzięłam luźny wdech- wydech. Popiskując niczym małolata okręcałam się wokół własnej osi. Szczęście ze mnie emanowało. W końcu widzę efekty moich działań. Pracy... Taichi ostatnio był upierdliwy, ciągle to, tamto, stamto. Gorączki można dostać. #INNER: Niczym kobieta kiedy ma okres...# Ha! Masz kompletną rację. Jakby na to nie spojrzeć to ON ciągle popędzał... mnie do stworzenia techniki. Całkowite dziwactwo. Jemu prawie nigdy się nie śpieszy. Pewnie ma jakąś tajemnice... Rozumiem to no ale... ILE MOŻNA!!!? Wzdrygając się na samą myśl , co może kiełkować się w umyśle tego palniętego człeka. Pf. Po co mam się denerwować? Spoglądając w bezkresną toń jeziora o niezwykłym czerwonym kolorze zapominałam. O czym? O cierpieniu... bólu minionych dni. Wyjęte niczym z pod pozłacanej przykrywki na jedzenie, ukazujące po otwarciu tabliczkę z napisem 'Najgorsze kilkadziesiąt godzin w twoim życiu'. Zabawne. W najgorszych chwilach zawsze posiadałam dziwne skojarzenia. Taka już jestem: kompletnie szurnięta, a mój poziom żartów na poziomie 3latka (po ojcu). Bywam również wybuchowa i zmieniam się niczym większa strzałka zegara. Na dodatek posiadam siłę 20 mięśniaków.... Nazwanie mnie normalną byłoby ciosem poniżej pasa. Serio. Dotykając powierzchni , zmąciłam tafle wody, która zmieniła kształt jak lustro po stłuczeniu. Całkowicie. Wzdychając widziałam siebie. Tą sprzed paru lat kruchą, dopiero uczącą się o świecie. I bezlitosnej prawdziwej walce gdzie krew leje się litrami. Prawdę ukazała mi Tsunade.. po części również Shizune z trwającą wiernie u jej boku śwince Ton-Ton.

Kakashi pokazał to o czym słyszałam jednak nigdy nie widziałam. To był szok. Bardzo Bolesny. Na treningach wiele się nauczyłam. Ale widząc moich przyjaciół zawsze zostawałam w tyle. Widziałam plecy drużyny. Drużyn. Byłam beznadziejna... Więc DLACZEGO? DLACZEGO TO JA PRZEŻYŁAM??? To nie sprawiedliwe. ''-Świat nigdy nie jest sprawiedliwy zazwyczaj...'' - Z szyderczym uśmiechem śmiejąc się nam w twarz, pluje na nas pokazując jak bardzo ma gdzieś zasady. Zasady w które ninja wierzą- szepcze dokańczając wyraźne słowa utkwione na zawsze w głowie. Shishou zawiodłam. Jednak powstaje na nowo jako inna osoba i naprawie błędy czasów kiedy każdy chronił Mnie'' z powodu bycia jedną najlepszych lekarzy''... . Czy naprawdę, bycie medic-ninja było równoważne z wieczną ochroną? Nie. (W pewnym sensie tak...) Zostało podczas rządów Piątej uznane ,że prawie każdy medyk idący na misję Musi mieć obstawę. Oczywiście bywają wyjątki... Przyjaciele, w imię zasad czy przyjaźni Nie powinniście się tak poświęcać. Nie dla tak bezużytecznej osoby jak Ja. Spuszczając głowę zaciskałam pięści oraz zęby jak najmocniej umiałam. Teraz miałam w pompie własny ból. Ten fizyczny. Wspomnienia bywają destrukcyjne, jednakże to one umiejąc zmusić nas do niemożliwego. Dają nadzieję. Plum. Kapiąca w wodę krew spod paznokci paliła niczym żywy ogień. Niszcząc wcześniejszy żałobny obraz. Świst. Wdech. Pustka w oczach. Śmiech. Kap. Widząc zabarwiającą się wodę na mocniejszy kolor, wiedziałam. Zły omen. Demon. Trzask. Cierpienie. Szybkie bicie serca. Puls? Gdzie puls? Przełyk proszący o wydech. Odrobinę tlenu. Wydech. Cierpienie. Śmiech. Szaleńczy śmiech... Upadłam na ziemię wyjąc w niebogłosy, tarzałam się po ziemi czując niewyobrażalny ból. Chwyciłam się za głowę. Czując pod powiekami łzy, nie zważałam na nic. Nic, kompletnie NIC. Wstałam z podłoża. Choć raczej można powiedzieć ''wyskoczyłam jak oparzona''.- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!-wrzask rozszedł się po polanie, po morzu niszcząc ultra falami Wszystko na swojej drodze. Wody zabulgotały, odeszły w niepamięć tak samo jak część ziemi na niedaleko której stałam. Kilo centymetrowy krąg na którym stałam odznaczał się zielenią i brakiem ubytku choćby kamyczka. Wstałam po środku koła nie mogąc się nadziwić jak to się stało ,że jestem po środku kompletnego zniszczenia. - Hehe- zażenowana ni to się śmiałam ni to załamałam się. UPS.# INNER: Ups? To mało powiedziane! Mistrzyni... krzyknęłaś jakby cię z skóry obdzierali. Litości. Ile masz lat? Przeszłaś naprawdę dużo... W sumie zniszczyłaś dużo więcej niżbym sądziła. Co to było? Kilka metrów zdezyngradowało się jak byk. Kompletna pustka..zero jeziora, roślin. Czegokolwiek! COŚ TY ZROBIŁA!!!# Proszę Cię nie krzycz... Nie mam bladego pojęcia. Kuro, pomocy! W tym momencie widzę przed sobą Inner patrzącą się na mnie z miną pt. Jesteś żałosna, siostro. Westchnęłam. Masz rację. Jak zwykle. Uśmiechnęłam się, gdy nagle poczułam ból. Wykrzywiając twarz w cierpieniu dotknęłam oczu. Policzki zostały zdarte ze skóry układając się od tylniej części rzęs lekko w północny- zachód kończyły się niedaleko uszu i długością sięgały prawie do nosa. W górnej części oczu na środku powieki z chakry powstały w kolorze zieleni linie, przed brwiami kreska rozdwoiła się a ich kierunek był zgodny z uszami. Tęczówki posiadały ten sam niezmienny kolor jednakże ich kształt różnił się... Dokładnie tych zawijasów nie da się opisać. Przynajmniej ja nie mogę. Odskoczyłam jak oparzona od odbicia w wodzie. Dotykając policzków moja mimika mówiła swoje. Bolało. I to cholernie... Zanim się jednak zlefrektowałam poczułam ciecz... woda? Nie to k-krew?? Używając medycznego ninjutsu odratowywałam swoją skórę. Kojące ciepło rozprzestrzeniło się wraz z zieloną energią. Powoli rana zaczęła się zabliźniać. Na dźwięk trzasku liści podskoczyłam będąc bliska ataku serca. Widząc zniedołężniałego emerytę odetchnęłam z ulgą. Widząc szok na jego twarzy na początku nie wiedziałam o co mu chodzi. Po prostu zapomniałam. Dopiero po chwili zrozumiałam o co mu chodzi. O tworzyłam usta jednak zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć usłyszałam. -Wiedziałem... jednak to prawda.


Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz