Rozdział 4

96 5 0
                                    

Wybaczcie za tak długie nie dodawanie rozdziału na wattpadzie. Szkoła jest całkowicie wciągająca a nauczyciele kompletnie psują moją wenę twórczą. SĄ TAK IRYTUJĄCY! Jeśli ktoś czekał na ciąg dalszy a nie opublikowałam go jak zawsze co miesiąc to przepraszam. Moje pomysły się kończą przez co jestem przerażona. Nie sądzę bym dała radę dokończyć tą książkę. pewnie nie dodam nie więcej niż 3 rozdziały więcej. I tak, mi również jest  szkoda. Nie martwcie się jednak! Posiadam jeszcze wiele pomysłów. Na pewno dodam jakieś inne historie...(Sasusaku).

Ostatnio oglądałam Fate stay night i Harrego Potera dlatego może być ta część dość nie konwekcjonalna , zwłaszcza w Naruto.

Nie przeciągając zapraszam na dalszą część Upadłego Anioła by Ceres101:


Leżąc na trawie ciężko oddychałam. Skupiając się tylko na jednej rzeczy zapomniałam ćwiczyć siłę shishou. A to było błędem, Taichi-san postanowił sprawdzić moją wytrzymałość... Łatwizna... Tak myślałam jedynie na początku. Mordercze treningi liczne jeszcze jakiś czas temu były normalką. Codziennym treningiem pod okiem sanninki. Jakieś trzy miesiące temu nie pomyślałabym o zaprzestaniu mej potęgi by uczyć się innych jutsu. Błąd .Odkąd pamiętam mój styl walki opierał się na myśleniu wraz z siłą mięśni. Teraz też tak jest... poniekąd.... w większości. #INNER: Czyżby kondycja spadła 'buuu'. Źle. Zawiodłam się Sakura-sama...#. Skrzywiłam się słysząc prawdę. Odpowiedziałabym ale jestem za bardzo zmęczona. Trzeba wstawać i rozprostować kości. Wykonując zamysł odczułam początki zakwasów. No pięknie. Tego mi brakowało... Wyrównując oddech zdecydowałam czas się rozruszać!# INNER: Znów? Dopiero skończyłaś. Czy to nie za dużo? Tak czy siak będziesz mieć jutro problem z choćby chodzeniem.# Wiem jak to wygląda, lecz musisz wiedzieć jedną rzecz... Podczas jednej z nauk, Tsunade powiedziała mi '' Tak jak kac zapija się kacem ,tak zakwas zakwasem'' lub po prostu kiślem. Za każdym razem działało a ja byłam w szczytowej formie... .Ćwicząc rozmawiałam z moim alterego kiedy... Te stare Pruchno tak po prostu weszło na środek Sali! To nie żarty prawie go zmiażdżyłam!!!-Zgłupiał pan! Jeden cios i śmierć murowana!!!-gestykulowałam z wściekłości.-Bez obaw tak stary nie jestem by zostać trafionym. A przy okazji dostajesz punkt za uwagę, osobiście uważałem, że bujałaś w obłokach. Zdałaś test. Test Taichi'ego.-stał tu jakby nigdy nic tu się nie stało. Nie wierzę. Po prostu dłubie sobie w nosie. Ja tu zawał przeżywam a on... To EMERYT!!! Szlag zaraz mnie trafi! –Jaki kurwa test... Do diaska, wyczucie ma dziadziunio jak nikt inny. -sapnęłam zdenerwowana. Machnął rękąa ja nie wierzę, po prostu nie wierzę... Co za dziwny staruch.- A właśnie, następne zadanie jest takie: musisz wykraść pewien zwój rabusiom znajdujących się niedaleko wioski gorących źródeł. Grupa składająca się z samych mężczyzn , ich znakiem szczególnym jest szaro-czarny habit. Masz dostać się do wioski w 6 dni, zabrać w jeden papier oraz powrócić również w tyle samo godzin co dojście.-powiedział pobudzony. Wręcz słyszałam nutkę podekscytowania w mrukliwej intonacji. Spojrzałam niedowierzając w pomarszczoną twarz tego... # INNER: Kosmity. To jedynie pasuje, inaczej nie da się powiedzieć.# Dokładnie Kuro! Miałam to na końcu języka.-Oszalał pan dostanie się tak daleko w tak szybkim czasie jest nie wykonalne. Ledwo doszłabym tam w 8 dni, jednak musiałabym nie spać ani sekundy podczas drogi. Ze starości coś się musiało pryku poprzestawiać.-Prychnął lekceważąco. –Jesteś młoda, głupia, za mało widziałaś by mi coś takiego mówić. W moich czasach najlepsi docierali tam w cztery dni-widząc niedowierzanie ciągnął dalej-ale po co mam uczyć takiego niedowiarka takiej niezwykłej zdolności. Jedna sekunda, druga, trzecia...- NIECH MNIE TACHI-DONO UCZY! Proszę!- piszczę pomimo widzenia zamiarów tego Pruchna. A niech ma, niech się nacieszy! Gdybym naprawdę chciała znalazłabym sposób na to by zrozumieć jakim cudem ma się szybkość niczym Żółty błysk Konochy. Właśnie Konoha... dom. Czy jednak mogę nazwać ją nadal rodzinnym schronieniem skoro na tej ziemi nie ma już nic co było podobne do wspomnień? Znanych tak dobrze. Ciepłych i tych gorszych. Jednak swoich. Nigdy jednak nie będzie mi to dane... Znów poczuć zapach zupki z Ichiraku, perfum matki czy sierści Akamaru. Przez pewien czas miałam chęć pogłębić się w zemście niczym on. Ten-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać. #INNER: Nikt tego nie zabrania, to ty nie chcesz słyszeć o Sasuke#. Cicho! Jednak masz może trochę racji... Westchnęłam. Obłuda. Tak mocno pragnę usłyszeć syki Ino mówiącej o tym jak niemodnie się ubieram. Namawiającej na choć trochę makijażu (nigdy go nie używałam, nawet gdy byłam młodsza i dbałam o każdy szczegół tego w czym idę), spokojna Hinatka próbowałaby mnie obronić bądź pocieszyć a infantylna modnisia zaczęłaby męczyć Hyugę o zmianie ubioru na 'lepszy'. Naruto ten kretyn zidiociały w zwolnionym pojęciem przyjmowałby każde słowo z ust Ino wstawiając się za nas. Mówiąc jak dobrze wyglądamy, podczas kłótni damsko-męskiej blondynów Użytkowniczka byakugana zemdlałaby ze wstydu. Shino byłby cicho, Tenten kłóciłaby się z Lee a Neji by ją popierał, Chouji jadłby wszystko co wpadnie mu w ręce rozmawiając z ty leniwym a jakże mądrym Shikamaru. Na końcu Sai cały czas malujący palnąłby jakąś gafę wyczytaną z tej jego ksyki o uczuciach albo znowu gdzieś wcisnąłby PENISA. Jakże denerwujący temat ale skuteczny. Uzumaki by spąsowiał (kolor podobny do Hinaty gdy ta go widzi)na twarzy, Ino by się oburzyła. Uczeń Danzo pewnie udobruchałby ją jakoś, kończąc to flirtem ze strony blondynki. Biedak dotąd nie pojął, że Yamanaka chcę czegoś więcej niż przyjaźń. Jakże uroczą scenkę przerwał mi Taichi trzęsącymi rękami. Chociaż nadal chciałam zostać w mych wyobrażeniach prawdziwe okrutne życie stawało się coraz bardziej wyraźne. Mniej mgliste. Ostrym spojrzeniem obdarzyłam osobnika który śmiał zakłócić wizję szczęścia wspomnień. Strzepnęłam z ramion suche dłonie ukazując zniewagę i jawne oburzenie tym niemoralnym zachowaniem. Zniszcz .Zmrużyłam oczy ignorując nie tak starego domatora- krwawego demona... Wiem głupia nawa jednak nie miałam czasu by wymyślić ciekawe przezwisko. –Panienko Sakuro odleciała pani-roześmiał się –Zapomniałem aby pokonać bandytów musisz użyć iluzji.-Oparł poważnie.- Iluzji? Mam ich ogłuszyć?- zdziwiona przekręciłam głowę lekko w bok.-A owszem iluzji lecz ma ich to zabić lub zadać obrażenia. Ty zdecydujesz... Nie mów ,że zapomniałaś o lekcji Genjutsu oddziałującego na prawdziwe życie.-potarł ręką o brodę. To coś co z niej zostało to kilka kłaczków na krzyż... no cóż. Tsunade mówiła 'Starość nie radość'. Chyba miała miała rację ...-Rozumiesz?- Przekręciłam oczami wynudzona.-Czaję baze staruszku.-posłałam złośliwy uśmiech.-zapisz w swoim durnym notesiku dodatkowe słowo ze slangu młodzieżowego.-bezsensowne, jednak on jednak to zrobił.-Panienko masz zamiar tak stać? Idziemy na trening, rozgrzewka i nauka. Przecież twoim zadaniem jest stanie się lepszą, czyż nie? Dziś zajmiemy się prędkością. Jestem pewien, że w parę dni to opanujesz do perfekcji. Idziemy, idziemy. Czas nagli. Niedługo zacznie się telenowela a wraz z nią spanko. Po co zarywać nocki!- śpiewnym głosem wołał. Dziwny dziadziuś. Jednak bywa zabawny. Jak teraz, jego staruszkowi barwa jest naprawdę świetna. Dobiegając czułam się niezwykle lekko. Od dawna nie czułam się tak dobrze. Chichocząc pod nosem, skocznym krokiem nabijałam się z kochanego emeryty. Czułam to. Teraz zaczyna się ta historia.. Nowy dział w życiu, będący krokiem w nieznane. Poznając siebie i wiele innych osób. Jedną z nich jest człowiek idący obok. Tak podobny do mnie równocześnie będąc całkiem innym. Mam misję do spełnienia. Moja historia. Legenda Sakury Haruno czy raczej Sakury no Bakuhatsu. Ludzkiego Anioła będąc równocześnie Diabłem.

Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz