CZWARTEK - 6 SIERPNIA
Gdzieś pomiędzy obiadem, a ich oszałamiającym seksem, zapomnieli, że Louis miał coś pokazać Harry'emu. Przypomnieli sobie dopiero rano. Na szczęście dla nich, Harry miał dzień wolny.
Więc zwlekli się z łóżka po kubek kawy i tosty, stojąc nago w kuchni, podczas gdy czekali, aż reszta ich ciała się obudzi.
Odrobinę się zdekocentrowali, kiedy Louis wspomniał, że podobało mu się to, jaki był obolały i prawdopodobnie wciąż był wystarczająco rozciągnięty, by ponownie wziąć Harry'ego. Co wcale nie było odpowiednią rozmową przy śniadaniu. Ale nagle obaj byli przebudzeni. Louis wspiął się na blat kuchenny i przyciągnął Harry'ego między swoje nogi.
To trochę odstawało od ich planu, ale hej, było tego warte pod względem porannych ćwiczeń.
W końcu opuścili willę Louisa w wózku golfowym.
- Nie powiedziałeś mi gdzie jedziemy. – Skomentował Harry.
Louis posłał mu uśmiech. - Wiem. Ale niedługo się dowiesz. Prawie tam jesteśmy.
I oczywiście byli. Louis zaparkował po drugiej stronie ulicy obok kościoła, albo tego, co było kościołem, kiedy farba nie odchodziła i dach się nie rozpadał. Był tam koślawy krzyż, który ledwo tam wisiał.
- Louis... – Powiedział ze smutkiem Harry. - Wiem, że chcesz mnie poślubić. Ale tak właściwie to nie chce ślubu w kościele.
Louis oparł się o drzwi. - Oh naprawdę? To jaki ślub chcesz?
- Nie wiem. Jestem szczególnie zainteresowany tym, by wejść na szczyt wulkanu, lub coś podobnie radykalnego.
- Oh, zamknij się. Chodź. – Powiedział Louis, otwierając swoje drzwi. Wyszli z samochodu i Louis poprowadził ich na drugą stronę ulicy, tuż przed mały kościół.
- Myślę, że wiem co chcę zrobić. – Powiedział Louis, kiedy obaj tam stali z dłońmi w swoich kieszeniach. Louis był o głowę niższy od Harry'ego, ale wyglądał jakby był potężny i zdecydowany. - Mój tata zamierza kupić tę działkę i zburzyć kościół. Rodzina, która jest tego właścicielem sprzeda to, bo pieniądze z tego będą zbyt dobre, żeby odmówić. I kiedy to zrobią, chcę im pomóc to odbudować gdzie indziej. Będą mieć pieniądze i także nowy kościół.
- Słuchałem cię, wszystkich rzeczy, które mówiłeś o turystyce i wysiedlaniu lokalnych mieszkańców. Nie chcę tego robić. Myślę, że chcę wziąć wszystkie pieniądze, które mam i zacząć budować rzeczy, które pomagają ludziom. Domy i kościoły i szkoły. Nie wiem. I jeśli zatrudnię ludzi, mieszkających tutaj, również będę tworzył miejsca pracy, wiesz?
- Tak. Tak, wiem. – Powiedział stanowczo Harry. Miał gwiazdy w oczach. I kiedy mrugnął, pył gwiezdny musiał opaść z jego rzęs. Louis był wystarczająco jasny, by oślepić wszystkich swoją bliskością, jego twarz rozświetliła się zapałem i pasją. - Louis, to jest fantastyczne.
- Tak myślisz? – Powiedział Louis, brzmiąc na niepewnego.
- Tak. Myślę- przed tobą dużo planowania. I dużo badań. Musisz upewnić się, że budujesz rzeczy, których ludzie tu faktycznie chcą. I musisz dostosować się do kultury, jeśli chodzi o architekturę i to wszystko.
- Tak. Tak, zrobię to. – Powiedział szczerze Louis.
- Uważam, że to niesamowity pomysł, Lou. Ty jakby przeciwdziałasz temu, co robi twój tata. Kocham to. – Tak jakby również kocham ciebie.
Harry odwrócił wzrok od twarzy Louisa, nie chcąc powiedzieć czegoś głupiego. - Sądzę, że to świetne. – Powiedział, w zamian patrząc na zniszczony kościół.
CZYTASZ
I'll Crash Until You Notice Me /larry tłumaczenie pl/
FanficLouis wyjeżdża na Barbados, by nadzorować ogromny ośrodek wypoczynkowy, znany jako Sandy Hill, którego właścicielem jest jego rodzina. Przez lata poszukiwał zmiany w swoim monotonnym życiu, poszukując przygody i być może również miłości. To, czego s...