Część 21

5.1K 521 499
                                    

PONIEDZIAŁEK - 7 WRZEŚNIA 

- Cześć, mon petit ange. – Harry podniósł Haley z jej fotelika. - Jesteśmy w domu. – Zanucił, przyciskając pocałunek do jej policzka. Poprawił ją w swoich ramionach i przerzucił sobie torbę przez ramię i zamknął drzwi od samochodu swoim biodrem. Jego telefon ponownie zawibrował mu w kieszeni. Gemma lubiła myśleć, że była wyluzowaną mamą, ale nie przestawała go dręczyć o 'harmonogramie' Haley.

Pośpiesz się! 

Jesteście już w domu? 

Czas na obiadek dla Hal jak tylko wrócicie do domu.

Harry odesłał jej uspokajającą wiadomość. Łapał to. To był jej pierwszy tydzień w pracy, odkąd urodziła Haley. Wiedział, że to stresujące. Ale również był dobrze przygotowany do poradzenia sobie z dzieckiem. Mówił jej to niezliczoną ilość razy. 

Kiedy schował swój telefon, zobaczył jak drzwi eleganckiego, srebrnego Audi, zaparkowanego na krawężniku za jego Jeepem otwierają się, promienie słoneczne odbijały się od wypolerowanych okien. Harry rzucił okiem na wysiadającego mężczyznę. Albo zamierzał to zrobić.

Ale jego wzrok utknął, a usta otworzyły się. 

Louis powoli się uśmiechnął, zmarszczki wokół jego oczu pogłębiały się i jego tęczówki zaiskrzyły. - Cześć. – Powiedział, jego głos był ciepły jak miód i idealny. Zamknął drzwi od samochodu i wszedł na chodnik. - Wiesz... Gemma powiedziała, że wracasz do domu przynajmniej godzinę temu. Musisz prowadzić jak staruszek.

Mózg Harry'ego zaczął chodzić tak szybko, jak to możliwe. Inaczej nie przetrwałby tej rozmowy. I tak był już bardziej, niż zdezorientowany. 

- Dziecko na pokładzie. – Powiedział, kiwając głową w stronę swojej siostrzenicy, co nie było najbardziej pilną sprawą. Louis rozmawiał z Gemmą. Kiedy? Jak? Dlaczego? 

- Jak się tutaj znalazłeś? – Odetchnął Harry.

- Uh, znalazłem kwiaciarnię twojej siostry w Google. I w zeszłym tygodniu złożyłem jej wizytę. Jest świetna, tak przy okazji. – Powiedział Louis. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko... że tutaj jestem.

- Nie. – Harry potrząsnął głową. Będąc szczerym nie mógł zrobić nic innego. - Dobrze cię widzieć.

Louis ponownie się uśmiechnął. Zdawało się, że nie mógł przestać. - Ciebie też. Wyglądasz świetnie.

- Ty również. – Nagle Harry poczuł się, jakby miał się rozpłakać. Minęły tygodnie, odkąd ostatni raz widział Louisa. W końcu przestał rozklejać się za każdym razem, kiedy zobaczył jego zdjęcie na Twitterze, albo Instagramie, albo innych mediach społecznościowych stworzonych specjalnie, by go torturować. 

Teraz oczy piekły go w kącikach. I to nie dlatego, że Haley uderzyła go dłonią w policzek. Odwrócił się do niej i wydął wargi. - Nie ładnie.

Louis zaśmiał się i Harry przeniósł swój wzrok z powrotem na niego. Tak bardzo tęsknił za tym śmiechem. Starał się wyglądać na urażonego. - Nie śmieszne. – Powiedział równie stanowczo.

- Troszkę śmieszne. – Odparł Louis. 

Stał tam mając na sobie te ciasne, dopasowane jeansy, czarną koszulkę i luźny kardigan. Wyglądał idealnie. Wyglądał ciepło. I Harry chciał go przytulać tak długo, że zapomniałby gdzie on się kończył, a zaczynał Louis. 

Pomyślał o letnich nocach w łóżku z rękami Louisa wokół siebie i nie wiedział jak tak długo bez tego wytrzymał. Chciał, by już nigdy nie musiałby bez tego żyć, za bardzo za tym tęsknił. 

I'll Crash Until You Notice Me /larry tłumaczenie pl/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz