Myślałem, że gorzej być nie mogło, ale myliłem się.
Kiedy stoję w bezruchu, czując jak niescalane płatki śniegu, lądują z nieba na moich świeżo umytych i uczesanych blond-włosach, otoczony ze wszystkich stron pchającymi się niczym na wyprzedaże w czarny piątek, ludzi. Ci bez najmniejszych skrupułów przeciskają się, napierając na moje plecy albo dźgając mnie w biodra bez słowa przeprosin.
Jedna z kobiet przechodząca tuż obok popycha się o moje drobne ciało i niewiele brakuje, żeby jak kłoda runęła na ziemię. Posyła mi lodowate spojrzenie, poprawiając zawieszoną na ramieniu torebkę z logiem Chanel, którą parę sekund wcześniej mnie uderzyła.
- Zejdź z drogi. Nie widzisz, że blokujesz przejście innym, wieśniaku? - Grozi mi wzrokiem, ale już po chwili jakby uświadamia sobie, że nie ma zbyt wiele czasu i zbawia mnie jedynie dumnym prychnięciem. Zostawiając za sobą kolejowy dworzec, odchodzi w siną dal.
Wgryzam się w wargę, powstrzymując się od słów, które pchają mi się na język. Bo kogo i na jakiej podstawie nazywa ona wieśniakiem?! Gdyby tylko widziała moją kolekcję Gucciego w garderobie, to w starciu z tą małą skromną torebeczką, tak opadłaby jej szczęka, że na stole operacyjnym, nie mieliby czego zszywać.
Niby mówią, że święta to taki miły i przyjemny okres w roku, że ludzie są serdeczniejsi, a czas spędzony z rodziną pamięta się szczególnie, ale i tak prędzej czy później najdzie na ciebie taka półinteligentka i zacznie truć coś na temat kultury.
Mieszczanka się znalazła...Założę się, że ta torebka nie leżała nawet koło oryginału, tylko najzwyczajniej w świecie kupiła ją na chińskim bazarze razem z siatką cebuli albo wyrwała na jakiejś sklepowej przecenie, bijąc się o nią porem z innymi klientkami.
I tylko by mówiła jaka to ona nie jest szlachetna i samarytańska, a pewnie w każdą niedzielę zamiast wyspowiadać się w kościółku ze swoich grzechów, ostrzy tipsy gotowa na starcie z wyprzedażami.
Całe szczęście oprócz tej dewiantki, nie trafiam już na żadnego oszołoma i mogę odetchnąć z ulgą.
Rozglądam się po dworcu, trochę zniecierpliwiony, podążając wzrokiem za rudowłosym chłopakiem, który od kilkunastu minut nieprzerwanie kręci się wzdłuż każdego nadjeżdżającego pociągu, a to już czwarty z kolei.
Powoli zaczynam tracić cierpliwość, gdy tak stoję bezczynnie, ściskając pod pachą duży karton papieru, który chłopak przygotował specjalnie na powitanie swojego młodszego kuzyna. Próbowałem przekonać Jimina, że jego pomysł jest zbyt kiczowaty, ale mnie nie słuchał.
Bo czego ja oczekuję od dorosłego człowieka, który nałogowo ogląda bajki dla dzieci, kolekcjonuje przedmioty z Hello Kitty i ma obsesję na punkcie brokatu? Chyba nie tego, że będzie się racjonalnie zachowywać.
Z politowaniem przyglądam się więc, jak na widok kolejnego pociągu zaczyna machać do ludzi, ekscytować się i podskakiwać. Nie wie, którym pociągiem poruszać się będzie chłopak, dlatego powtarza tę czynność od nowa, kilka razy.
Modlę się, żeby za niedługo przyjechał, a pracownik kolei patrolujący dworzec, nie uznał nas za czubków i nie odesłał do zakładu dla psychicznie chorych. Wystarczy, że już przeszywa nas podejrzanym wzrokiem, po tym jak zacząłem badać wszystkie ściany w nadziei, że jakimś cudem odnajdę tutaj tajne przejście do peronu 9 i 3/4.
Obserwuję wylatującą z moich ust parę.
Moje policzki w kontakcie z zimnym powietrzem robią się czerwone, a w nosie zalega mi katar, dlatego co chwila pociągam nosem. Jeszcze ten nieszczęsny śnieg zaczyna coraz mocniej padać i mam wrażenie, że na włosach tworzy mi się spora górka białego pyłu.
![](https://img.wattpad.com/cover/132022012-288-k549559.jpg)
CZYTASZ
The Holiday | taekook
FanficTego roku święta Taehyunga będą inne niż dotychczas, a to wszystko za sprawą rodziców chłopaka, którzy wpadają na pomysł wysłania go do dalekiej rodziny. Z dala od domu, zasięgu, w otoczeniu swojego największego wroga, wszystko ulegnie zmianie... ❁...