Scarlett
Sobota.
Mam wolne.
O dziwo Veronica też.
Kawiarnia jest dzisiaj wyjątkowo zamknięta. Syn szefa wrócił, chcą odnowić swoje kontakty.Jak zobaczyłam wczoraj Justina, to myślałam, że oszaleje. Wróciły do mnie wszystkie uczucia do niego. Totalnie zapomniałam u Lucasie. Przepłakałam pół nocy, ale on o niczym nie wie.
Nie mogę mu powiedzieć, że miłość mojego życia wróciła, więc mam teraz wątpliwości co do naszego związku.Justin wygląda teraz o wiele lepiej. Widać, że przez ten czas się nie obijał. Jest dość dobrze wyrzeźbiony. Zmienił też fryzurę. Z tego co wiem, zawsze się bardzo przejmował włosami i przechodziły już wiele metamorfoz.
Ja w porównaniu do niego byłam niczym. Przez ten czas w ogóle się nie zmieniłam, a jeśli już, to tylko na gorsze. Wyglądam jak potwór. Czuje się jak gówno. Maksymalnie wyczerpana. Moje ciało już nie wygląda tak dobrze, jak kiedyś. Jestem zdecydowanie przemęczona.
Chyba teraz faktycznie potrzebuję się odstresować. Do wyjścia z Veronicą miałam jakąś godzine. Umówiłyśmy się już w galerii, więc dojazd odejmował mi czasu.
Pospiesznie zapakowałam do torebki swój portfel i kilka potrzebnych drobiazgów. Przebrałam się z luźnych ciuchów domowych na bardziej wyjściowe i byłam już gotowa, więc poszłam do przedpokoju, żeby ubrać buty.
Zarzuciłam też na ramiona cienką kurteczke.
Na dworze już robiło się chłodno. W końcu jest początek października.Już miałam wychodzić, gdy z salonu dobiegł mnie męski głos.
-Wychodzisz gdzieś?
-Idę na zakupy. - odpowiedziałam.
-Z kim? - dopytywał Lucas.
-Z Veronicą. Wspominałam ci o niej.
-Nie ma mowy. - odpowiedział twardo i przyszedł do mnie.
-Co? Dlaczego niby? - zapytałam zdezorientowana. Przecież już mu mówiłam, że dzisiaj wychodzę i nie miał żadnych przeciwwskazań. Teraz nagle zaczął stwarzać problemy.
-Bo ja tak mówię. Ściągaj to, zostajesz w domu. - skrzyżował ręce na piersi i czekał, aż wykonam jego polecenie. Ale ja nie miałam zamiaru tego robić.
-Nie. Jestem już umówiona. - zaprotestowałam. Nie miałam w zwyczaju mu się stawiać, ale w tej sytuacji się zdenerwowałam. Jestem na każde jegi siknienie i nie mam prawa do własnych przyjemności?
-Ale ja niewyrażam na to zgody. - warknął przez zaciśnięte zęby.
-Nie jestem dzieckiem. Mogę wychodzić z koleżankami. - oburzyłam się.
-Nie masz koleżanek. Zostawiły cię, już nie pamiętasz? - Zraniły mnie jego słowa, zwłaszcza, że były prawdziwe.
-Mam jeszcze Veronicę. - odpowiedziałam cicho.
-Myślisz, że ona chce się z tobą spotkać z własnej woli? - zapytał ironicznie.
-Tak, sama mnie zaprosiła. - mówiłam ze spuszczoną głową. Moja samoocena przy tym chłopaku sięgała zera. Może nawet niżej.
-Pewnie naopowiadałaś jej jakiś bzdur i się dziewczynie żal zrobiło takiej sieroty. - właściwie to trafił. Veronica zaprosiła mnie na zakupy, bo wie, jaka jest moja sytuacja. Ale ona chciała dobrowolnie mnie od tego odciągnąć, więc nie widzę problemu.
-Jestem pewna, że nic się nie stanie, jeśli pójdę. - odpowiedziałam.
-Sprzeciwiasz mi się? - zapytał.
-Właśnie tak. Cały czas musi być, jak ty chcesz. Pozwól mi chodź raz zadecydować. - wykrzyczałam.
-Nie podnoś na mnie głosu, suko. - złapał mnie za szyję i przycisnął do ściany. Moje oczy od razu zaszły łzami. Powoli odcinał mi dopływ tlenu. Prawdziwe tortury.
Dlaczego mnie to spotyka? Kiedy ten syf się skończy? Naprawdę byłam, aż tak zła?
-To za nieposłuszeństwo. - warknął Lucas. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, o co mu chodzi. Po chwili poczułam niewyobrażalny ból w okolicy oka. Ręka ściskająca moją szyję zniknęła, a ja opadłam na podłogę, łapiąc łapczywe wdechy.
Złapałam się za piekące miejsce.Siedziałam na podłodze przez kilkanaście minut, bojąc się zrobić jakikolwiek ruch. W końcu, gdy odzyskałam w pełni wszystkie siły wstałam z podłogi.
W lusterku, które wisiało przede mną zobaczyłam swoje odbicie.
Wokół mojego oka zrobiło się już niezłe limo.
Nie ma szans, że po tym wszystkim pójdę na te zakupy. Lucas by mnie zabił.Pospiesznie wyszukałam telefon w torebce i wybrałam numer dziewczyny.
Po kilku sygnałach usłyszałam jej głos.-Cześć, słuchaj. Nie mogę wybrać się z tobą na te zakupy. - westchnęłam.
-Co? Dlaczego? - zapytała.
-Coś nam wypadło. Wychodzimy z Lucasem za chwilę. Bardzo cię przepraszam, ale wcześniej nie wiedziałam. - skłamałam. Przecież nie powiem jej prawdy. I tak pewnie się kiedyś dowie.
-Oh, jasne. W takim razie miłej zabawy. - pożegnałyśmy się i zakończyłam rozmowę.
Ściągnęłam z nóg buty, a z ramion kurtkę i odwiesiłam ją na wieszak.
Ruszyłam z powrotem do sypialni.-Słuszna decyzja. - powiedział Lucas, przełączając kanały w telewizji. Zignorowałam jego komentarz i poszłam poszukać jakiejś maści, która złagodzi mój ból.
__________
Biedna Scarlett.
Normalnie aż mi przykro, że ją tak karam, ale cóż, no bywa.
Już jest jutro, więc wlatuje rozdział.