Scarlett
Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Jakby ktoś uderzał mnie młotkiem. W gardle miałam niewyobrażalnie sucho. Moje powieki były tak ciężkie, że otworzyłam je z ledwością. Nie miałam siły się ruszać.
Od razu oślepiło mnie światło z żarówki. Musiałam odczekać chwilę, żeby podjąć kolejną próbę. Gdy widziałam, już wszystko wyraźnie, zdałam sobie sprawę, że nie jestem w domu.
Białe ściany, pościel, niewygodne łóżko. To na pewno jest szpital. Nie ma innej opcji. Tylko co ja tu robie?
-Widzę, że już wstałaś. - usłyszałam obok siebie głos Lucasa. Odwróciłam się w jego kierunku ze zdezorientowanym wzrokiem. Zrobiłam to powoli, bo wszystko mnie bolało.
-Dlaczego jestem w szpitalu? - zapytałam. Chłopak przybrał poważną minę.
-Lekarz myśli, że wróciłaś do domu pijana i spadłaś ze schodów, gdy szłaś do sypialni. Radzę ci nie wyprowadzać go z tego zdania. - powiedział twardo. Lucas kazał mi kłamać. Nie spadłam ze schodów sama. Byłam w stanie wejść po nich samodzielnie.
W mojej głowie zaczęły pojawiać się prześwity tamtej nocy. Po moim ciele przeszły ciarki. Cholera, Lucas mnie pobił! Był zdenerwowany, jak nigdy.
Dlaczego? Nie zrobiłam nic złego.
Chyba każdy ma prawo spotkać się w towarzystwie przyjaciół i napić alkoholu.-Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam cicho, nie patrząc na niego. W moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. Nie chciałam, żeby je widział. Ma mnie już za wystarczająco wielką sierote.
-Niby co?
-Skrzywdziłeś mnie. - powiedziałam drżącym głosem. Bałam się jego reakcji. Zawsze chce dla mnie dobrze.
A teraz nagle dowiaduje się, że zrobił mi krzywdę. Na pewno tego nie chciał, ale dlaczego dał się ponieść swoim wewnętrznym demonom?-Myszko, to nie prawda. - wyciągnął w moją stronę dłoń i jej zewnętrzną częścią pogłaskał mnie po policzku - Potrzebowałaś tego.
-Lucas, ja jestem w szpitalu. - powiedziałam płaczliwym tonem. Jestem w stanie bronić go cały czas i wybaczać mu, ale teraz? On mówi, że potrzebowałam tego? Kto potrzebuje bólu?
-Może faktycznie mnie poniosło, ale spójrz na to z innej strony. Już nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji, prawda?
-Jasne. - mruknęłam. Nie mam pojęcia, co myśleć. Ten chłopak jest dla mnie ważny, ale to wszystko idzie za daleko. Jeszcze nigdy nie wylądowałam w szpitalu przez niego. Nigdy nie skrzywdził mnie tak bardzo. Jest mi coraz trudniej to znosić.
Przeraża mnie to, jak bardzo słaba się stałam. Kiedyś miałam przyjaciół i świetnego chłopaka. Nie brakowało mi niczego. Tymczasem jestem niczym więzień. A osoba, którą kocham jest moim katem. Jak to się dzieje?
Odkąd Justin wrócił wreszcie zaczęłam wychodzić z domu nie tylko do pracy. On ponownie przywraca mnie do normalnego życia. Jestem mu wdzięczna. Mimo tego, jak skończył się nasz ostatni wypad, byłam szczęśliwa.
Do pokoju, w którym się znajdowałam wszedł lekarz. Był dość wysoki. Na oko miał jakieś ponad 30 lat. Może 38? Był zadbany.
-Dzień dobry, czy mógłbym zostać sam na sam z Panią Johnson? - zapytał uprzejmie. Lucas niechętnie pokiwał głową i wstał ze swojego miejsca. Pochylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Gdy był już przy drzwiach, posłał mi twarde spojrzenie. Jakby chciał powiedzieć "pamiętaj, o czym rozmawialiśmy".
Doskonale zrozumiałam, o co chodzi.-Scarlett, mam do ciebie bardzo ważne pytanie. - zaczął, gdy tylko zamknęły się drzwi za moim chłopakiem.
-Słucham.
-Zrobiliśmy ci już wszystkie potrzebne badania, gdy spałaś. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Przytomność straciłaś, bo uderzyłaś się w głowę.
Poza tym na twoim ciele znajduje się spora ilość siniaków. Chciałbym się dowiedzieć, jak do tego doszło?-Mój chłopak podobno już powiedział. Spadłam ze schodów. - uśmiechnęłam się delikatnie dla uwiarygodnienia moich słów.
-W to nie wątpię, ale niektóre z siniaków nie są świeże. Pomyślałem, że może masz jakiś problem. Dodatkowo twój partner wygląda na stanowczego i widać, że jest nerwowy. Nie chcę nic sugerować, ale jeśli on cię krzywdzi możesz mi powiedzieć. - zamarłam. Jasne, że to robi. Nieświadomie. Ciężko jest mi tu udawać, że nic takiego się nie dzieje. To mnie wykańcza psychicznie, ale nie mogę tego zrobić Lucasowi. To chyba jest jakaś choroba. Może powinnam poszukać mu lekarza?
-Nie ma się Pan, o co martwić. - odpowiedziałam - Jestem straszną niezdarą. Stąd te wszystkie siniaki.
-Scarlett, nie musisz się niczego bać. Jeśli twój chłopak naprawdę cię bije, mogę zadzwonić na policję. Nie powiem mu i będzie myślał, że wszystko jest w porządku do przyjazdu funkcjonariuszy, a oni zadbają już, żeby więcej się do ciebie nie zbliżał. - w mojej głowie pojawił się obraz wyprowadzanego Lucasa w kajdankach. On zdecydowanie na to nie zasługuje. Nie chce mu niszczyć życia. Poradzę sobie z nim sama. Nie potrzebuje tu policji.
-Zapewniam, że wszystko jest w porządku. Ten chłopak bardzo o mnie dba. Jeśli to wszystko, to mogę go znowu zobaczyć? - zapytałam.
-Jasne, przygotuję wypis, bo nie widzę potrzeby, żebyś dalej tu leżała, ale pamiętaj, że w domu masz uważać. Jeśli zmienisz zdanie co do naszej rozmowy, to możesz przyjść do mojego gabinetu. Pomogę, jak będę mógł. - powiedział zrezygnowany. Jak dobrze, że nie może nic zrobić bez mojej zgody. Inaczej Lucas miałby poważne problemy.
__________
W końcu udało mi się napisać rozdział.
Przyznaje, że trochę mi to zajęło.
W ostatnim czasie dużo się u mnie działo i nie miałam zbytnio chęci siedzieć na wattpadzie.
Zwykle mieliście rozdziały prawie codziennie lub częściej, więc mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać, jeśli teraz trochę przystopuje.
Po prostu nie wyrabiam z pisaniem.
Mam pomysły, ale nie umiem ich ubrać w słowa.
Do zobaczenia w następnym! ❣️