Od dwudziestu pięciu minut patrzę się w przestrzeń nieobecnym wzrokiem, a moje myśli kręcą się wokół jednego człowieka. Marcina, mojego niedoszłego zabójcy.
-Ech...Co ja mam z nim zrobić- mówię cicho, w tej samej chwili otwierają się drzwi do mojego gabinetu. Do środka wchodzi Tobias, odruchowo się uśmiecham mimo, że w niczym nie przypomina siebie sprzed pięciu miesięcy. Jego skóra poszarzała, policzki zapadły i straciły kolor, a w jego oczach nie widać było dawnego blasku. Wiem, że i ja się posypałam. Oboje zdecydowanie nie radzimy sobie ze stresem. Uśmiechnęłam w duchu na to stwierdzenie i wspomnienie słów Maxa przed jednym z naszych nielicznych wystąpień na scenie.
"Ty nie radzisz sobie ze stresem, a ja z życiem! I kto tu ma gorzej?"
-Coś się stało Tobiasie?- zapytałam cicho. Po jego minie zrozumiałam, że nie dosłyszał, ale i tak odpowiedział na pytanie które nieustannie ode mnie słyszał na powitanie.
-Tak, chcesz usłyszeć złą czy złą wiadomość?-próbował powiedzieć to żartobliwym tonem ale nie wyszło mu. Widocznie był zbyt zmęczony albo przygnębiony aby żartować. Mimo to zaśmiałam się, ale wyszło to tak samo przekonująco jak jego żart.
-A jest jakaś dobra?
-Niestety nie, ale wracając do tematu Marcin się nie złamał, mimo że przesłuchujemy go codziennie.-zawiesił na chwilę głos, wziął łyka wody którą mu podałam. W mojej głowie pojawił się pomysł, gdzieś głęboko, nie mogłam go jeszcze wyłapać. Machnęłam ręką, kiedyś złapię tą myśl.- A wiesz co jest jednak jedna dobra wiadomość. Właśnie sobie przypomniałem, kucharz powiedział mi, w tajemnicy oczywiście więc nie przekazuj tego dalej, że na kolację będzie szarlotka. Super co nie?
-Kochanie ciekawa taktyka, ale powiedz mi jaka jest ta druga zła wiadomość.
-Yyy... naprawdę myślałem, że się ucieszysz- podniosłam jedną brew do góry w niewypowiedzianym pytaniu naprawdę? - Tak więc, byłkolejnyzamachwmetrzezginęłoczterdzieścitrzyosobywtymdwanaściedzieciatrzydzieściosóbjestwszpitaluwtymdwiewstanieciężkimwtymjednakobietawciąży.-wydusił na jednym wdechu.
-Tobias jeszcze raz i wolniej proszę nic nie zrozumiałam.
-Był kolejny zamach w metrze. Zginęło czterdzieści trzy osoby w tym dwanaście dzieci, a trzydzieści osób jest w szpitalu w tym dwie w stanie ciężkim. W tym jedna kobieta w ciąży.
Zrobiło mi się słabo, a oczy zaszły łzami których nawet nie wycierałam. To się wymyka spod kontroli. Zamachy są średnio co dwa tygodnie mimo, że co około dwanaście godzin jest udaremniany jeden zamach.
-Zamach samobójczy czy podłożona bomba?
-Samobójczy-odpowiedział cicho z lekką chrypką, zauważyłam że powstrzymuje łzy.
-Nie powstrzymuj się, łzy to normalna ludzka reakcja na coś tak obrzydliwego. Czemu człowiek, drugiemu człowiekowi robi takie świństwo? To nieludzkie- spojrzał na mnie smutno, wiedział, że nie oczekuję odpowiedzi. Przez pięć minut siedzieliśmy w cisz, aż w końcu złapałam tę myśl- W jakich warunkach trzymany jest Marcin? Chcę zobaczyć jego celę.- Tobias spojrzał na mnie w zdziwieniu, ale wstał bez słowa i przytrzymał mi drzwi.
Po piętnastu minutach byliśmy już w podziemiach. Dołączyła do nas też Julia, która poleciła aby przenieść więźnia do sali przesłuchań. My na ten czas schowaliśmy się w pustej celi.
Rozejrzałam się po celi Marcina. Było to pomieszczenie cztery na dwa metry ze ścianami pomalowanymi na biało. Pod prawą ścianą stało łóżko z dość miękkim materacem, a pod sufitem znajdowało małe okienko.
-Myślałam, że jesteśmy w podziemiach- powiedziałam do Julki z lekkim wyrzutem w głosie.
-Bo w większości jesteśmy, ale pałac nie jest w położony na idealnie płaskiej powierzchni.Ta cela znajduje się na tyłach gdzie jest dołek. Właściwie nie wiem czemu akurat tak to zrobili ale w sąsiednich celach też są okna-odpowiedziała lekko zmieszana.
Na przeciwległej ścianie znajduje się zegar oraz biurko na którym znajdowały się przybory do pisania, kilka kartek, książek oraz dzisiejsza gazeta. Moją uwagę przyciągnęła jeden przedmiot, mimowolnie podniosłam brew do góry i pokazałam reszcie.
-Różaniec? Po nim bym się tego nie spodziewał- powiedział Tobias rozbawiony. A ja już podjęłam decyzję co chcę zrobić.
Gdy znaleźliśmy się w moim biurze wyjawiłam im mój pomysł.
------
Mam nadzieję, że nie wypadłam z formy ;)
Postaram się wrócić do opowiadania regularnie, to moje postanowienie na nowy rok i trzymajcie kciuki aby się udało.
Korzystając z okazji chciałabym życzyć wszystkim Wesołych Świąt spędzonych w gronie najbliższych i szczęśliwego Nowego Roku :)
CZYTASZ
Władczyni
RomanceDruga część "Królowa" ~~~ Moje życie było idealne. Miałam przyjaciół, rodzinę i plany na przyszłość. Teraz mam teoretycznie wszystko, a jednak praktycznie nic. Kim jestem? Królową, władczynią, przywódczynią. A kim byłam? Przyjaciółką, córką, miłą dz...