Nagroda #15

146 12 3
                                    

POV Alice

Czekałam na Tobiego jakieś 5 minut gdy wkońcu postanowił się zjawić. A zjawił się razem, Brianem, Timem i kokainą. YAY! Wiem że wszyscy na to czekali. Po prostu excelent.

- Jesteś gotowa? - spytał podjarany Tim.

- NIE! - Powiedziałam po czym wyminełam ich w drzwiach.

Chciałam uciec do swojego pokoju, lecz nie dane było mi to zrobić, ponieważ, jestem znacznie wolniejsza od proxy's i Hoodie postanowił mnie rzucić na plecy jak worek ziemniaków.

Wyszliśmy z domu uprzednio ubierając się (ja zostałam do tego zmuszona), i zanieśli mnie na jakiś pagórek w obawie że uciekne. No cóż, godzina 23 a my będziemy leżeć w lesie naje*ani. Excelent.

*Pół godziny później*

- A wiecie że jak umrzecie to nie będziecie żyć? - zapytałam ze śmiechem w głosie.

- E tam ja będę żył aż do śmierci. - stwierdził że śmiechem Toby

- Masky ile będziecie najebani? - spytał Brian którego zeżarła odpowiedzialność i postanowił tylko jarać blanty.

- Ymmm... Nie wiem sprawdź może na opakowaniu jest.
Hoodie coś czytał i strzelił facepalma.

- No i w pizdu będę tu z wami do rana siedział. - oznajmił Brian a wszyscy wybuchneli śmiechem, tarzając się po ziemi.

- To weś se wciągnijjjjj. Czemu nie cheszszssszs? - spytałam nie wiedząc czemu wyrazy mi się tak poje*anie zapętlają.

- Bo nie Al.

- Ej a wiecie że jak umierając idziecie w stronę światła to tak naprawde wychodzicie z pochwy? - zapytał Masky patrząc w gwiazdy.

- A jak jednak nie pójdziemy w stronę światła a się cofniemy w ciemność? - zadałam pytanie myśląc nad tymi rozkminami życiowymi.

- To... O wiem! Wtedy zamiast dziecka wyjdzie gówno a my będziemy dalej żyli! Dlatego lepiej się nie cofać bo zesrać się przed lekarzami to taki trochę przypał xD. - stwierdził Tim po czym wszyscy wybuchneli psychicznym śmiechem.

Śmiałam się póki nie przestałam. Do tego niebo wydawało się takie bliskie. Myślałam że zaraz go dotknę, ale w tym czasie spojrzałam się w dół pagórka i zobaczyłam coś jak slender ale nie do końca. Miał pojechany garnitur w kolorowe kropki.

- Te, Hoodie. To ja mam już haluny czy to slender w kolorowym garniturze? - spytałam ze śmiechem a on otworzył szerzej oczy. Bo nie miał na sobie kominiarki.

Odwrócił głowę w stronę tego. Szybko założył kominiarke i schował pistolet do kieszeni. Pobiegł do tego gówniaka. Poszłam tam za nim. To coś złapało go za szyję ale ja rzuciłam w ramie tego czegoś losowy nóż a Hoodie postrzelił mu rękę i szybko podbiegł do nas. Spakował nas, a w ciągu tego przybył slender.

- Papo a co to jest? - zapytałam słodkim głosikiem.

- Hoodie? Scroll czy po prostu bałeś się że splendor was znalazł? - spytał Slender Hoodiego ignorując moje pytanie.

- Scroll - odpowiedział szybko Hoodie dalej nas pakując.

- Uciekaj z nimi do domu.

Hoodie wziął mnie na barana po czym spróbował ogarnąć tych dwóch debili. Jakoś się zabraliśmy i poczłapaliśmy do domu. Ja po drodze jeszcze się oczywiście darłam rzeczy typu: "łiiiiiiiiii!", "Szybciej Hoodie, szybciej!" itp.

Gdy dobiegliśmy do domu było jakoś dziwnie cicho. Dziwne. Hmm która godzina... A... 1 w nocy. Szybko jakoś ten czas upłynął.

Poszłam do kibla aby umyć zęby ale no... W lustrze pojawiły się tęcze i jednorożce. Wyciągnęłam rękę aby je dotknąć, ale gdy moja ręka była milimetr od lustra tęcze i jednorożce zniknęły, a pojawiła się laleczka Chucky. Wydarłam się na cały głos, przez co po chwili zjawił się Brian.

POV Hoodie

Wbiegłem do kibla a to co zobaczyłem było dosyć przerażające. Alice siedziała skulona w kącie z rozmazanym makijażem, kręcąc lekko głową i podśpiewując "Quebonafide - Madagaskar".

- Alice co się stało? - spytałem podejrzewając co się mogło odwalić *no bo ja jestę jasnowidzę*

- L-lustro... - odpowiedziała telepiąc się lekko.

Spojrzałem na zwierciadełko i zobaczyłem tylko swoje odbicie.

- Chodź Al, masz haluny...

- Ale tam była...

- Chodź.

Wstała a ja jej starałem się zmyć makijaż. Widzicie? To się nazywa kurde przyjaciel ;-;

Zaprowadziłem Alice do pokoju a sam poszedłem do własnej toalety.

POV Alice

Obudziłam się rano. Zgadnijcie jak. Tak? Już wiecie? Dokładnie. Jak zwykle na Tobym. Dobra... To co się wczoraj działo... Wciąganie, haluny, scroll... Scroll? Kim tak właściwie jest scroll? Spróbowałam się wyrwać od Tobiego ale jakoś na marne. Ygh... Co dzisiaj... O ku*wa dzisiaj wigilia! Ciekawe czy coś szykujemy jak to w fanfikach. Jakoś udało mi się wyrwać Tobiemu, przy tym budząc go, ale jebać.

- Jak tym razem tu trafiłam?

- Hmmm... Tym razem to chyba ja pomyliłem łóżka.

- Ej no faktycznie. A kim jest scroll?

- Yyyy... Scroll? Tutaj?

- Nie, wczoraj go spotkaliśmy.

- A. Odwieczny wróg slendera.

- Aok. A w rezydencji robimy coś na wigilię?

- Wigilię? Ja już zapomniałem kiedy to jest.

- Dzisiaj.

- A. Nie nic nie robimy a co? Czasem Jane robi uszka dla całej rezydencji bo się wtedy czuje jak normalny człowiek.

- Szkoda... Chociaż zjadłabym se uszka. JANE!

Dobra no to mam nadzieje że się spodobało ^-^ Jeśli tak to zostaff gfiasdeczke bo wpierdoliłam dużo uszeg ^^ I wszystkim Wesołych Świąt życzę!

Can I trust you? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz