Szpony przeszłości
Playlist: Dean Lewis - Waves
Ten śmiech odbił się echem gdzieś w moim wnętrzu. Był jakiś znajomy, ale choć miałam na końcu języka to właściwe imię, nie potrafiłam sobie przypomnieć. Przez to wszystko stałam i jak głupia patrzyłam badawczo na mężczyznę przede mnę, próbując dostrzec coś więcej niż końcówkę nosa spod warstwy śniegu. Nie mogłam dojrzeć jego oczu, było na to zbyt ciemno. A zawsze rozpoznawałam ludzi po oczach. Dziwna przypadłość, ale całkiem przydatna.
Jego rozbawienie nieco straciło na intensywności. Ja natomiast zastanawiałam się, gdzie podziało się moje przerażenie i dlaczego jeszcze nie uciekłam do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. Zadrżałam znacząco, nagle odczuwając, jak zimno było na zewnątrz. Nagły ruch ze strony bałwana zmusił mnie do odruchowego cofnięcia się. Rozpłaszczyłam się na drzwiach, ściślej owijając wokół siebie koc, jakby miał mnie obronić przed... I w tym problem, że nie wiedziałam przed kim i czym.
Bałwan wyciągnął rękę przed siebie i chwycił za klamkę, trącając przy tym mój bok. Pchnął drewniane drzwi, a ja żeby nie stracić oparcia, zrobiłam malutki kroczek do przodu. Ten jeden krok wystarczył, by zminimalizować odległość między mną, a mężczyzną. Ponownie niemal przycisnęłam nos do jego klatki piersiowej.
Poczułam jego duże dłonie na swoich ramionach, na co się spięłam, a następnie poczułam, jak popychał delikatnie moje ciało w tył, prowadząc mnie do środka.
─ Bałwany może i nie marzną, ale ty na pewno.
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem po tym, jak zamknął je kopniakiem. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie w całkowitej ciemności, a on nadal trzymał dłonie na moich ramionach. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz zimna i to on przerwał to niesamowicie dziwne napięcie między nami. Nadal nie wiedziałam, z kim mam do czynienia, a mimo to nie czułam ani odrobiny strachu.
─ Nie rozpaliłaś w kominku? ─ ledwo dostrzegłam jego ruch, ale szelest kurtki i nagły brak ciepła jego rąk powiedziały mi, że oddalił się ode mnie. ─ Pójdę po drewno.
Zanim wyszedł, zapalił światło, a ja zmrużyłam oczy w reakcji na światło. Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam już tylko jego szerokie plecy znikające za drzwiami.
Ale mordercy raczej nie zapalają w kominku przed zabójstwem, prawda? Miałam taką nadzieję.
Michał.
To imię spłynęło na mnie niczym olśnienie. Przecież to było tak oczywiste! Kto inny mógłby znać to miejsce, kto inny mógłby tu przyjechać akurat w tym czasie?
Myśli poszły za ciosem i sekundę później myślałam zdecydowanie nie o tym, co trzeba. Fakt, nie spodziewałam się towarzystwa. Być może nie do końca chciałam znowu stanąć z tym facetem twarzą w twarz. Łatwiej było go nie znać. Ale w jakiś sposób chyba wiedziałam. Michał zdążył mi się wwiercić w pamięć.
Drzwi trzasnęły, a ja stałam w małej kuchni. Opierałam się tyłkiem o zlew i patrzyłam za okno, właściwie nie widząc spadającego śniegu. Woda w czajniku się zagotowała, a ja jakoś odruchowo zrobiłam dla siebie herbatę. I zupełnie odruchowo zrobiłam także dla Michała.
Kolejny trzask drzwi. Tym razem łazienkowych.
Zdaje się, że Michał doskonale orientował się, co, gdzie i jak. Czego nie można było powiedzieć o mnie. Czy to znaczyło, że bywał tu często?
CZYTASZ
The Greatest Snowman // CHRISTMAS SHORT STORY
Teen FictionSabina szuka swojej samotni. Michał podąża do tej, którą już zna. Całkiem przypadkiem spotykają się w miejscu, które dla obojga znaczy więcej, niż chcieliby przyznać. Krótka świąteczna opowieść, luźno powiązana z Serca Dekalogiem, o najwspanialszym...