Rozdział 2: W zwierciadle: Zero

14 1 0
                                    

-Halo? -odezwał się męski głos.

-Dzień dobry, nazywam się Lucy Lion. Czy ogłoszenie o prace jest nadal aktualne? -Zapytała Lucy.

-Tak, więc... czy termin spotkania pierwszego września odpowiada pani? O godzinie... -kobieta usłyszała szelest kartek, oraz dźwięk upadających długopisów -trzynastej dwadzieścia? -dokończył. 

-Tak. -odpowiedziała krótko.

-Proszę o wypełnienie dokumentu podanego na stronie, oraz swoje CV. -odpowiedział tonem, który stał się bardziej formalny. Brzmiał obojętnie, nieco jakby był zmęczony.

-Oczywiście. 

-A więc... do widzenia. -powiedział. Lucy wyczuła jakby mężczyzna o czymś jej nie powiedział. 

-Do widzenia. -pożegnała się. 





Przez park szła kobieta o niebieskich oczach. Jej włosy rozwiewał delikatny wiatr. Jej niebieskie oczy spoglądały na ludzi i naturę, którą człowiek tu przyniósł siłą. Nie miała jeszcze zamiaru spotkać się z mężczyzną z którym rozmawiała kilka dni temu. Chciała po prostu usiąść na ławce i... nie myśleć o złu świata, ludzi istot, zwierząt, życia i śmierci. Jej oczy wypatrywały ławki bez kogokolwiek, jednak w dzisiejszy dzień było to niemożliwe. Westchnęła. Była zmuszona wybierać czy dosiąść się dosiąść się do starszej kobiety, która wyglądała na miłą, matki z cicho płaczącym dzieckiem, nastolatka zaczytanego w grubej książce, pary która flirtowała ze sobą, jakby świata nie było, czy do mężczyzny ubranego w wyglądający drogo garnitur, który świadczył że, nie był przeciętym obywatelem Rekhetorios. Według kobiety słodka para, matka z dzieckiem, starsza pani, czy nastolatek nie spełniali kryteriom kobiety, by być jej milczącym towarzyszem. Jedyny został elegancko ubrany mężczyzna, który obecnie czytał jakieś dokumenty, a raczej kończył, gdyż chował powoli je do czarnej teczki. 

-Przepraszam... -niepewnie wypowiedziała słowo -czy mogę się dosiąść? -jej głos zadrżał. On natomiast leniwie podniósł wzrok. W głowie szatynki przemknęła myśl, która niedawno przestała ją męczyć. 

Szatynka siedziała cicho, by nie poirytować towarzysza. Miała rozwarte usta, a jej oczy były wbite w ręce postaci, która siedziała naprzeciwko. Czekała na odpowiedź. 

-Nie. -rzekł bez emocji, zupełnie tak, jakby chciał ją urazić.

-P-proszę... ? -chicho zająknęła się, bała się jego kolejnych słów -Jak to... ? -głos niebieskookiej załamywał się bezlitośnie.

-Nie zatrudnię panią. -powiedział głosem, od którego czuła nieprzyjemny chłód -Czy to do pani dociera? -jego głos stawał się głośniejszy, bardziej zawistny. -Jest pani aż tak beznadziejna,  że nie rozumiesz co się do ciebie mówi?! -krzyczał, jednak kobieta bez przerwy wpatrywała się w ręce rozmówcy, okryte w białe rękawiczki. Była pewna że w dotyku były niezwykle przyjemne, ale to nie zmieniało faktu, że nie chciała mieć jakiegokolwiek kontaktu z mężczyzną -Jesteś beznadziejna! -skuliła się -Nigdy niczego nie osiągniesz! Nigdy! -ręka uderzyła w stół. -Jesteś niczym w porównaniu do mnie! Niczym! Nawet głupim śmieciem! -krzyczał tak głośno, że kobietę rozbolała głowa -Pogódź się z porażką, jesteś przecież ZEREM! Tak szybko zapominasz? To był czysty przypadek, że jesteś kim jesteś. -powiedział słowami przepełnionymi jadem -Nie jesteś ani człowiekiem, ani potworem, ani bohaterem tego świata! Jesteś ZEREM! -ryknął. Kobieta poczuła dziwną ochotę spojrzenia w twarz. Była czarna. Nie posiadał uszu, brwi, włosów, oczu, jedynie usta wykrzywione w grymas złości. Zaciśnięte zęby były białe. Trochę za długie kły eksponowały jego usta. On już nie siedział, stał opierając ręce o biurko na którym leżał pierścień z niebieskim kryształem. Królewski pierścień. On sam nie był człowiekiem, był... cieniem... Cienistym. Ona nie czuła już nic, poza dziwną odrazą, połączoną ze strachem. Jej oczy wypełniły się czerwienią, a okrągłe źrenice teraz wyglądem przypominały kota. Usłyszała dziwne szepty. Były to kobiece szepty. Głos był łudząco podobny do Lucy, ale inny. Przepełniony rządzą zemsty, krwi. Cicho szeptały. 

-Zabij. Go. Zielony smok. -z ust Cienistego wypływała dziwna zielona ciecz, gęsta, spływająca po brodzie, brudząca czarny jak smoła garnitur,  a następnie biurko. Jednak... pierścień został okrążony przez ciecz, nie zbroczony dotknięty. -Niech żyje król. Niech ginie król. Niech żyje król. Niech ginie król. Niech żyje król. Niech ginie król. -szeptały bez końca.  

-Niech żyje zielony smok. -Powiedział Cienisty, mimo ciągle wylewającej się zielonej cieczy. 

-Zaabijjj. -przeciągnęły głosy. Lucy usłyszała krzyk. Jej krzyk. Ale ona nie otworzyła ust. Krzyk nasilał się. On nadal tępo patrzyła w twarz Cienistego. 

Poczuła przyjemny dotyk kilku dłoni na ramionach. Poczuła jak ją otulają. Spojrzała w dół. Ujrzała jak czarne kobiece dłonie oplatają ja w talii. Długie pazury rąk zaczęły rozrywać ubranie kobiety. Dłonie odkryły brzuch. Zaczęły jeździć po jej brzuchu. Poczuła chłód na karku. Oddech. Lodowaty oddech, ale on jednak palił jej skórę. Zza ramienia wyjrzała głowa, kobieca głowa. Identyczna do Lucy, ale czarna skóra, włosy odróżniały kobiety. Czarna postać miała zamknięte oczy. Oparła głowę o ramię szatynki. Chuchnęła w szyję. Kobietę przeszły dreszcze. Mężczyzny już nie było. Jedynie ona i jej czarna kopia. Szatynka przełknęła głośno ślinę. Czarne włosy praktycznie całkowicie zakrywały twarz czarnoskórej. Palec czarnowłosej dotknął pępka towarzyszki, po czym przejechał pazurem w dół, rozdzierając skórę. Szatynka obserwowała kątem oka brunetkę. Palce czarnowłosej zatrzymały się parę centymetrów poniżej pępka. Lekko odsunęła palec od skóry kobiety, by zagłębić się brutalnie w miejsce gdzie skończyła rozrywać skórę. Lucy poczuła palący ból. Jednak nic nie zrobiła. Nawet nie krzyknęła z bólu. Milczała, patrząc w czarną przestrzeń przed sobą

-Nicość. -pomyślała.

-To twoje przeznaczenie. Nicość. Pojednaj się z nicością. Ze śmiercią. -szepnął głos do ucha kobiety.

Nagle obraz się rozmył. Nic nie widziała prócz czerni. 

-Pojednaj się z mną, Keiro. -wypowiedział ten zam głos. Brzmiał jakby ta osoba umierała. 

Nie czuła już nic. Zupełnie. Nawet...  że istnieje.   

Teatr CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz