Biegła przez zgliszcza miasta. Brakowało jej tchu, ale nadal biegła przed siebie. Niemal przewróciła się o martwe ciało kogoś kogo dobrze znała, ale teraz wydawał się jej obcy. Jasne włosy były zmierzwione, niebieskie oczy miał szeroko otwarte, a wokół niego było mnóstwo krwi. Nie był jedynym. Te miasto było cmentarzem dla martwych ciał. Po policzkach kobiety pociekły łzy. Nie miała już siły. Upadła na kolana. Miała ogromny mętlik w głowie. Kojarzyła miasto, kojarzyła ludzi którzy już nie powstaną, kojarzyła to wszystko i na tym się kończyło. Na kojarzeniu.
-Gdzie ja jestem? Dlaczego tu... Dlaczego jestem tylko ja? Ja też jestem martwa? Co dalej...? -zadawała pytania do głuchej przestrzeni.
-O smocze łono... Nigdy nie jesteś sama. -powiedział szybko damski głos.
Lucy zaczęła się nerwowo rozglądać. Dyszała ciężko. Bała się. Nagle spostrzegła młodego mężczyznę stojącego do niej tyłem.
-Michael...? To ty? Michael! -próbowała czołgać się do postaci. -Michael pomóż mi! Proszę! Michael! -krzyczała ile miała sił, jednak on nie reagował. -Obudź mnie. -powiedziała spokojnie.
Wstała do siadu zlana potem. Była w swojej sypialni i było ciemno. Powoli zaczęła uspokajać oddech. Czuła chód pochodzący od okna. Spojrzała w lewo. W otwartym oknie siedział blondyn. Milczał.
-To był sen? -wymowne spojrzenie blondyna mówiło 'tak'. -Krzyczałam? -'Tak'. -Obudziłeś mnie?
-Nie. -powiedział ze stoickim spokojem. -Idź spać.
-Byłeś tam. I ktoś jeszcze...
-Takie rzeczy powinnaś mówić księciu, a nie mi. Jestem zabójcą. Hybrydą stworzoną do zabijania i do przestępstw. -odpowiedział chłodno.
-Nie jesteś. Dajesz więcej ciepła od niejednego. -próbowała wydusić tyle ciepła w tych słowach ile mogła.
-Odnotowałem dziwną siłę. Coś jak energię. Słyszałem też, że książę ma się żenić.
-Źle nie usłyszałeś. Skąd o tym wiesz... eh... nie powiesz mi? -jego spojrzenie ponownie mówiło 'tak'.
Szatynka przetarła oczy. Jego już nie było. Szedł ciasną uliczką oświetlaną neonami. Miał kaptur na głowie od różowej bluzy. Róż -jego znak rozpoznawczy. Jego uwagę przykuł dźwięk dzwoniącego telefonu. Szybko odebrał połączenie.
-Namyśliłeś się? -zapytał słodkim głosem. -Oh, to cudownie... Tak, zaraz będę skarbie... Pa pa Danny! -wykrzyknął po czym się rozłączył. -Kolejny do kolekcji. -mruknął.
zz
Fioletowo-oka powolnym krokiem kierowała się w miejsce niedawnej dezintegracji potworów. Po ostatnim incydencie z pojawieniem się tytana w środku miasta wzbudziło obawy wielu ludzi zaostrzono ochronę miasta. Rzadko bywała w tym dystrykcie miasta. Jednak kamień wybrał ją. Tym razem była ubrana w szarą bluzę z kapturem nałożonym na głowę. Nie lubiła się wyróżniać z tłumu. Sławę o której dawniej marzyła już dostała. W uszach miała słuchawki, które grały jej ulubione piosenki. Poczuła na sobie pierwsze krople deszczu, które raptownie stały się lekkim deszczem. Lubiła deszcz.
Przed jej oczami zauważyła barykadę z radiowozów i czerwonych taśm. Zgrabnie przeskoczyła przez pierwszą plastikową barierkę, by następnie rozciąć taśmę sztyletem, który szybko później schowała do kieszeni. Jej słuchawki zniknęły w czarnym dymie, zwanym cieniem przez tehników. Kilka metrów od niej rozmawiało dwóch,zapewne, detektywów. Niższy spojrzał na kobietę. Wyższy łypnął okiem i zamilkł.
-Kogo my tu mamy... Czyżbyś się wreszcie, Keiro, zniżyła do poziomu glin, hę? -zapytał kpiarsko niższy, choć w porównaniu do Keir był wyższy.
CZYTASZ
Teatr Cieni
FantasyŚwiat pęka w pół. Istoty złe i dobre wydostają się by siać zło, lub przywrócić równowagę. Świat potrzebuje bohatera. Ale czy Wieczna Święta Wojna skazi serca nie tylko potworów? Ponieważ w tej książce będą występować nazwy, istoty itd..., stworzył...