Kobieta mimowolnie wzdrygnęła się. Cicho westchnęła.
-Czyżby moja pomięć wracała? Mimo iż to niemożliwe? A to psikus. -cicho prychnęła.
Poczuła przyjemne ciepło na policzku. Była to łza. Czyjaś dłoń otarła łzę z policzka. Męska dłoń.
-Nie lubię patrzeć jak kobiety płaczą. -melodyjny głos mężczyzny rozbrzmiał w jej uszach– Uśmiechnij się. -głos tak podobny, ale inny od tamtego chłopca.
Za zasłony wyłonił się Marshall z tacą, na której stały puchary kolorowej masy. Masy zwanej przez ludzi lodami. Wzrok zielonookiego przykuł kelner. Jego twarz lekko się rozpromieniła, natomiast kelnera była dumna i pełna profesjonalizmu. Lucy poczuła nieprzyjemny dreszcz kiedy zorientowała się, że kelner przygląda się jej. Jego ciemnoniebieskie oczy nienaturalnie rozjaśniły się, a źrenice zwęziły się. Patrzył. Analizował. Przetwarzał. Lustrował kark kobiety, który zdobiły cztery czarne kropki, ułożeniem przypominając rąb.
On już wiedział.
Siwowłosy ukłonił się, po czym postawił dwa puchary kopiate od lodów na stolik. Ostatnią rzecz jaka znajdowała się na tacy był paragon. I jego położył bliżej Alexandra. Zielonooki wyjął portfel przepełniony banknotami, po czym do dłoni wziął odpowiednią sumę pieniędzy.
-Cztery stówy?! Ile to kosztowało?! -pomyślała. -Musi nieźle zarabiać. Warto było wysłać to CV.
Alexander ochoczo sięgnął po pozłacaną łyżeczkę, jeszcze za nim siwowłosy wziął banknoty z tacą. Kobieta wstrzymała się podobnej czynności, dopóki natarczywy wzrok starszego towarzysza nie znikł. Brunet wpatrywał się w lody, jakby był skarbem należącym do smoka. Głowę miał opartą na lewej ręce, prawą natomiast bawił się łyżeczką uniesioną na wysokości podbródka. Oczy bez przerwy były wbite w zimny deser. Oblizał usta językiem.
Lucy przeniosła wzrok na okno. Letnia pogoda która ukazywała się w całości ucichła, a zastąpiła cisza i wiatr, który niejednemu zdmuchnął nakrycie z głowy, innemu rozmierzwił włosy.
Kelner pochylił się nad Alexandrem, dłonią zasłonił usta, niczym kamerdyner chcący poinformować o czymś swojego pana, jednak nie chciał by zaproszony gość usłyszał o danej rzeczy. Alexander przerzucił wzrok na niebieskookiego przyjaciela.
-Tak? -zapytał lekko ściszonym głosy zielonooki.
-Radzę uważać. Ma znak. -odpowiedział.
-Gdzie? Jaki? Kto to? -Zaczął zasypywać pytaniami ciekawski mężczyzna. - Wiem, że wiesz o niej wszystko i że mnie nie okłamiesz. Powiedz mi, jesteś przecież Widzącym.
-A pan doskonale zdaje sobie sprawę, że nie mogę powiedzieć. -Jego słowa brzmiały znieważająco, jednak na twarzy nadal miał kamienną minę. Widzący nie mogą kłamać, gdyż wtedy jedna z kości w ciele zostaje złamana. Umiejętność Widzenia to dar, a zarazem klątwa. Bolesna klątwa.
-Cokolwiek. Proszę. -jego słowa brzmiały jak rozkaz.
-Już wcześniej pan ją poznał. Limit wyczerpany. - wyprostował się i spojrzał z powagą na biznesmena.
Po czym odszedł, spokojnie, bez słowa i znikną na zasłoną. Alexander spojrzał jedynie na złote sztućce.
Lucy nadal wpatrywała się w okno, patrzyła i nie mogła oderwać wzroku. Obserwował ludzi, borykających się z wiatrem. Jeden mężczyzna przykuł jej wzrok. Blondyn, niebieskie oczy, młode rysy twarzy, jak u nastolatka. Różowa bluza, proste jeansy. Miał ręce włożone w kieszenie u bluzy, oczy utkwione przed siebie. Pomimo wiatru jego kaptur założony na głowie nie spadł. Wyglądał tak zwyczajnie.
CZYTASZ
Teatr Cieni
FantasyŚwiat pęka w pół. Istoty złe i dobre wydostają się by siać zło, lub przywrócić równowagę. Świat potrzebuje bohatera. Ale czy Wieczna Święta Wojna skazi serca nie tylko potworów? Ponieważ w tej książce będą występować nazwy, istoty itd..., stworzył...