Rozdział 1

1.8K 112 15
                                    

-Myślisz, że jacyś tu są?-wysoki, delikatny głosik, wyrwał Marshalla z zamyślenia.

-Nie Shiro, jesteśmy za bardzo na wschód. Stąd już napewno wszystkich ewakuowali.

Chłopak w odpowiedzi tylko przytaknął i odwrócił głowe w stronę swojego kompana.

Dawno nie widział pana w tak okropnym stanie. Krwisto-czerwone oczy wydawały się całkowicie bez sił, a skóra była bledsza niż zwykle. Widać było, że Marshall nie jadł już od dobrego tygodnia i był na skraju wyczerpania. Nie lubił doprowadzać swojego pana do takiego stanu, ale gdyby mu pomógł sam mógłby narazić się na osłabienie.
Musiał być silny i nie sprawiać problemów. W końcu gdyby nie wampir, już dawno by go tu nie było.

-Panie, napewno wszystko w porządku?-przystanął i zwrócił się do demona.

-Kazałem Ci nie mówić do mnie "panie". I tak, wszystko w porządku. Jestem tylko trochę osłabiony.

-Trochę? Wyglądasz okropnie, nawet jak na wampira. Prosze, napij się..-powiedział błagalnym tonem i przybliżył się do wampira, wystawiając szyje.

-Przestań Shiro! Ostatnio wziąłem od Ciebie za dużo..Tym razem mógłbyś nie przeżyć..

-Twoje życie jest ważniejsze! Albo się ode mnie napij, albo mnie przemień.-skrzyżował ręce.

-Gdybym Cię przemienił, twoja krew była by dla mnie bezużyteczna. Poza tym, jako nieśmiertelny napewno został byś zabity.

-Sugerujesz, że nie poradził bym sobie jako wampir?-zmarszczył brwi.

-Jesteś zbyt delikatny i dobry. Nawet jako demon, byłbyś łatwą zdobyczą.-powiedział cicho.

Marshall był zdecydowanie inny niż reszta wampirów. Jego rządza krwi była zdecydowanie mniejsza, a chęć zabijania każdej istoty z bijącym sercem, była stosunkowo mała. Wysysał ludzką krew, tylko wtedy kiedy musiał, a i tak zwykle żywił się zwierzęcą. Nie chciał krzywdzić dużej ilości osób, dlatego postanowił, że jego tymczasową stołówką będzie nie kto inny jak szesnastoletni Shiro. Nienawidził siebie za to, że wykorzystuje to niewinne dziecko tylko i wyłącznie dla swoich korzyści, ale wybierał mniejsze zło.

Jeden Shiro < Ludzie których by zabił gdyby Shiro nie było

Swoją drogą podporządkowanie sobie tego chłopca, nie było szczególnie trudną rzeczą. Wystarczyło tylko darować mu życie, wzamian za dożywotnią służbę.
Chłopak nie żywił do Marshall'a najmniejszej urazy, za zmarnowanie życia. Wręcz przeciwnie, każdego dnia będąc ze swoim panem był pełny radości i gotowości do oddania swojego marnego żywota aby tylko Marshall mógł żyć.
Codziennie się śmiał, zupełnie jakby nie widział, że wokoło jest pełno bólu, smutku i śmierci. Był jeszcze dzieckiem, nie mógł zrozumieć dużo rzeczy i to sprawiało, że wampirowi robiło się jeszcze bardziej okropnie na skamieniałym sercu.
Nie mógł pojąć, dlaczego odczuwa jakiekolwiek emocje, względem siebie i innych. Czasami bardzo chciał być tym bezdusznym wampirem jak reszta i móc nic nie odczuwać. Zabijać bez wyrzutów sumienia i nie mieć wciąż przed oczami, twarzy wszystkich których uśmiercał.
Ale ze wszystkiego na świecie najbardziej pragnął jednak ...

Bycia człowiekiem.

-Marshall, słuchasz mnie?-nagle do jego uszu dostał się głos Shiro.

-Co? Ja..nie.-mruknął.

-Mówiłem, że chyba widziałem jakiś opuszczony...

-Tak, poszukamy tam jedzenia..-urwał mu szybko.

-Marshall, nie czytaj mi w myślach, proszę..-szepnął.

-Dzięki temu nie musisz tracić sił na mówienie.-wspiął się na stos gruzu i podał ręke chłopakowi.

Łatwa zdobycz [Gumball x Marshall]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz