Shiro obudził się w akompaniamencie dźwięku spadającego gruzu. Otworzył oczy i pół przytomny, zerwał się z materaca. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jak ogromny błąd popełnił. Całe jego ciało, było odrętwiałe i niemiłosiernie pulsowało. Czuł się, jakby po całym ciele, chodził mu milion małych robaczków, które wyżerają mu skórę, nie zadając przy tym większego bólu.
Zamknął więc oczy i próbował przyzwyczaić się do dziwnego uczucia.Dla Shiro ta sytuacja nie była jednak niczym nowym. Wiele razy budził się nie czując swoich kończyn, ani nie mogąc wstać. Wiele razy, miał połamane kości i naderwane mięśnie. Jego skóra była pełna zadrapań i strupów, które wolno się goiły.
Często patrzył na swoje zniszczone ciało i starał się znaleść w nim coś, czego nie musiał się wstydzić ale mimo tego, że chłopak starał się z całych sił, nie mógł.Czasami kiedy patrzył na swojego wapirzego pana, odczuwał zazdrość. Też chciał być taki pełny energi, odporny na wszystko i posiadać moce. Ale zawsze potem, przypominał sobie słowa Marshalla:
"Bycie wampirem to przekleństwo, a nie dar. Nawet nie wiesz ile bym dał, aby móc być taki jak ty"
Po części dobrze rozumiał o co chodzi, ale wciąż coś ciągneło go w stronę nieśmiertelnych. Głównie dlatego, że chciał być silniejszy. Chciał móc chronić wampira, przed wszystkim, a głównie przed śmiercią. Pragnął, nie być tylko słabym człowiekiem, a potężnym opiekunem swojego pana. Jego bezpieczeństwo i szczęście, stawiał wyżej niż wszystko na świecie. Wyżej niż swoje własne życie.
Dlatego nie mógł pozwolić sobie, na pokazywanie jakiegokolwiek bólu i cierpienia. Musiał "być silny i nie sprawiać problemów".
Leżał tak jeszcze pare minut, z zamkniętymi oczami, aż w końcu zdecydował się wstać.
Delikatnie podniósł się z materaca, roziągając się przy tym maksymalnie.
Otworzył zmęczone powieki i wziął głęboki oddech, aby się uspokoić.Jego serce i płuca , z wycieńczenia zdawały się wcale nie pracować, a jedynie okropnie uciskać, z każdym, nawet najdelikatniejszym wdechem.
Shiro próbował doprowadzić swoje ciało do porządku ale ostatecznie, nic z tego nie wyszło. Siedział na brudnym materacu i patrzył przed siebie, z całkowitą pustką w oczach.
Nagle zdał sobie sprawę, że oprócz niego powinień być tu jeszcze jeden osobnik, a mianowicie Marshall. Zwykle kiedy się budził, czuł na sobie wzrok wampira, tym razem jednak tak nie było. Demon musiał wyjść z ich kryjówki.
Marshall był dopiero co po jedzeniu i musiał wyżyć się najpierw na rzeczach martwych, typu drzewa lub głazy. Miał w sobie pełno siły i energii, dlatego aby nie krzywdzić Shiro, udał się do lasu. Nie powinien zostawiać szesnastolatka samego, w dodatku narażonego na atak nieśmiertelnych ale to było jedyne o czym mógł myśleć, kiedy w jego żyłach płynęła ludzka krew.
-Ciekawe, czy Shiro się już obudził?-pomyślał wampir, z prędkością światła wbiegając na duzy kamień, przy końcu lasu. Usiadł na nim i przejechał dłonią po czarnych włosach. Nie był ani troche zmęczony po dwugodzinnym bieganiu wokół lasu, wyrywaniu kilkunastu drzew z korzeniami, nurkowaniu w lodowatej rzece, ani wyścigowaniu się z jeleniami.
Lubił od czasu do czasu przypomnieć sobie, że są plusy bycia wampirem. Mógł czuć się wtedy całkowicie wolny i jakby oddzielony od ludzkich problemów. Aczkolwiek nie znaczy to, że wampirze problemy są pod jakimś względem "lżejsze". Mogą być nawet gorsze niż wszystkim się wydaje..*
-Shiro, śpisz?-wyszeptał Marshall otwierając drzwi od ich aktualnego miejsca zamieszkania.
CZYTASZ
Łatwa zdobycz [Gumball x Marshall]
FanfictionAkcja toczy się 140 lat, po zainfekowaniu całej planety wampiryzmem. Ostatni ludzie i inne istoty zostały zakopane głęboko pod ziemią, w celu uniknięcia zarażenia. Świat nie zna lekarstwa na wirusa, dlatego tropi się nieśmiertelnych i unieszkodliwia...