Mokry i dziewczna

5.2K 12 166
                                    

(Muzyka może nie pasuje, ale tego słuchałam ostatni..no i.. po prostu wstawiałam xD)

Krótsze od poprzedniego, ale nie miałam za bardzo czasu.

Rozdział dedykuję wszystkim, którzy lubią się zabawić. Ja niestety dzisiaj siedzę sama w domciu.

Rozdział napisany z perspektywy Thomasa Nothera z książki ''Cieniści''.

♠♠♠

Jechałem konno do lasu. Miałem dość ludzi i całej tej świątecznej i noworocznej atmosfery. Jasne jest fajne, ale przejadło mi się już. Potrzebowałem w tej chwili samotności i zintegrowania z lasem i naturą.

Obejrzałem się do tyłu na mój szarawy zamek. Był to niewyraźny mały kształt z miejsca, w którym właśnie zatrzymałem konia. Spuściłem odrobinę głowę, przypominając sobie, jak wystawiłem Ila.

- Il zrozum, - westchnąłem wtedy. - potrzebuję odpocząć od tego wszystkiego. Oboje wiemy, że ten rok będzie ciężki... więc proszę cię, nie bądź zły, że chcę pobyć sam ze swoim nowym łukiem i koniem.

Mój zielonooki przyjaciel westchnął ciężko i przeczesał szybko palcami swoje blond włosy. Wiedziałem, że przyjechał na święta specjalnie dla mnie i że sam miał dużo pracy, przez co zostawił ojca z papierami samego.

- Dobra, jedź. - Zgodził się niechętnie, ale to było w nim wspaniałe, że zawsze wiedział, kiedy opuścić. Znaliśmy się tyle lat, iż chłopak rozumiał moje potrzeby, a ja jego. - Ja udam się do Rubinu do Megan i Willa.... być może znajdę sobie w końcu dziewczynę...

- Albo spłodzisz kolejne dziecko - zażartowałem, ale spojrzałem na niego znacząco, na co chłopak lekko się zarumienił.

- Byłem pijany, okey? - odparł z nutką irytacji w głosie.

- Ale tam też będziesz. - Błysnąłem w jego stronę ząbkami. Próbował mnie uderzyć w ramię, lecz szybko zrobiłem unik. - Gonisz! - zaśmiałem się i rzuciłem do przodu, chcąc się z nim pobawić, jak za dawnych czasach.

Potrząsnąłem szybko głową i przycisnąłem pięty do boków siwki, na której jechał mój królewski, seksowny tyłeczek. Keira ruszyła radośnie z kopyta i już po chwili znaleźliśmy się w leśnej gęstwinie.

- Dajesz mała! - mruknąłem jej do ucha, na co zastrzygła uszami i przyspieszyła.

Roześmiałem się wesoło, jak dziecko i puściłem lejce, dając jej swobodę ruchów. Klacz przeskoczyła przez zwaloną kłodę, a ja przytuliłem się do jej szyi i zamknąłem oczy, wydychając przyjemny zapach lasu.

Poczułem lekkie szarpnięcie w prawo, kiedy Keira gwałtownie skręciła w lewo. Otworzyłem szeroko oczy i złapałem za czarne lejce i pociągnąłem za nie mocno do tyłu. Stanęła dęba i uniosła swoje przednie nogi.

- Spokojnie! - krzyknąłem i pogłaskałem ją lekko po boku, a ona w końcu stanęła normalnie. Odetchnąłem z ulgą i obejrzałem się do tyłu, czy kołczan oraz tobołek moich ubrań nie odczepił się od łęków siodła.

Uspokojony poprawiłem prezent od Ilario na ramieniu i rozejrzałem się z ciekawym błyskiem w oczach po okolicy. No tak, wszędzie były drzewa, ale jakieś dwadzieścia metrów przede mną widać było jasnoniebieską wodę strumyku, a obok niego jakieś wejście wyżłobione w jaskini. Jeszcze nigdy tutaj nie byłem, więc delikatnie rozkazałem siwce, aby spokojnym krokiem ruszyła przed siebie ku wodzie.

Zdjąłem łuk z ramienia i odwiązałem sznurek, dzięki któremu nie spadł mi z pleców. Nigdy nie potrafiłem zrozumień tych ''wielkich'' łuczników, którzy nosili łuk z cięciwą przewieszony przez ramię. Ja, aby nie zepsuć włosia cięciwy, wiązałem giętkie drewno tej eleganckiej broni mocnym sznurkiem. Eliminowałem w ten sposób możliwość zniszczenia całego łuku i jego ześlizgiwanie się z ramienia.

One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz