- Dlatego potrzebowałem tej dwójki, wiedziałem, że będziesz próbowała się wtrącić w całą sytuację.- Jack zmierzył wzrokiem dziewczynę, zmarszczył czoło potem kiwnął głową na dwójkę mięśniaków pod drzwiami. Wstali ze swoich miejsc i ustawili się po obu stronach dziewczyny, łapiąc ją pod ramiona. Niebieskowłosa zaczęła wierzgać nogami, którymi przestała sięgać do ziemi.- Wybacz, ale wiem, że próbowałabyś mnie zatrzymać.
Dziewczyna została siłą wyprowadzona do bocznych drzwi, próbowała wyrwać się swoim oprawcą. Ich silne uchwyty nie pozowliły jej na to i wbrew jej woli wynieśli ją z lokalu. Zdążyła posłać jeszcze tylko wściekłe spojrzenie dawnemu znajomemu i zniknęła za drewnianymi drzwiami. W ciemnym zaułku chłopaki puścili ją wolno i zasłonili swoimi ciałami próg. Nic nie dały jej próby przebicia się przez tą ścianę mięśni. Zezłoszczona kopnęła w śmietnik, który znajdował się obok. Metalowy pojemnik przeturlał się kilka metrów dalej prosto pod nogi dwójki nastolatków znajdujących się przy wejściu do zaułka. Ciemnoskóry zrobił kilka kroków na przód i posłał przyjaciółce pytające pytanie.
- Przejrzał mnie.- prychnęła krzyżując ręce na piersi.- A ci dwaj idioci nie chcą mnie przepuścić, Wayatt pewnie jest już w połowie martwy.- Powiedziała to nie wyrażając większych emocji, ale w jej głosie dało się wyczuć zdenerwowanie.
Nagle stało się coś, czego nikt z obecnych się nie spodziewał. Susan w mgnieniu oka znalazła się pomiędzy swoją współlokatorką a dwójką goryli i zaciskając dłonie w pięści powoli podniosła na nich wzrok. Jej oczy świeciły zielonym blaskiem, a źrenice zwężyły się w prawie pionowe kreski. Przechyliła lekko głowę na bok, a jej kamienna twarz wyglądała wręcz upiornie. Całości dopełniały jej jaskrawo zielone włosy unoszące się w powietrzu niczym aureola. Po ścianach i ziemi popędziły długie wstęgi cienia, aby po chwili dopaść swój cel. Owinęły się wokół umięśnionych chłopaków, tworząc szczelny kokon, który zaciskał się coraz bardziej i bardziej. Oboje zaczęli szamotać się, a gdy ich stopy przestały dotykać ziemi wymienili się spanikowanymi spojrzeniami.
- Doc, idź go powstrzymaj.- powiedziała szybko teksanka i wróciła do bacznego obserwowania całego zdarzenia.
Nastolatek zniknął za drzwiami lokalu, a zielona mgła pojawiła się u stóp Susan, powoli podnosząc ją nad ziemię. Niebieskowłosa spojrzała przerażona na wznoszącą się znajomą i w przypływie adrenaliny złapała ją za kostkę, zapierając się piętami o grunt. Głowa brązowowłosego chłopaka opadła bezwładnie, a jego znajomy widząc to zaczął szamotać się jeszcze bardziej. Kiedy i on stracił przytomność, ktoś podbiegł do Mayi i obejmując ją za brzuch utrzymał ją w miejscu. Nim się obejrzała Susan zamknęła oczy powodując, że spadała prosto na nią. Wylądowali na ziemi, z nieprzytomną dziewczyną w rękach. Dopiero wstedy niebieskowłosa zauważyła, że jej wybawicielem jest nikt inny jak Blaze.
- Co do...- nie zdążyła dokończyć, bo drewniane drzwi otworzyły się z impetem a Jack wyszedł z wnętrza dziarskim krokiem. Minął całą trójkę nie zaszczycając ich nawet jednym spojrzeniem. Po chwili zniknął w tłumie bawiących się ludzi, a z ciemności kawiarni wyłoniła się dwójka nastolatków. Blondyn poruszał się w miarę samodzielnie, ale ciemnoskóry mimo wszystko podtrzymywał go i asekurował.- Żyjesz- dziewczyna uniosła brwi ze zdziwienia i przyjrzała się chłopakowi.
- Tak jak wyszłaś przyłożył mi jeszcze dwa razy- sapnął ciężko- A potem nie wytrzymałem i wygadałem mu całą historię. Przepraszam.- dziewczyna zerwała się na równe nogi i przytuliła mocno chłopaka, który syknął z bólu.
- To ja przepraszam, nie powinnam była cię w to wciągać. Doc, zabierz go stąd...my posprzątamy.- wskazała na dwójkę nieprzytomnych mężczyzn.
Tuż przed północą cała piątka wróciła do gospodarstwa, Danny zaniósł nieprzytomną Susan na piętro i położył na jej łóżku. Maya wciąż nie mogła nadziwić się całej sytuacji, a Peter chwalił się swoją wiedzą na ten temat opisując całe zdarzenie. Blaze co jakiś czas go uciszał, a kiedy wchodzili po schodach zakrył usta młodszemu bratu, by przypadkiem nie obudził trenera. Okularnik zniknął za drzwiami swojego pokoju, a na wąskim korytarzu została ostatnia dwójka zawodników.
- Trener i tak się dowie, jak zobaczy jej włosy.
- Czekaj, skoro oczy uaktywniają się tylko podczas używania mocy, to dlaczego włosy nieodwracalnie zmieniają kolor?- chłopak wzruszył ramionami w odpowiedzi.- Czyli te brodowe włosy są spowodowane przemianą?
- Nie, po przemianie miałem całkowicie czarne włosy, ale postanowiłem je przefarbować.
- Chciałabym cię zobaczyć w czarnych włosach.- posłała mu uśmiech i skierowała się do swojego pokoju.- Dobranoc.- dopowiedziała ziewając i znikając za drzwiami swojego dawnego pokoiku.
- Ta, dobranoc.
Następnego ranka przy śniadaniu panowała nie ciekawa atmosfera, pogoda nagle się pogorszyła i od rana były nie przerwane ulewy. Zawodnicy musieli zjeść śniadanie przy malutkim stoliku kawowym w salonie, bo w kuchni nie było wystarczająco miejsca dla wszystkich. Dziadkowie wcześnie rano wyjechali na targ, mimo niepogody wciąż był to dla nich dzień pracujący. W kuchni, więc krzątała się niebieskowłosa, zadowolona, że nie musi siedzieć w niezręcznej ciszy w pokoju obok nuciła sobie jakąś melodię robiąc naleśniki.
W staromodnym pokoju dziennym na potężnym, bordowym fotelu z podłokietnikami i drewnianymi zdobieniami na wysokim oparciu zasiadał Chris. Siedział spokojnie w swoim typowym czarnym dresie i z rękami skrzyżowanymi na piersi. Wzrokiem wciąż wyczekiwał wyjaśnienia od czwórki zawodników, którzy rozsiedli się na długiej, eleganckiej kanapie. Meble pasowały do siebie odcieniami czerwieni oraz drewna, ale wzory na obiciach delikatnie się od siebie różniły.
Susan uparcie wpatrywała się w swoje białe trampki, pozwalając aby jej zielone pukle zakryły jej twarz. Chłopaki natomiast próbowali spoglądać wszędzie tylko nie na trenera, nagle Peter poderwał się z miejsca i zwracając tym uwagę wszystkich pobiegł w kierunku kuchni pod pretekstem pomocy nastolatce. Bliźniacy wymienili się zirytowanymi spojrzeniami ponad głową dziewczyny i wrócili do oglądania obrazów porozwieszanych po ścianach salonu. Domyślali się, że ich młodszy brat nie wytrzyma spojrzenia nauczyciela i będzie chciał mu wszystko opowiedzieć.
Już poprzedniego wieczora podczas drogi powrotnej ustalili, że cała sytuacja zostanie ich wspólnym sekretem. Nie chodziło o odkrycie mocy Susan, bo dla każdego ucznia akademii ten moment był przepełniony radością. Nie było pierwszaka, który nie rzucał by zazdrosnych spojrzeń w stronę starszych kolegów albo nie siedział godzinami w bibliotece próbując odkryć swojego Loa. Bez własnego łowcy czuli się pozbawieni charakteru, nie posiadali grupy znajomych, która wspiera się mimo wszystko byli odrzutkami. Jedynymi wyjątkami w takich sytuacjach były różnego rodzaju kluby i drużyny sportowe, pozostali wciąż szukali swojego miejsca wśród innych. A nikt nie ukrywał, że odkrycie swoich mocy ułatwiało sprawę.
Niestety wszystko posiadało swoje zasady, nie tylko sama szkoła, także ich drużyna. Mimo krótkiego czasu przywiązali się do tych wspólnych treningów i przekomarzanek na korytarzach. Dziwnie i niekomfortowo byłoby stracić jakiegoś zawodnika albo, co gorsze, aby ktoś został wymieniony. Bez głośnie mogli się zgodzić, że największą karę otryzmała by zapewne Maya. A znając jej niechęć do dyrektora woleli nie ryzykować zawieszeniem lub wydaleniem.
- Smacznego!- krępującą ciszę przerwał donośny głos niebieskowłosej, która razem z Peter'em przyniosła dwa wielkie półmiski naleśników.
*-*-*-*-*
Hejka, kolejny rozdział poprawiony ^.^ Przepraszam, że tyle to trwało, ale miałam pełno spraw na głowie i nie wyrabiałam się ze wszystkim :)
CZYTASZ
Order of the shadow |W TRAKCIE POPRAWY|
AventuraPiątka nastolatków trafia do jednej szkoły, okazuje się, że łączy ich coś więcej niż miłość do koszykówki. Czy poradzą sobie z własnymi tajemnicami? Czy będą w stanie sobie zaufać w najtrudniejszych i najciemniejszych momentach ich życia, a może zos...