Zmierzam powoli choć pewnie do klasy numer 12 za Panem Wrzeszczem. Przełykam nerwowo ślinę. Co ja robię? Poprawiam koszulkę, mając nadzieję, że to w czymś pomoże. Spostrzegam zamknięte drzwi sali. Nie na klucz, ale nadal nie mam odwagi by zapukać i wejść jak gdyby nigdy nic. I co ja mu powiem? Po co ja właściwie za nim polazłam... Przeklinam w duchu i zaczynam zawracać. Może Kira i jej zgraja jeszcze nie poszli i będę mogła ich dogonić.
-Ty do mnie?-słyszę za moimi plecami paraliżujący głos. Odwracam się. Jego wzrok mnie onieśmiela.
-Tak-wypalam nagle, lecz po chwili orientuję się, że nie mam mu nic do zaoferowania.
-Nie-poprawiam się. On patrzy na mnie jak na idiotkę. W sumie słusznie. Błagam przestań.
-Coś związanego z twoją dzisiejszą odpowiedzią?-pyta skonsternowany acz spokojny.
-Nie-kaszlę.-ja już pójdę.
Mówiąc to, obracam się i pośpiesznie udaję się w stronę wyjścia. Co ja robię? Zachowuję się jak upośledzona.
***
Koniec końców nie udało mi się spotkać przyjaciół i siedzę teraz w pokoju , zjadając resztki z wczorajszego obiadu. Po przejrzeniu całego instagrama i Youtube'a, zaczynam się nudzić, więc postanawiam zabawić się w stalkera i wpisać w wyszukiwarkę na Facebooku "Sławomir Wrzeszcz". Ku mojemu zdziwieniu ukazuje mi się strona Pana Wrzeszcza. Śmieję się w duchu, gdy widzę jego zdjęcie profilowe. Ubrany w kurtkę moro... No kto by się spodziewał? Mieszka w Żywcu, należy do grupy "Wegetarianie Polska"... zaraz co? Patrzę na swojego kurczaka na talerzu, po czym ciężko wzdycham. W sumie już dawno zastanawiałam się nad wyeliminowaniem z diety mięsa... Może warto? Biorę do buzi spory kęs mięsa. To ostatni raz.
***
Tydzień minął, jak zwykle, bez większych zdarzeń. Jest sobota a ja wcinam omlet, popijając kawą.
-Jakieś plany na dziś?-pyta ojciec zza komputera. Ja wzruszam lekko ramionami. Nie mam żadnych planów. Sama nuda w tym moim życiu. Zerkam na telefon i zauważam wiadomość od Marka.
"Jakże nudny ten żywot "
"Jest dopiero 11"-odpisuję.
"Przyjmij me zaproszenie do Galerii Sfera"
Kończę rozmowę zgodą, po czym idę się ubrać.
***
Idę w stronę Sfery mając na sobie czarne trampki, spodnie w tym samym kolorze i czerwoną koszulę. Włosy upięłam w niedbały kok, a moją twarz zdobi lekki, prawie niewidoczny makijaż.
-Cześć!-wołam do rudowłosego. Widzę, że ma na sobie niebieską koszulkę, przykrytą skórzaną kurtką, szare spodnie i glany.
-Witaj Anno-odpowiada, lekko się przy tym kłaniając. Cóż za Szekspir.
-Co chcesz tu robić?-pytam wesoło.
-Nie mam pojęcia-rozkłada z gracją ręce.-Figuruję tu dla twojej osoby.
Śmieję się, gdy to mówi. Jest chyba jedyną osobą, która wypowiada się w ten sposób i jaką osobiście znam.
Idziemy z Markiem wokół sklepów, kiedy zachciewa nam się jeść.
-Nie ośmielę się wstąpić do tej restauracji plebsu-prycha z obrzydzeniem Marek.
-O czym mówisz?-pytam.
-Jak to o czym?-odgarnia czuprynę.-O tym pospolitym kfc.
-I tak jestem wegetarianką-macham na to ręką.
YOU ARE READING
Wrzaski z Paszczy
RomancePrzedstawiona historia jest swego rodzaju parodią popularnych powieści erotycznych i prywatnego życia autora. Proszę podchodzić z dystansem. Nazwiska zawarte w tekście są przypadkowe.