Siedzę przy swoim wysiedzianym biurku w sali 106. Niezgrabnie przerzucam pojedyncze dokumenty. Ta nuda mnie dobija. Słyszę donośne pukanie, a chwilę potem otwieranie drzwi.
-Można?- Zauważam znajomą twarz.
-Jasne!-odpowiadam z uśmiechem. To Sławomir, który najwidoczniej czegoś zapomniał z klasy. Pospiesznie otwiera szufladę i wyciąga z niej zlepek dokumentów.
-Tu trzeba mieć głowę-klepie się papierami po czuprynie. Śmieję się z jego żartu. Wzdycham ciężko, gdy wychodzi z klasy.
***
Spóźniona drepczę korytarzem pod salę lekcyjną. Muszę się w końcu ogarnąć i nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Niezgrabnie poprawiam trzymane dokumenty. Patrzę na kartkę pierwszą z brzegu i zaczynam czytać mój dzisiejszy plan.
Nagle jak znikąd zza rogu wpadam na kogoś, biegnącego w przeciwną stronę. Widzę jak moje wszystkie dokumenty wylatują mi z rąk na wszystkie strony , gdy upadam na ziemię.
-Przepraszam- słyszę z góry męski głos. Podnoszę na niego wzrok. Tajemniczy nieznajomy poprawia niedbale okulary, po czym schyla się żeby pozbierać co straciłam.
-Ja to zrobię-szepczę zakłopotana i również zabieram się do sprzątania. Nagle nasze palce się stykają, gdy łapiemy ten sam skrawek kartki. Czuję lekkie ukłucie w sercu. Pośpiesznie składam dokumenty w jedno, a mężczyzna podaje mi resztę. Patrzę na jego szarą koszulę w brunatną kratę. Nowy nauczyciel?
-Nic Ci nie jest?-pyta z przejęciem. Kręcę przecząco głową, mimo obolałych kolan.-Moja wina-nieznajomy łapie się za czoło.
-Też nie uważałam-czuję narastający rumieniec na twarzy. Muszę jak najszybciej się wycofać. Przepraszam go i biegnę w stronę sali lekcyjnej.
***
Przerwa, a ja idę spokojnym krokiem do pokoju nauczycielskiego, dzierżąc w dłoniach filiżankę po herbacie. Nadal nie mogę wyzbyć się z mojej głowy myśli o tym przystojnym mężczyźnie. Przechodzę przez próg drzwi i od razu rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu nieznajomego. Ku mojemu rozczarowaniu dostrzegam tylko znajome mi twarze. Wzdycham cicho, po czym zabieram się do przyrządzania kolejnej porcji herbatki. Kim on był? Nauczyciel? Rodzic? Za młody jak na rodzica... W sumie w tych czasach można się wielu rzeczy spodziewać... Aldona! O czym ty myślisz? W końcu nie wytrzymuję.
-Mamy w gronie pedagogicznym kogoś nowego?-pytam lekko zakłopotana. Przełykam z bólem ślinę w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Chyba tak...-odpowiada czarnowłosy nauczyciel matematyki- Marcin Wuwszedł.-Dlaczego pytasz?-dodaje po chwili.
-Tak sobie-odpowiadam szybko, wytrącona z równowagi ducha.
-Widziałaś go?-pyta lekko młodszy od poprzedniego Bartłomiej Cedzak.
-Można tak powiedzieć-zataczam małe kółeczko palcem po blacie.
-Zaczyna od poniedziałku, ale dziś musiał coś załatwić u dyrektora-mówi niewzruszony Cedzak. Jego słowa wybijają mnie z rozmyśleń.
-Skąd to wiesz?-pytam zaintrygowana.
-Znam go-wzrusza ramionami.-Poznaliśmy się niedawno w górach.
Otwieram szeroko oczy. Zna go? Jesteś moim Bogiem. Błagam mów mi więcej.
-Jak się nazywa?-pytam cicho i bez emocji, by ukryć moje podniecenie.
-Sławomir Wrzeszcz-stwierdza rzeczowo Bartek.-Prawdopodobnie będzie uczył u nas historii.
Kiwam głową w geście zrozumienia. A więc humanista... Uśmiecham się na tą myśl, bo sama jestem zainteresowana takimi przedmiotami.
***
Kolejny dzień i znowu robota. Wzdycham na myśl o użeraniu się znowu z tą zgrają niewyżytych nastolatków. Zaraz... Dziś poniedziałek! Mój humor natychmiast się poprawia. Pora skończyć z panieństwem!
-Dzień dobry-witam się z grupą nauczycieli przy stoliku w nauczycielskim. Oni odpowiadają mi tym samym przywitaniem. Uśmiecham się w poszukiwaniu Sławka. Nie ma go. Wzdycham i siadam na krześle obok Marcina.
-Jak tam samopoczucie po weekendzie?-pyta matematyk z uśmiechem.
-To samo-głaszczę się po głowie w poszukiwaniu odstających kołtunów.
-Dzień dobry-słyszę nieśmiały głos u progu wejścia. To Sławek. Ubrany w beżowy płaszczyk stoi przy ścianie, ściskając w dłoniach czarną teczkę. Wygląda uroczo, gdy nie ogarnia.
-Cześć-Wita się z nim Bartek. On natomiast odpowiada uśmiechem i zaczyna ściągać płaszcz. Może by tak zaproponować Sławkowi spacer po szkole? To mogłaby być moja szansa!
-Oprowadzić cię?-pyta nagle Cedzak. Cholerny dziurkacz... Przeklinam w myślach jego istnienie. Widzę jak Wrzeszcz kiwa radośnie głową i razem z Bartkiem wychodzą z sali. Chce mi się płakać. Kolejne święta spędzone na rogu wigilijnego stołu... Ja chcę mieć jeszcze dzieci w tym wcieleniu.
***
Słyszę przeraźliwie głośny dzwonek na przerwę. Ja nadal w lekkim szoku dochodzę do siebie. Dopijam herbatkę i udaję się do pokoju nauczycielskiego. Jak mam w zwyczaju zaparzam sobie kolejny rozgrzewający napój na najbliższą lekcję.
-Co za dzień...-dobiega do mnie znajomy głos. Sławomir jak zwykle w swojej zielonawej koszuli wchodzi do sali i narzeka na otaczający zapierdol.
-Cześć Sławek!-krzyczy do niego Dziurkacz. Obaj mężczyźni witają się uściskiem dłoni i wielkim uśmiechem.
Minęło już 8 lat odkąd Cię poznałam.
Zmieniło się wiele. Nie nosisz już okularów. Ubierasz się w inne kolory. Z roku na rok masz coraz więcej pracy... Jedno się jednak nigdy nie zmieni. Nigdy nie popatrzysz na mnie tak jak na Bartka.
YOU ARE READING
Wrzaski z Paszczy
RomancePrzedstawiona historia jest swego rodzaju parodią popularnych powieści erotycznych i prywatnego życia autora. Proszę podchodzić z dystansem. Nazwiska zawarte w tekście są przypadkowe.