V

80 4 1
                                    

- Yes, My Lady. - Rozbrzmiał jego seksowny głos tuż przy moim uchu.

Właśnie sprzedała duszę kawałek demonowi piekielnie przystojnemu demonowi.

Nadal Adrianna pov.

- No to gdzie zabrać, panienkę? - Phi jak oficjalnie, ale dobrze jest moim lokajem, moim sługą, moim psem.

- Do domu. - Odpowiedziałam drwiacym tonem. Po czym dokładniej podałam mu adres. Nie wracamy do domu, w którym mieszkałam przed porwaniem, tylko do małej rezydencji mojego ojca tam pracował.

Posiadłość wraz z jego śmiercią stała się moja. W spadku poza jego majątkiem dostawałam również jego stanowiska, czyli rolę najlepszego prywatnego detektywa do spraw ciężkich oraz stanowisko prawej ręki założyciela jednej z najsilniejszych mafi. Ojciec za względu na dużą ilość wrogów testamenty spisał, gdy miałam 10 lat, już wtedy był gotów oddać mi wszystko. Przez jego zapiski w świetle prawa byłam pełnoletnia, a z resztą brakowało mi do tego dwóch miesięcy.

- Oczywiście, panienko. - odpowiedział Kruk, gdy skończyłam podawać współrzędne. - To może trochę zaboleć. - Ostrzegł zbliżając się, a następnie dzwigając mnie z ziemi, zabolało, nie powiem że nie, jednak nie dałam żadnych oznak bólu. - Czas podróży przewiduję na około półtorej godziny, do dwóch. - Pokiwałam głową. - Radzę się teraz trzymać, a potem zdrzemnąć, panienko.

- Yes, My Lord. - Odpowiedziałam teatralnym głosem, może to ze zmęczenia, ale wydawało mi się że się uśmiechnął.

Rozstawił piękne, czarne skrzydła, a ja odczytując zamiary bardziej wtuliłam się w jego pierś. Była ona troszkę twarda, pewnie za sprawą wyćwiczonych mięśni, ale też bardzo ciepła. Jak miło.

Kruk mocniej mnie do siebie przycisnął, co lekko zabolało. Po czym wzbił się w powietrze. Leciał gładko i równo, postaram skorzystać z rady i się przespać.

Jedynastolatka siedziała że swoim tatą przy dużym biurku z ciemnego drewna. Wsłuchiwała się z ciekawością w opowieści o napadach czy też trudnych i zawiłych morderstwach. Jej los był z góry ustalony, nie miła tego nikomu za złe. Lubiła słuchać historii ojca, podziwiała go i chciała by był z niej dumny.
-----------
Raz. Dwa. Trzy. Trzy kule, trzy trafienia za dziesięć punktów. Czternastoletnia dziewczyna właśnie wygrywała ze swoim ojcem w strzelaniu do celu. Pokazując mu język z zadziornym uśmiechem, zasiadła do stolika na zapleczu strzelnicy. Przez szybę obserwowała jak jej tata, Jan Scherle, zmienia magazynek. Mieszkali w Polsce, 'to w tym kraju poznali się rodzice' pomyślała i uśmiechnęła się biorąc łyk herbaty. Ojciec pochodził z Anglii jednak, gdy zaczął mieć bliższe stosunki z mafia wyjechał. Do państwa, które było mu bliskie. Potem się zakochał, co było też idealną wymówką by zostać. Mieszkał w starej posiadłości należącej niegdyś do jego dziadka. Kiedy dorobił się majątku kazał ja wyremontować i odnowić. Plotki o jego świetnej umiejętności rozwiązania spraw były już tu znane, a on to niejednokrotnie udowadniał. Dochodziły do tego jeszcze pieniędze z napadów, w których przeważnie sam nie brał udziału, dzięki dużemu napływu środków na życie już po pięciu latach pobytu w Polsce trafił na listę pięciu najbogatszych ludzi w kraju.
--------------
Siedemnastolatka jak struna prostowała się na krześle. Siedziała u szczytu stołu po prawej stronie swojego ojca, który siedział po tej samiej stronie od najważniejszego człowieka w mafi. Branco tak nazwało się to zgrupowanie, te włoskie słowo oznaczało stado lub watachę. Nazwę zawdzięczali innym mafią, które kojarzą ich z wilkami. Wszytko to przez plotki iż ich główna kwaterę nie chronią żadne owczarki czy też dobermany, a wielkie wilki ile w tym prawdy, nikt nie wie. Dowódcę i równocześnie założyciela nazywano Alphą, a ojca Ady, Artiglio, co oznaczało szpony. Jan zawdzięczał nazwę swojej ulubionej broni, nie mógł nosić pistoletu, więc nosił specjalne rękawiczki, z których wysuwały się trzy metalowe pazury. (takie coś jak Wolverin miał, tylko że z rękawiczek odp. A) Adrianna nie wiedziała co ze sobą zrobić, kręciła się nerwowo na kreśle. Ręce trzymała na kolanach by nie byli widać, że się trzęsą. Poczuła dłoń ojca na kolanie, chciał ją wesprzeć, uśmiechnął się do niej, a ona słabo to odwzajemniała. Uwielbiała tego typa, może i miał niewiele włosów, zakola, zmarszczki, jednak jego oczy nigdy nie traciły blasku, a on sam zawsze miał siłę by walczyć i bronić.

Zaczęło się spotkanie, było nudne sztywne. Podsumowanie ostatniego napadu, rozwój rynku narkotykowego itd.

Po spotkaniu wszyscy poszli na paintballa żeby się odstresować.
Drużyna Ady wygrała dzięki niej, 'zastrzeliła' ludzi z Przeciwnej drużyny i zabrała ich flagę. Wtedy pozostali członkowie całej zabawy zaczęli oblewać ją i sobie na wzajem szampanem. To było jedno z jej ulubionych wspomnień.

------------

Kruk pov.

Leciałem spokojnie ponad koronami drzew. Słońce pół godziny temu zaszło, a teraz na niebie królował księżyc, dziś była pełnia.

Adrianna spokojnie spała w moich ramionach. Dobrze wiem jak silny jestem, jednak ona jakby nic nie ważyła. Była cała posiniaczina i poramiona. Ciekawi mnie co jej się śni, co chwilę na jej twarz wkradł się lekki uśmiech. Jaka ona jest słodka. A jej dusza jeszcze słodsza.

Powoli zbiżaliśmy się do celu podróży. 'My Lady' powoli się budziła. Było już po północy, musiłem jeszcze opatrzyć jej rany i zapewnie zrobić coś do jedzenia. Dobrze, że demony nie potrzebują snu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 14, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Yes, My LadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz